Nasza ekstraklasa najczęściej nas wkurza, irytuje lub rozśmiesza, ale głównie poprzez łzy. Czasem – jak po ostrzale artyleryjskim na ostatnich derbach Krakowa – mamy ochotę cisnąć ją w kąt i zajmować się wszystkim innym, tylko nie nią. Ale też to liga, z którą jest jak ze zdrowiem – zaczynamy ją doceniać, kiedy jej brakuje. A Dziś będziemy świadkami początku końca ekstraklasowego grania w tej rundzie. Mecze Korony z Piastem (18:00) oraz Śląska z Jagiellonią (20:30) zainaugurują 21. kolejkę, po której nastanie najdłuższy w roku, niemal dwumiesięczny rozbrat z krajową piłką. I już teraz wiemy, że będziemy tęsknić.
Na pierwszy ogień pójdzie mecz w Kielcach, czyli w miejscu, które na futbolowej mapie Polski najlepiej uzmysławia siłę naszej ligi. Zespół skazywany na pożarcie, po raz kolejny przebudowany, złożony z graczy (i trenerów) niechcianych bądź skompromitowanych, został największą pozytywną niespodzianką rundy. Dał mnóstwo radości lokalnym kibicom, potrafił postawić się najlepszym, a nie tak dawno znajdował się na ligowym pudle i awansował do półfinału Pucharu Polski. I właściwie jedyne, czego mogą żałować podopieczni Gino Lettieriego, to że runda nie skończyła się po 17. kolejce, czyli w momencie, kiedy okupowali 3. miejsce w tabeli i mieli 3 punkty straty do lidera. Ciężko powiedzieć, czy w ostatnich trzech meczach kielczan przytłoczyła perspektywa odniesienia sukcesu, czy może fizycznie ciągnęli już na oparach. Ostatnia seria trzech spotkań, w których drużyna zdobyła jeden punkt i dała sobie wbić dziesięć goli to coś, co może rzucić się cieniem na całej rundzie. Tym bardziej, jeśli dzisiaj postawi się im także Piast.
Patrząc po ostatnich meczach, gliwiczanie to nie najlepszy przeciwnik w kontekście miłego pożegnania z publicznością. Piłkarze Waldemara Fornalika mieli naprawdę ciężki terminarz, a mimo wszystko wielu połamało sobie na nich zęby. Najpierw notująca zdecydowaną zwyżkę formy Pogoń ugrała z nimi jedynie punkt w Szczecinie, później w Gliwicach nie potrafił z nimi wygrać Lech, a we Wrocławiu Śląsk. W ostatnich pięciu meczach uporała się z nimi jedynie Legia, ale nie bez znaczenia są tu okoliczności. Piast od 7. minuty grał w dziesiątkę, a mimo to zdominował faworyzowanego rywala w drugiej połowie, a w końcówce Vassiljev miał na nodze piłkę na wyrównanie. Przygotowanie fizyczne gospodarzy (no może poza Estończykiem) robiło więc wrażenie, a dziś ponownie może okazać się decydujące w starciu ze słabnącą Koroną. O ile rzecz jasna Korona faktycznie słabnie, a niemal pełny mecz w dziesięciu nie odbije się dyspozycji gliwiczan.
Kilka tygodni temu nie mielibyśmy wątpliwości, kto jest faworytem starcia w Kielcach. Spojrzelibyśmy na miejsce w tabeli obydwu drużyn, na domowy bilans Korony i postawilibyśmy na gładkie zwycięstwo gospodarzy. Dziś nieco więcej atutów zdaje się leżeć po stronie gości, ale – wiadomo – to ekstraklasa, czyli liga, w której wszystko się może zdarzyć.
Drugi dzisiejszy mecz będzie nie tylko pożegnaniem z ligą we Wrocławiu, ale prawdopodobnie też pożegnaniem z Janem Urbanem. Nie oszukujmy się, sympatyczny szkoleniowiec nie zapracował sobie w Śląsku na udany wpis do CV. Tak jak zazwyczaj obiektywna ocena pracy wykonanej przez trenera w klubie ekstraklasy jest niemożliwa, tak Urban miał jednak względnie dobre warunki. Pracował przez rok, w pierwszej rundzie mógł zweryfikować przydatność poszczególnych zawodników, w drugiej budować zespół w oparciu o całą gromadę nowych, na których angaż z pewnością miał wpływ (o czym świadczy chociażby transfer Koseckiego). No i nie poukładał tego zbyt dobrze, bo Śląsk jesienią punktuje gorzej niż wiosną. A roczna średnia Urbana 1,30 punktu na mecz prezentuje się nadzwyczaj mizernie.
I niespecjalnie się zapowiada, by dzisiaj miała się ona poprawić. Rywalem jest bowiem Jagiellonia, która drugi sezon z rzędu walczy o najwyższe cele. Przypomnijmy, w zeszłych rozgrywkach białostocczanie do ostatniej sekundy bili się o tytuł, a dziś – jeśli wygrają ze Śląskiem – będą mieli dokładnie taki sam bilans jak przed rokiem, czyli 39 punktów po 21 meczach. Jakkolwiek spojrzeć, Ireneusz Mamrot udowadnia, że istnieje życie w Białymstoku po Michale Probierzu. Co więcej, pod wodzą byłego szkoleniowca Jaga notowała udany sezon co dwa lata, a teraz zapowiada się, że nieźle może być rok po roku. Na takie oceny jest jednak zbyt wcześniej, bo do końca jeszcze mnóstwo spotkań, a zacząć trzeba od wygranej we Wrocławiu. Drużynę, która wygrała trzy ostatnie mecze z rzędu, i która właśnie pogoniła Koronę piątką, z pewnością jednak na to stać.
* * *
Dzisiejszy rozkład jazdy:
Korona – Piast 18:00
Śląsk – Jagiellonia 20:30
Fot. FotoPyK