Do teraz wydawało się, że wódka nie może obejść się bez zakąski, polskie kino bez Janusza Gajosa, a igrzyska olimpijskie bez Rosji. Cóż, przynajmniej ostatnie z tych założeń jest już nieaktualne. MKOL pojechał ze Sborną mocniej niż Portugalia w eliminacjach do MŚ 2006 (7:1) i wykluczył reprezentację tego kraju z udziału w igrzyskach w Pjongczang. Biorąc pod uwagę, jakie numery odwalali jego przedstawiciele (na trzeźwo!), jest to jedyna słuszna decyzja.
Gdyby jakimś cudem ominęły was historie z czasów igrzysk w Soczi, przypominamy najgorętszą z nich: nocą w budynku, w którym trzymanko próbki moczu uczestników imprezy, stawiał się agent Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Oczywiście nie wchodził tam na pełnej kurwie z legitymacją w dłoni, nie, on udawał inżyniera i konserwatora budynku. Zamiast naprawiać jego niedoskonałości, po prostu z nich korzystał – przez mały otwór w ścianie podmieniał próbki, w efekcie czego rosyjscy sportowcy zdawali się być cnotliwsi niż Zosieńka w Panu Tadeuszu. Tak naprawdę większość z nich miała jednak w sobie tyle koksu, że wzbudziłoby to nawet podziw zawodowego kulturysty. Oczywiście te machloje w końcu zostały odkryte, bo przecież ponoć nie ma zbrodni doskonałych (Rosja straciła już 11 z 33 medali z Soczi, zdyskwalifikowano też 25 sportowców).
Hurtowe oszustwa Rosjan nie spowodowały jednak wykluczenia całej reprezentacji z igrzysk w Rio de Janeiro. Prezydent MKOL-u Thomas Bach tłumaczył to tak: wyszły na światło dzienne tuż przed brazylijską imprezą, dlatego nie było sensu działać pochopnie. Wielu dziennikarzy odczytało te słowa inaczej: Niemiec jest przyjacielem Władimira Putina – który włożył przecież w IO w Soczi kilkadziesiąt miliardów dolarów – dlatego mu nie podskoczy.
Nie wiemy, czy panowie się pokłócili, czy też Bach przypomniał sobie, że kiedyś był mistrzem olimpijskim i waleczność ma we krwi? A może po prostu dwaj starzy kumple dogadali się w kulisach, poza światłami reflektorów? Co by się nie zdarzyło, pewne jest jedno: Bach wytargał Rosjan publicznie za uszy. Ci z kolei od zarania dziejów prezentują podejście pt. „jeśli złapią cię na kradzieży za rękę mów, że to nie twoja ręka”, więc i teraz zgrywają ofiary. Przykład? Sfochowane decyzją MKOL-u władze Wszechrosyjskiej Państwowej Kompanii Telewizyjnej i Radiowej (VGTRK) już zapowiedziały, że zbojkotują igrzyska olimpijskie w Pjongczangu.
Myślę, że prędzej zobaczymy Grzegorza Latę w peruce niż Rosjanina, który przyzna się do błędu. A akurat tu odrobina pokory byłaby wskazana: wprowadzili bowiem doping na zupełnie inny poziom. W ich kraju był czymś tak oczywistym, jak country w USA, kangury w Australii czy bramki Lewandowskiego dla Bayernu. Generalnie to pewnie mieli więcej naszprycowanych sportowców niż ładnych dziewczyn, a przecież Rosjanki słyną ze swojej urody.
***
Na koniec tego tekstu chciałem przypomnieć wam jeden z moich ulubionych sportowych dowcipów, jakoś tak pasuje mi do całej sytuacji:
Rok 1980. Moskwa, ceremonia otwarcia igrzysk olimpijskich. Na trybunę wchodzi Leonid Breżniew, wyciąga tekst przemówienia i zaczyna:
– O, o, o, o, o.
Szybkim krokiem podchodzi do niego jeden z organizatorów imprezy i mówi:
– Towarzyszu sekretarzu generalny, tekst przemówienia zaczyna się nieco wyżej, a to, co teraz czytacie, to kółka olimpijskie!
KAMIL GAPIŃSKI