25. minuta spotkania Bayernu z Hannoverem – Lewandowski pakuje piłkę do pustej bramki, jest 2:0, kibicie świętują i zapewne już dopisują sobie trzy punkty, odbębnione. Nic dziwnego, bo my pomyśleliśmy tak samo: „oho, dwójka do przerwy, dwójka po przerwie i po robocie”. Tymczasem nic bardziej mylnego, ponieważ chwilę po celebracji gola, mecz dla Bawarczyków… natychmiast się skomplikował.
Po pierwsze, bramka polskiego napastnika w ogóle nie została uznana, interweniował VAR – Robert był na minimalnym, ale jednak spalonym, stąd sędzia wrócił do miejsca zdarzenia, podniósł rękę do góry i tablica wyników znów pokazywała 1:0. Zaraz jednak Hannover poszedł z akcją, Ulreich sfaulował rywala w szesnastce i arbiter podyktował karnego. Tego wykorzystał Fuellkrug, ale… sędzia znów nie uznał gola, tym razem z uwagi na to, że piłkarze wbiegli w pole karne jeszcze przed strzałem. Potrzebna była powtórka i tej już Fuellkrug nie wykorzystał! Wybrał ten sam róg, Ulreich zrobił to samo i piłka spotkała się z Niemcem, a dobitka strzelającego była beznadziejna, nie trafił nawet w bramkę.
To co, chwilowe problemy i Bayern znów przejął mecz? Gdzie tam, chwilę później goście mieli rzut rożny, dobrą wrzutkę wykorzystał Benschop i głową wpakował piłkę do siatki. Obie drużyny schodziły do szatni przy wyniku 1:1 i kibice, tak jak cieszyli się z „gola” Lewandowskiego, tak teraz mogli być skonsternowani. Bayern dał się wybić z rytmu przez VAR, mimo że to on wyszedł na prowadzenie po strzale Vidala, a Chilijczyk mógł mieć do przerwy na dobrą sprawę hattricka, tyle że raz trafił w słupek, raz przegrał starcie z golkiperem gości.
Cóż, trzeba było ogarnąć sprawę w drugiej połowie i dużą ochotę na porządki miał Rodriguez. Z drugiej strony miał jednak też pecha, bo co strzelał, to minimalnie niecelnie – raz prawą nogą, dwukrotnie lewą, w bardzo podobnych sytuacjach, kiedy jego rogale mijały bramkę Tschaunera minimalnie. Bayern naprawdę nie grał źle, kreował sobie sytuacje, tylko po prostu brakowało skuteczności. W końcu coś musiało wpaść i wpadło, paradoksalnie, dzięki trochę przypadkowej sytuacji. Wrzucił Mueller, piłka odbiła się od rywala i dopiero wtedy spadła pod nogi Comana – ten przyjął kapitalnie, od razu minął przeciwnika i zapakował piłkę pod ladę.
Skoro Bayern miał już swój wynik, to gola potrzebował jeszcze Lewandowski, bo przecież w Bundeslidze strzelał każdemu rywalowi u siebie. Polak też jednak nie mógł się przełamać, zepsuł idealną wrzutkę, źle przykładając nogę i przegrał okazję sam na sam z bramkarzem, ale w końcu faulowany był Coman w polu karnym i arbiter znów wskazał na wapno. A jak wiemy, stamtąd Polak już się nie myli.
3:1 dla Bayernu to nieco mylący wynik – mogło i powinno być wyżej, Hannover otrzymał dzisiaj niski wymiar kary. Inna dobra wiadomość dla Bayernu, poza zwycięstwem, to ta, że Lipsk przegrał dziś wysoko z Hoffenheim, aż 0:4.
Bayern Monachium – Hannover 96 3:1
Vidal 17′ Coman 67′ Lewandowski 87′ – Benschop 35′