Śledzenie losów starych znajomych to naturalny odruch, dlatego i my lubimy od czasu do czasu sprawdzić, jak wiedzie się piłkarzom, którzy jeszcze niedawno biegali po polskich boiskach. Często staje się to tak przyjemne jak wpadnięcie w kępę pokrzyw, bo okazuje się, że zawodnik, który u nas coś znaczył lub bez problemu grał, w trochę lepszej (lub po prostu innej) lidze robi za sztukę na ławce lub trybunach. Raczej w mniejszości są przykłady pięknie rozwijających się karier, choć ostatnio wygląda to całkiem nieźle – pisaliśmy o tym, co w Stanach zrobił Nikolić, pisaliśmy o greckich przygodach Prijovicia i Vadisa, pisaliśmy o Morioce. Pora więc napisać także o Barrym Douglasie.
Ekstraklasę opuścił wcześniej niż wspomniana czwórka, zimą 2016 zamienił Lecha Poznań na turecki Konyaspor. Nie jest to ani Besiktas, ani Galatasaray, ani Fenerbahce, ale trzeba powiedzieć, że jeden z lepszych lewych obrońców naszej ligi w ostatnich latach wybrał bardzo dobrze. W pierwszym sezonie jego klub wywalczył brąz w lidze tureckiej i możliwość gry w pucharach, oglądając jedynie plecy wielkich. Co ważne – z Douglasem na pokładzie. W kolejnym sezonie zespół wypadł słabiej w Super Lig, ale zgarnął za to krajowy puchar. Po raz pierwszy w swojej 95-letniej historii!
Douglas często bywał widywany na boisku, ale nie tylko na nim, bo także w takich zestawieniach.
To jedenastka rundy jesiennej wg. Opty. Towarzycho całkiem doborowe, prawda? Wiosną były lechita stracił trochę meczów przez kontuzje i kartki, ale sezon i tak jak najbardziej na plus.
Do tego stopnia, że zainteresował się nim Wolverhampton. Klub z Championship, ale z jasno sprecyzowanym przez bogatego właściciela celem – awans do Premier League. Wystarczy spojrzeć, ile zainwestowano w zespół w ostatnich okienkach.
Ruben Neves z FC Porto – 17,9 milionów euro
Helder Costa z Benfiki – 15 milionów
Ivan Cavaleiro z Monaco – 8 milionów
Romain Saiss z Angers – 4 miliony
Jon Dadi Bodvarsson z Kaiserslautern – 3,2 miliona
Roderick Miranda z Rio Ave – 3 miliony
Prince Oniangue z Reims – 2,2 miliona
Paul Gladon z Heraclesu – 2 miliony
Ben Marshall z Blackburn – 1,4 miliona
Barry Douglas z Konyasporu – 1,1 miliona
Andy Lonergan z Fulham – 0,3 miliona
Widoczne efekty współpracy z Mendesem, znanym również jako najpotężniejszy agent na świecie. Ale ci piłkarze i wydane na nich miliony to nie koniec, bo Leo Bonatini (najlepszy strzelec Wolves) jest tylko wypożyczony, tak samo jak piekielnie zdolny 20-letni Diogo Jota z Atletico (9 goli + 5 asyst) i środkowy obrońca Willy Boly. A podstawowy bramkarz John Ruddy przyszedł z Norwich na zasadzie wolnego transferu.
Widzicie zestawienie, widzicie nazwiska. Naprawdę ciężko było typować Barry’ego Douglasa na gwiazdę w takich warunkach. Tymczasem Szkot kapitalnie odnalazł się u Nuno Espirito Santo. Jako wahadłowy w systemie z trójką obrońców. Chyba każdy, kto dobrze pamięta jego grę w Kolejorzu, przyzna, że zawsze miał atuty, by pokazywać się w takim graniu. Jednak to, co wyczynia przebija chyba nawet te najśmielsze wyobrażenia. Zaglądamy na portal whoscored.com, który za pomocą swoich algorytmów ocenia piłkarzy po każdym meczu. Biorąc pod uwagę zawodników, którzy spędzili na boisku przynajmniej tysiąc minut, ścisła ligowa czołówka wygląda tak…
1. Souleymane Bamba (Cardiff City) – średnia: 7,60
2. Barry Douglas, Diogo Jota (obaj Wolverhampton) – 7,55
Średnia ta nie bierze się znikąd, bo Barry Douglas to w tej chwili najlepszy asystent Championship. Jeszcze tylko Barrie McKay z Nottingham Forest może pochwalić się 7 ostatnimi podaniami zakończonymi golem. A jeszcze jedną asystę Douglas dorzucił w Pucharze Ligi. No i sam strzelił 2 gole.
Czyli – uwaga, uwaga – w 14 meczach wypracował 10 bramek!
Powyżej możecie obejrzeć gola przeciwko Leeds, którego strzelił dwie kolejki temu. Tak go zapamiętaliśmy – idealnie ułożona lewa stopa. 28-latek jest w życiowej formie. A Wolverhampton w ostatniej kolejce rozbiło 5-1 Bolton (asysta Douglasa) i utrzymuje się na prowadzeniu w tabeli Chmapionship z 4 punktami przewagi nad Cardiff City i 7 nad Sheffield United. Czyli szanse na to, że Douglas zaistnieje w Premier League, są dziś bardzo duże. Kto by pomyślał…
***
Oczywiście w kierunku Premier League zmierza tym samym również klubowy kolega Douglasa, Michał Żyro. Cholernie szkoda, że dopadli go tamtejsi rzeźnicy, bo po dobrym początku dziś Polak nic tam już nie znaczy. Dwa razy zagrał w Pucharze Ligi i zimą pewnie spakuje walizkę. Jeśli chodzi o ligę, to mógł pomóc tylko – jak to się ładnie mówi, gdy ktoś nie gra, by nie było przykro – przez podnoszenie poziomu kolegów w czasie treningów.