Górnik z Legią walczą o miano mistrza rundy jesiennej. I choć przed nimi jeszcze miesiąc grania, właśnie bezpośrednie starcie może o tym zadecydować. Po stronie Górnika – rewelacyjna forma, która może trwać i trwać dzięki kolejnym bodźcom. Po stronie Legii prawo serii i stadion, bo przy Łazienkowskiej zabrzanie wygrali ostatni raz w sezonie 1998/99. Za to Śląsk Wrocław w bieżącym sezonie na wyjeździe nie wygrał ani razu, więc kiedy, jak nie dziś we Wrocławiu, miałby wyjść na prostą?
Legia po oklepie od Lecha (i kibiców) wygrywa wszystko jak leci – Lechia, Wisła, Arka, Pogoń. Z każdym meczem z coraz bardziej przekonującą grą. Teraz, po dwóch przerwach reprezentacyjnych, należy oczekiwać, że drużyna Jozaka będzie na topie i na razie wszystko zmierza w odpowiednim kierunku. Czyli fotelu lidera. Za to Górnik będzie chciał ustawić dziś na jej drodze kolczatkę.
Po awansie do ekstraklasy, który sam w sobie zadziałał jak dopalacze, piłkarze Górnika co chwila dostają (a raczej – tworzą sobie) kolejne bodźce motywujące. Najpierw najwięcej powołań na młodzieżówkę wysłanych do Zabrza, potem powołanie Damiana Kądziora do seniorskiej kadry, a ostatnio przerwa reprezentacyjna, podczas której na treningach Marcina Brosza brakowało dwóch piłkarzy – czyli Kądziora i Kurzawy. Zakładamy, że każdemu zawodnikowi zabrzan patrzącemu na dwa puste miejsca w szatni przeszła przez głowę myśl, że oni też chcieliby znaleźć się w kadrze Nawałki. I że są w stanie, nawet w ciągu roku, a może jeszcze przed mundialem. Przecież będąc liderem w lidze pozycję wyjściową mają dużo lepszą od Kurzawy. Ten 12 miesięcy przed debiutem w reprezentacji był z Górnikiem na 10. miejscu w pierwszej lidze.
Nie można nie wspomnieć, że na Łazienkowską wraca Mateusz Wieteska, którego wbrew pozorom trudno nazwać wyrzutem sumienia Legii, bo ta doskonale wiedziała, co robi. Gdyby chłopaka wypożyczyła, ryzyko, że inny klub nie będzie chciał ogrywać jej piłkarza byłoby bardzo duże. Sprzedanie i zapewnienie sobie prawa pierwokupu to opcja, z której każdy jest zadowolony, ale kierując się tym, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni – Legia jest w najlepszej sytuacji. Ciekawe, jak przyjmą go trybuny, ale powinny jak swojego. Zwłaszcza po słowach z wywiadu, którego udzielił nam dzień po ograniu Legii w pierwszej kolejce.
– Zmieniłem Legię na Górnik jako piłkarz, nie kibic. Widzę tu dużą szansę rozwoju, mamy fajną ekipę. Wiemy jakie są stosunki kibicowskie między Legią a Górnikiem, ale liczę, że ani jedna ani druga strona nie będzie mi miała za złe tego wyboru. Jasne, że Warszawę mam w sercu i głowie, ale przecież to nie jest tak, że jako dzieciak wychowany na Legii będę gorzej grał dla Górnika. Teraz to mój klub. Grałem wczoraj przeciw Legii i nie odstawiłem nogi ani razu.
***
A przed hitem przystawka dla najwytrwalszych, mecz Śląska z Arką, czyli zespołów znajdujących się w dołku. Choć to nie znaczy, że z góry jasne jest, że poziom spotkania będzie dnem, przecież jeszcze niedawno chwaliliśmy obie drużyny za atrakcyjną grę.
Śląsk ostatnio zbiera po ryju, dwa razy od Wisły z Krakowa, aż cztery od tej z Płocka i jeszcze trzy siniaki zostały po wyjeździe do Kielc. W międzyczasie wygrali 3:0 z Pogonią, z którą co prawda wygrywa każdy, ale punkty to punkty. Trudno powiedzieć, co nagle stało się ze Śląskiem, który grał przyjemnie dla oka, czasem brakowało mu skuteczności, ale dobijał się do czołówki, a nie pukał do górnej ósemki od spodu jak teraz. Przyczyn można szukać w pokoju doktorów, gdzie ostatnimi czasy przebywają Dankowski, Jović, Kokoszka, Cotra, czyli czterech obrońców i jeszcze Sito Riera. Przy dość wąskiej kadrze trudno ugrać coś bez pięciu podstawowych zawodników. Inna sprawa, że nie ma co bronić ekipy Urbana, bo ona musi zrobić to sama. Skoro w ogóle nie wygrywa na wyjazdach, to teraz doskonały czas na wyjście na prostą, bo z Arką i potem z Zagłębiem zagra we Wrocławiu.
Arkowcy w październiku bilans mieli ciut lepszy, bo udało się im zremisować z Termaliką, za to ostatnio przegrali dwa hity, co z pewnością zagrało na ambicji piłkarzom Ojrzyńskiego. Teoretycznie Arka w zestawieniu z Legią i Lechią była na straconej pozycji, ale zawodnicy z pewnością tak sobie tego nie tłumaczą, bo Legia to Legia, a derby Trójmiasta to jeszcze ważniejszy mecz (do tego przegrany w wiadomych okolicznościach). Dziś obie ekipy powalczą o przełamanie i punkty, które pozwolą wskoczyć im do tej lepszej połówki tabeli.
Dniu trwaj, chce się powiedzieć. Zwłaszcza od 18.
Fot. FotoPyK