Remis Sandecji ze Śląskiem. Podział punktów w spotkaniu Arki z Cracovii. Wczoraj ligowcy rozpieścili nas tak bardzo, że przeszła nam przez głowę myśl o zgłoszeniu odpowiednim organom znęcania się. Może bez szczególnego okrucieństwa, ale jednak. Gdy reporter w przerwie drugiego meczu poprosił Damiana Zbozienia o to, by zachęcił telewidzów do dalszego oglądania, obrońca Arki przytomnie odparł, że gorzej już raczej nie będzie. To samo możemy powiedzieć wam przed dzisiejszymi spotkaniami.
A nie zdziwimy się nawet, jeśli będzie całkiem znośnie. Odpowiedzieliśmy sobie bowiem na kilka ważnych pytań i wyszło nam, że będzie na czym zawiesić oko.
Jaka będzie Lechia Owena?
Nie jest to Michael Owen, nie jest to Owen Hargreaves, ale wiadomo – każdy ma takiego Owena, na jakiego go stać. Jakkolwiek patrzeć – to również wpływ brytyjski, Adam Owen uczył się przecież futbolu w różnych miejscach na Wyspach. Eksperyment – to słowo przychodzi nam do głowy, gdy próbujemy nazwać ruch działaczy Lechii. Jeśli ktoś doda, że dość dziwny, bo mówimy przecież o specjaliście od przygotowania fizycznego, to protestować nie będziemy. Z drugiej strony – skoro w tej lidze sprawdzał się przez jakiś czas przybysz z Malediwów, z którego piłkarze bardziej kręcili bekę, niż go poważali, to skreślać nie należy nikogo.
Ruch ten wydaje się o tyle bezpieczny, że 37-letni Walijczyk nie musi na szybko uczyć się zespołu, wszak przyglądał mu się od początku tego sezonu. Zapewne miał własne spostrzeżenia, a teraz dostał okazję, by wcielić je w życie. Zresztą, sam nie ukrywa, że rewolucji nie będzie, bo przed meczem z Zagłębiem mówi: – Uważam, że zespół nie potrzebuje rewolucyjnych zmian, raczej kilku poprawek. W dotychczasowych spotkaniach tworzyliśmy sobie dużo szans na to, by zakończyć je wygranymi, więc teraz będziemy pracować nad tym, by te szanse rzeczywiście zamieniać na punkty.
Przypominamy: dobre pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Na pewno będziemy się bacznie przyglądać.
Czy Bartłomiej Pawłowski coś udowodni?
Nie ma już na stanowisku trenera, u którego – delikatnie rzecz ujmując – nie był pierwszoplanową postacią, ale powrót do miejsca, w którym stracił trochę czasu, pewnie nie będzie dla niego tylko kolejnym spotkaniem ligowym. Pawłowski w Gdańsku zameldował się ponad trzy lata temu i to za dość konkretne pieniądze liczone w milionach złotych. No i tak…
1. Runda jesienna sezonu 14/15 – 13 meczów w Lechii, 0 goli i 0 asyst.
2. Wypożyczenie do Zawiszy (15 meczów, 0 goli i 1 asysta).
3. Kilka tygodni w Lechii (0 meczów w lidze, 1 w PP z 2 golami).
4. Wypożyczenie do Korony (27 meczów, 5 goli i 1 asysta).
5. Sezon 16/17 w Lechii (7 meczów, 0 goli i 0 asyst).
Łącznie tylko 21 meczów w barwach gdańskiej drużyny i dwa gole wbite Puszczy Niepołomice. Cóż, za 20 lat listonosz raczej nie przyniesie mu zaproszenia na mecz legend Lechii. Nawet gdy trochę odżywał na wypożyczeniach, tam przegrywał walkę o plac, czasami z jakimiś wynalazkami. Oczywiście gdy grywał, raczej nie dawał podstaw, by mocniej na niego postawić. Już w barwach Zagłębia będzie mógł pokazać, że to nie tak, iż powietrze na Pomorzu mu nie służy.
A w formie jest niezłej, w zasadzie brakuje mu tylko trzech rzeczy: skuteczności, skuteczności i jeszcze raz skuteczności.
Czy Zwoliński rozstrzela się na dobre?
Oczywiście nie chodzi o fotki na Insta, napastnik Pogoni nie wytrzymał presji i zawiesił swoją działalność na tym portalu. Cała sytuacja zalatuje lekką dziecinadą, ale nie ferujemy wyroków – jeśli rzeczywiście to, że nie wrzuci zdjęcia śniadania, mu pomoże, to nie mamy nic przeciwko. Liczy się boisko. A na nim chyba coś drgnęło. W ostatniej kolejce Zwolak przełamał się po jakichś 136 meczach bez gola, co prawda punktów to nie dało, ale i tak jest nieźle, bo Loska był w takiej dyspozycji, że wydawało się, iż nawet Kapitan Jastrząb byłby bezradny. A na tym nie koniec, bo Zwoliński dzień później pokonał jeszcze bramkarza w meczu rezerw – tak fajnego weekendu Portowiec nie miał dawno. W swojej ekstraklasowej karierze strzelał już seriami – skoro przypomniał sobie, jak się trafia, to może uświadomi sobie również ten fakt?
W jakich humorach Korona wróci ze Szczecina?
Gdybyśmy mieli się pokusić o jakąś prognozę na podstawie poprzedniego i obecnego sezonu, odpowiedź brzmiałaby: raczej bez radosnych pieśni na ustach.
Awans do grupy mistrzowskiej i piąte miejsce przy takiej grze poza Kielcami był niemałym osiągnięciem. Korona zwiedziła cały kraj, a zwycięska wracała tylko z Płocka i Niecieczy (dwukrotnie). Generalny bilans: 3 wygrane, 3 remisy, 13 porażek. Bramki: 14-45!
Gino Lettieri nie odmienił tego stanu rzeczy. Co prawda udało się przywieźć z Sosnowca awans do kolejnej rundy Pucharu Polski (po dogrywce), ale w lidze Korona jest jedną z trzech drużyn (obok Śląska i Bruk-Betu) bez zwycięstwa na wyjeździe. Remis z Legią, remis z Arką, porażka z Piastem, porażka w Lechem. Gra była trochę lepsza niż ten bilans, ale kto o tym za chwilę będzie pamiętał? W teorii dzisiejsza Pogoń to idealny rywal na przełamanie. Ale pewnie w Szczecinie myślą podobnie.
Czy Carlitos znów umili nam wieczór?
No bo kto, jeśli nie on? Najchętniej obejrzelibyśmy coś podobnego.
Ale wybredni nie jesteśmy, “typowego Carlitosa” też kupujemy. Regularność to mocna strona Hiszpana – Wisła zdobyła w tym sezonie ligowym 13 goli, przy 9 z nich kluczowy był udział napastnika Wisły. Prawie 70% bramek. Nie ma w ekstraklasie drużyny, która byłaby bardziej uzależniona od swojego asa. Jesteśmy dobrej myśli – tym bardziej, że…
Jaki będzie powrót do bramki Pawełka?
…strzelać będzie bramkarzowi, który jeszcze kilka dni temu był bezrobotny/na emeryturze. Kontuzje Mariana Kelemena i Damiana Węglarza zmusiły Jagiellonię do sięgnięcia po doświadczonego golkipera, bo pole manewru było niewielkie. Sami jesteśmy ciekawi, czy to wypali. Pawełek to na pewno postać niejednoznaczna. Z jednej strony specjalista od kiksów, jeden z największych takich fachowców ostatnich lat. Z drugiej (choć może to opinia nie do końca popularna) – solidny specjalista, który sam warsztat bramkarski ma taki, że młodzież mogłaby pozazdrościć. Trzech mistrzostw kraju nie dostał w prezencie, tak się ciekawie złożyło, że do bramki wróci tam, gdzie te złote medale zdobywał.
Ku pokrzepieniu serc.
Fot. 400mm.pl