Kilkadziesiąt dni, które kibic każdego klubu Premier League – niezależnie, czy mainstreamowo idący za którąś z ekip top 4, czy preferujący raczej outsiderów – spędzał jak na szpilkach. Bo okienko transferowe nie wybacza. Nie przepuszcza piłkarzom, którzy wybili się ponad poziom i na widok których ślinią się potężni dyrektorzy sportowi. Nie wybacza tym, którzy zasłużyli sobie na zsyłkę do klubu bijącego się o znacznie bardziej przyziemne cele. No i nie daje wytchnienia nam, śledzącym je z zapartym tchem. Jednocześnie umożliwiając stworzenie na swojej bazie alfabetu transferowego lata w Anglii.
A jak Arsenal
Bycie kibicem Arsenalu latem 2017 roku było niekończącym się dramatem napisanym przez poruszającego się po rynku transferowym jak po omacku Arsene’a Wengera. Francuz nie potrafił niezadowolonych Oezila, Oxlade’a-Chamberlaina i Alexisa Sancheza sprzedać na początku okienka za dobre pieniądze, znaleźć ich następców i przygotowywać się do kolejnego sezonu, zamiast tego trzymając całą trójkę przy sobie. Ze świadomością, że oto ucieka ostatnia szansa na zysk, za to w garści zostają gracze niezadowoleni, że nie pozwolono im walczyć o cele nieosiągalne już od dłuższego czasu dla Kanonierów. Których za rok już na The Emirates z pewnością nie będzie, bo chyba największy optymista nie wierzy w to, że Niemiec i Chilijczyk podpiszą nowe umowy w klubie, w którym koncepcja budowania zespołu stoi na głowie. Dość o okienku w wykonaniu Arsenalu mówi sam fakt, że w trzeciej kolejce przeciwko pierwszemu poważnemu rywalowi, Liverpoolowi, jedyne jego letnie wzmocnienia – Lacazette i Kolasinac – usiadły na ławce.
B jak Bednarek
Jeden z dwóch (choć liczyliśmy na jeszcze jeden, wielki comeback „Grosika”) naszych akcentów tego lata. Ten pierwszy, ten zdecydowanie najbardziej spektakularny w historii ekstraklasy. Historia jak z bajki – od bycia kasowanym w Górniku Łęczna przez Jurija Szatałowa do transferu za sześć milionów euro do Southampton, by dzielić szatnię z Dusanem Tadiciem, Jamesem Ward-Prowsem, Fraizerem Forsterem i całą masą piłkarzy, których jak dotąd Janek oglądał tylko na ekranie telewizora. Wiadomo, o wypracowanie sobie mocnej pozycji będzie bardzo trudno, skoro w klubie zostaje Virgil van Dijk, a sprowadzono też Wesleya Hoedta, ale Bednarek już nie raz udowadniał, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Skoro w Łęcznej udało mu się w końcu wywalczyć miejsce w składzie, a jako zawodnik wypożyczony wcześniej z Lecha wrócił i zaistniał w pierwszej drużynie – dlaczego i tutaj miałoby mu się nie udać?
C jak Coutinho
Póki nie zatrzaśnie się dłuższe nieco od angielskiego okienko w Hiszpanii, ta saga nie znajdzie swojego zakończenia – co do tego nie mamy absolutnie żadnych wątpliwości. Liverpool już pokazał, że życie po Coutinho istnieje i póki co jest całkiem zajebiste, ale też nietrudno wyobrazić sobie, jaką machinę zniszczenia może skonstruować Klopp, gdyby ostatecznie Brazylijczyk nie trafił do Barcelony.
D jak Diego Costa
Jego sprawa (czyli transfer do Atletico) ma się rozwiązać na chwilę przed zamknięciem okienka w Hiszpanii, ale wcale nie dlatego lato 2017 będzie się nam kojarzyło także z Costą.
Podpowiemy: mógł się znaleźć także pod „T jak terrorysta”.
DEPORTES: La reacción del Técnico del @ChelseaFC Antonio Conte al ser preguntado por Diego Costa.
Vía: @ChelseaFcMIpic.twitter.com/BLv554Il1K
— Radio Atalaya 680 AM (@680radioatalaya) 24 sierpnia 2017
E jak Ederson
Szesnaście lat. Tyle czasu utrzymywał się rekord Gianluigiego Buffona, najdroższego bramkarza w historii. Aż do momentu, kiedy pobić go postanowił Manchester City. Wyciągając gościa o nieporównywalnie mniejszym nazwisku (nawet gdyby wziąć pod uwagę renomę Buffona 2001 i zestawić z renomą Edersona 2017) za jeszcze większe, konkretnie o 2,1 miliona funtów, pieniądze. Póki co bilans Edersona to: jedna dość kuriozalna bramka, gdy wpuścił strzał Rooneya prosto w niego i jedna taka, przy której problem miałby nawet Genzo Wakabayashi.
F jak francuski romans
W ten wdał się gros menedżerów, na czele z Pepem Guardiolą. Nigdzie (poza własnym podwórkiem) nie wydawano pieniędzy tak chętnie, jak właśnie we Francji:
Chelsea wzięła stamtąd Tiemoue Bakayoko za 40 mln euro
Tottenham – Serge’a Auriera za 25 mln euro
Manchester City – Benjamina Mendy’ego za 57,5 mln euro i Bernardo Silvę za 50 mln euro
Arsenal – Alexandre’a Lacazette’a za 53 mln euro
A, West Brom wziął Grześka Krychowiaka, ale akurat Tony Pulis szczególnie się przy tym nie wykosztował.
G jak Gylfi
Jedna z najdłuższych przepychanek okienka, która jednak dla zawodnika skazana była na happy end. Paul Clement pomarudził, że takie sytuacje rozwalają mu przygotowania do sezonu, ale tak po prawdzie Gylfi Sigurdsson w tych przygotowaniach nie był już uwzględniany. Wiedział, że chce nowych wyzwań, miał świadomość, że ślinka cieknie na myśl o nim Evertonowi. Do tego stopnia, że został nowym najdroższym nabytkiem w historii tego klubu. Przywitał się z kibicami pierwszy raz wychodząc w podstawowym składzie całkiem przyjemnie:
H jak Hernandez
Mówcie co chcecie, my za „Groszkiem” w Premier League tęskniliśmy. Może trochę ze względu na to, że lubimy też takie historie, jaka za moment się wydarzy, gdy Hernandez wróci na Old Trafford, by mierzyć się z Manchesterem United. Wróci powitany pewnie burzą braw, bo choć nigdy nie był wielką postacią Czerwonych Diabłów, raczej użytecznym jokerem przy Berbatovie, Rooneyu, van Persiem, to na sympatię fanów zdążył sobie zapracować.
Na tych z West Hamu zresztą też.
West Ham’s new chant for chicharito
Credit: @ sportbible #westham #mexico #chant #music #like #follow #football #EFLCup pic.twitter.com/1gQaZxgovZ— Typical_foosbal (@Typical_foosbal) 23 sierpnia 2017
I jak Iheanacho
Kelechi – jak zresztą wskazuje jego drugie imię: Promise – był obietnicą. Obietnicą goli dla Leicester, skoro praktycznie każdy występ w Manchesterze City potrafił wyciskać jak cytrynę. Transfer za 25 milionów funtów miał tylko przypieczętować pewną pozycję w pierwszym składzie Leicester.
Jak się okazuje, tak pewną, że póki co Kelechi ma na koncie osiem minut i wciąż status rezerwowego. Bynajmniej nie tego numer jeden czy dwa do wejścia.
I tak jak spodziewaliśmy się, że kto jak kto, ale on w zespole, w którym nie trzeba walczyć o miejsce z Jesusem i Aguero, powinien odpalić, tak trzeba powiedzieć, że to na dziś jedno z największych (i najdroższych) rozczarowań.
J jak Januzaj
Historia kompletnie w cieniu, a przecież naprawdę przykra. Bo kiedyś o tego chłopaka zabijały się kadry narodowe, dla których mógł grać, a sir Alex jeszcze za nastolatka widział w nim ogromny potencjał.
– Adnan to świetnie wyważony piłkarz. Ma tylko 18 lat, musi jeszcze dojrzeć, ale dobrze balansuje przy piłce, ma dobre przyśpieszenie, radzi sobie z technicznymi zagraniami – chwalił wtedy Belga.
Real Sociedad San Sebastian, gdzie wylądował tego lata, to może nie piłkarskie peryferia, nie zadupie poważnego futbolu. Ale znak, że z Januzaja grajka na poziomie Manchesteru United, do którego zaliczał wejście z buta, to już nie będzie.
K jak Krychowiak
O tym transferze napisali w swoich felietonach i Kuba Olkiewicz całość TUTAJ):
Grzegorz zamieniając PSG na West Bromwich Albion, zamieniając Paryż na przedmieścia Birmingham, zamieniając miasto mody na miasto wytapiania stali pokazuje niesamowitą ambicję i fakt, że wciąż najważniejsza jest dla niego piłka nożna, może też sukcesy z reprezentacją, może też wywalczenie jeszcze kilku porządnych kontraktów, zamiast wypełnienia, choćby i siedzeniem na trybunach, tego jednego, fantastycznego. Jako kibic zespołu Adama Nawałki – bardzo się cieszę. Jako fan jego pracowitości i uporu – również. Ale jako domator, miłośnik długich spacerów z wózkiem po Bałutach i bywalec lokali na Piotrkowskiej zrozumiałbym każdą jego decyzję – łącznie z wybraniem paryskich trybun ponad rosyjski turniej.
I Leszek Milewski (całość TUTAJ)
Krychowiak trafia do Premier League, a zarazem do zespołu, w którym z miejsca będzie miał to, czego potrzebuje – mocną pozycję. WBA nie ma z pomocy następców Okochy i Rai’a, więc bardzo możliwe, że od Krychowiaka będą wymagać również okazjonalnego kreowania gry. I świetnie, bo w polskiej kadrze również tego chcielibyśmy od niego wymagać, będzie wykształcał to, co jest potrzebne reprezentacji.
Wątpię, by West Bromwich z perspektywy Celii było wymarzonym wyborem.
Wątpię, by z perspektywy Grześka był to klubu, na który liczył. Nie wiem czy to najlepsza możliwa odskocznia do lepszego klubu.
Ale z perspektywy kibiców reprezentacji?
Z perspektywy kibiców reprezentacji Grzegorz Krychowiak, ostatnio będący bliżej roli gniazdowego PSG niż piłkarza, zaczyna skrojony na miarę roczny obóz przygotowawczy przed mundialem w Rosji.
Nie będziemy się specjalnie powtarzać.
L jak Lukaku
Życie lubi płatać figle. Nie zagłębiając się w szczegóły, życie Lukaku spłatało mu następującego psikusa:
– już jako nastolatek z Anderlechtu trafił do wymarzonej Chelsea
– tam nie dostał prawdziwej szansy od Jose Mourinho, ruszył więc przez Birmingham do Liverpoolu, gdzie zachwycił wszystkich w barwach Evertonu, dorastając jako napastnik
– naturalną koleją rzeczy stał się więc transfer do United, gdzie czekał na niego… Mourinho
Teraz jednak na brak szansy nie może narzekać. Tak jak portugalski menedżer nie ma prawa marudzić na temat skuteczności Romelu. No, gdyby tylko lepiej wykonał ten rzut karny w trzeciej kolejce…
M jak Morata
W pierwszych trzech meczach ligowych miał udział przy czterech bramkach, błyskawicznie przekonując do siebie fanów Chelsea. Rozbudzając ich nadzieje na to, że oto z Madrytu przyszedł napastnik co się zowie, który poprowadzi The Blues do trofeów, a sam włączy się do walki o koronę króla strzelców. Tak można było pisać trzy lata temu po debiutanckich tygodniach Diego Costy, tak też trzeba teraz pisać o początkach Alvaro Moraty na Stamford Bridge – pisaliśmy po ostatnim ligowym meczu Chelsea. Morata znakomicie wkomponował się w ekipę The Blues i trzeba powiedzieć, że mimo przegranej walki o Lukaku, nagroda pocieszenia dla Antonio Conte może mieć naprawdę słodki smak. Dziś Morata ma tyle samo goli i o dwie asysty więcej od Belga.
N jak Nemanja
Nie był to może jeden z najgłośniejszych transferów okienka, ale jeden z dwóch na absolutnym szczycie Premier League. Mourinho trochę zakochał się w Maticiu jeszcze jako szkoleniowiec Chelsea i okazji na sprowadzenie Serba do United po prostu nie mógł przepuścić. I tak jak ściągnięcie Romelu Lukaku (po wygranej batalii o napastnika z The Blues) było ruchem znacznie bardziej medialnym, tak kto wie, czy dla losów tytułu nie będzie ważniejsze podpisanie kontraktu z Maticiem. Bo jego przyjście zdecydowanie uwolniło Paula Pogbę z części obowiązków w defensywie, na czego efekty nie trzeba było długo czekać. Na dziś Pogba to top 3 zawodników w najlepszej formie w całej Premier League. A może nawet top 1.
O jak Oxlade-Chamberlain
I drugi transfer na szczycie, dowód na beznadziejne okienko Arsenalu, ale i na podupadającą renomę tego klubu. Skoro odchodzi gość, który był najlepszym twoim piłkarzem na starcie sezonu, godząc się na zdecydowanie niższe zarobki, to coś zdecydowanie jest nie tak. Oxlade ma w Liverpoolu wreszcie dostać szansę gry na środku i równania do legendy Stevena Gerrarda, którego zawsze stawiał sobie za wzór. Wejście do tak pędzącej, jak The Reds przed przerwą na kadry, drużyny nie należy do najłatwiejszych, ale akurat „Ox” – w przeciwieństwie do większości byłych już kolegów z drużyny – wcale nie jest w mniejszym gazie.
P jak pat
Sytuacja Sigurdssona, który nie grał w Swansea czekając na transfer do Evertonu.
Sytuacja Alexisa, który nie grał w Arsenalu czekając na transfer do Manchesteru City.
Sytuacja Coutinho, który nie grał w Liverpoolu czekając na transfer do Barcelony.
Sytuacja Virgila van Dijka, który nie grał w Southampton czekając na transfer do zespołu z absolutnego angielskiego topu.
Sytuacja Rossa Barkleya, który nie grał w Evertonie czekając na transfer do Tottenhamu bądź Chelsea.
Tak, zdecydowanie pat jest jednym ze słów-kluczy tego okienka.
R jak rekordy
20 klubów wspólnie bijących rekord wydatków w jednym okienku, 9 bijących swoje własne rekordy transferowe. Po prostu – Premier League.
stan na 1.09.2017, 01:00
S jak Salah
Jak na razie – kolejny dowód na to, że piłkarze odpaleni przez Chelsea bardzo często dają ostro do pieca u ligowych rywali. Kevin De Bruyne – wiadomo. Romelu Lukaku – wiadomo. Teraz czas na Salaha, czyli skrzydłowego z jednym, dość poważnym problemem. Żeby strzelić jednego gola potrzebuje (to wnioski na świeżo po meczu z Arsenalem) jakichś trzech dwustuprocentowych sytuacji. Ale też stwarzającego masę zagrożenia pod bramką przeciwnika, szybkiego, ruchliwego. Takiego gościa, który może i irytuje, gdy marnuje kolejną „patelnię”, ale gra przeciwko któremu jest prawdziwym koszmarem dla obrońców.
A, no i oczywiście – rekordowy transfer Liverpoolu.
T jak Transfer Deadline Day
Że działo się naprawdę wiele, o tym zaświadczy lwia część naszej relacji LIVE. Zappacosta i Drinkwater w Chelsea, Llorente w Tottenhamie, Barkley ostatecznie raczej nie w Chelsea, Bony w Swansea, Dragović w Leicester, ważące się do ostatniej chwili losy Alexisa Sancheza i Riyada Mahreza… I to podsumowanie, niemożliwe do napisania aż do późnych godzin nocnych (a i tu bez stuprocentowej pewności, że nad ranem nie pojawi się jeszcze jakaś „oficjalka”). Uff, co za dzień.
W jak Wayne
Kibiców Evertonu chyba już ma po swojej stronie. A przynajmniej sporą ich część. Najpierw rozsądnie stwierdził na powitalnej konferencji prasowej, że przez cały czas, gdy grał w United, spał w pidżamie klubu z Goodison Park. Później dołożył bramkę z Manchesterem City w oficjalnym debiucie dla The Toffees. I przy okazji dał znać, że ma się nieźle i że póki co nie ma zamiaru kończyć kariery czy wybierać się na piłkarską emeryturę do któregoś z krajów, gdzie płaci się za nazwisko, a nie za grę. I dobrze. Bo Rooney to taki typowy angielski zakapior, a przy tym gość cholernie ambitny, który latem chcąc wypracować jak najlepszą formę, podczas wakacji kolegów dzień w dzień ostro zasuwał w ośrodku treningowym Evertonu. Szacunek się należy.
Z jak Zhang Yuning
Chłopak ma 20 lat, więc nie stawiamy na nim grubej kreski, ale transfer zawodnika grzejącego ławę w Vitesse Arnhem (tym samym, gdzie ważną postacią był Vako Kazaiszwili) za kwotę podobną do tej, jaką Southampton płacił za kluczowego piłkarza obrony Lecha, śmierdzi na kilometr. Chęcią ugryzienia przez West Bromwich Albion rynku chińskiego, a nie faktycznym wzmocnieniem. Raz, że Zhang nie miał szans na pozwolenie na pracę, dwa że jako napastnik z jednym golem w Eredivisie w poprzednim sezonie (w 16 meczach) raczej na kolana nie rzucał.
Ujmijmy to tak: nie widzieliśmy jeszcze gościa w grze, ale do poziomu Sun Jihaia to on raczej nie doskoczy.