Reklama

Liverpool poczuł krew. 4:0 z Arsenalem to dopiero początek dobrych wieści

redakcja

Autor:redakcja

28 sierpnia 2017, 16:46 • 3 min czytania 13 komentarzy

Ostatnich kilkadziesiąt godzin to prawdziwy balsam lejący się strumieniami na serca kibiców Liverpoolu. Wydawać by się mogło, że trudno będzie o wiadomość, która fanów z Anfield ucieszy w równym lub większym stopniu niż wygrana 4:0 z Arsenalem, ale passa dobrych wieści zdaje się dopiero zaczynać. Dziś jej kontynuacją jest wyczekiwana całe lato informacja o transferze Naby’ego Keity z RB Lipsk. A wcale niepowiedziane, że na tym się skończy.

Liverpool poczuł krew. 4:0 z Arsenalem to dopiero początek dobrych wieści

Liverpool może bowiem jeszcze bardziej zagrać na nerwach kibicom Arsenalu. Arsene Wenger dopiero co w czwartek przekonywał wszystkich, że Monaco nie chce usiąść do stołu negocjacyjnego w sprawie odejścia Thomasa Lemara, dlatego on temat zarzuca. Nie mija nawet tydzień, a do mediów przecieka informacja o tym, że nieprzyjmujące żadnych ofert za Lemara Monaco mocno zastanawia się nad propozycją… The Reds właśnie.

O ile jednak ewentualne przyjście francuskiego skrzydłowego to wciąż sfera spekulacji (możliwe też, że sporo będzie zależeć od finału sprawy z Coutinho), o tyle w przypadku Naby’ego Keity można już przybijać pieczątkę: „done deal”. Doskonale zorientowany w realiach Liverpoolu Paul Joyce z The Times informuje, że dziś Keita przechodzi badania na Anfield, by podpisać obowiązujący od początku przyszłego sezonu kontrakt. Bijąc rekord Christiana Benteke i stając się nowym najdroższym piłkarzem w historii The Reds, wartym dla Liverpoolu 48 milionów funtów.

Za co tak słono płacą The Reds? Za nowoczesną „ósemkę”, niezmordowanego wojownika środka pola, który idealnie potrafi połączyć defensywę z ofensywą. Zawodnikiem niemal równie upierdliwym (w pozytywnym tego słowa znaczeniu) dla rywali, co grający w Premier League już od ładnych paru lat N’Golo Kante, a jednocześnie lubiącym się podłączyć do akcji ofensywnej. Dysponującym zarówno dobrym otwierającym podaniem (7 asyst w poprzednim sezonie Bundesligi), jak i dryblingiem (2,7 dryblingów na mecz, mniej w całej Bundeslidze tylko od Ousmane Dembele). No i potrafiącym wykończyć akcję, czego dowodem 8 trafień z poprzednich rozgrywek. Nieprzypadkowo całe lato trwało przeciąganie liny między Liverpoolem a Lipskiem, bowiem zawodników o takiej charakterystyce i tak wysokiej piłkarskiej jakości nie da się zastąpić ot tak.

Umowa, w ramach której Keita trafi na Anfield za rok, jest więc korzystna dla obu stron. Dla Liverpoolu – bo choć nie wzmocni się od razu, to wie już, że nikt nie przejmie Gwinejczyka na ostatniej prostej i że na sto procent od 1 lipca 2018 w szatni na Anfield jedna z szafek będzie należeć do niego. A dla Lipska – bo nie musi szukać następcy na gwałt, ba, tenże następca sprowadzony odpowiednio wcześnie będzie mieć jeszcze okazję, by podpatrzeć to i owo właśnie u Keity.

Reklama

Martwić może się natomiast reszta rywali o najwyższe miejsca w Premier League. Bo nieco ociągający się do tej pory na rynku transferowym Liverpool zdecydowanie poczuł krew. I wydaje się, że to nie ostatnia świetna wiadomość dla jego stęsknionych za trofeami kibiców.

Najnowsze

Anglia

Komentarze

13 komentarzy

Loading...