Dariusz Marzec, prezes Ekstraklasy SA, udzielił wywiadu „Sportowym Faktom”. Niestety, trudno nie odnieść wrażenia, że ktoś tu uważa ludzi za idiotów, którzy kupią każdą PR-ową ściemę. Po lekturze, czujemy się jakbyśmy przebrnęli przez cały rozdział z poradnika o nawijaniu makaronu na uszy.
Spora część rozmowy dotyczy rzecz jasna kontraktu z Lotto. – Po pierwsze, liczby są tajemnicą handlową kontrahentów. Bezrefleksyjne ujawnianie jakichkolwiek wielkości nie służy nikomu – mówi na wstępie Marzec, ale powinien raczej powiedzieć: liczby BYŁY tajemnicą, a ich ujawnienie nie służy nam, bo nas kompromituje.
Przypomnijmy – chodzi o 5 milionów rocznie plus VAT. Do podziału na 16 klubów.
– Jednak mówienie o nich (sumach – red.) bez analizy sytuacji rynku sponsoringowego, wiedzy na temat kontraktu i jego szczegółów, prowadzi do błędnych wniosków. Zarząd Ekstraklasy przestrzega dobrych zasad biznesowych i nie ujawnia treści poufnych. Mogę powiedzieć tylko tyle, że kontrakt z LOTTO to obecnie drugi największy taki kontrakt w Polsce w zestawieniu lig i związków sportowych i blisko pierwszej 10 w Europie, jeśli chodzi o ligi piłkarskie z najwyższych poziomów rozgrywkowych. A przede wszystkim spełnia oczekiwania obu stron.
Tak, kontrakt tak bardzo spełnia oczekiwania obu stron, że właściciel największego klubu w Polsce powiedział publicznie, że lepiej byłoby w ogóle go nie podpisywać, niż brać takie ochłapy. Rzeczywiście, Dariusz Mioduski jest cały w skowronkach!
Ale pochylmy się na tym, co powiedział Dariusz Marzec.
„Kontrakt z LOTTO to obecnie drugi największy taki kontrakt w Polsce w zestawieniu lig i związków sportowych”.
To bardzo piękne zdanie. Pytanie brzmi natomiast – a niby który to kontrakt miałby być i czy miejsce numer dwa nie jest najniższym na jakie da się spaść? Lotos płaci około 13 milionów rocznie PZPN-owi, Marzec twierdzi, że 5 milionów od Lotto to wartość numer dwa. Ale kto miałby go wyprzedzić? Polski Związek Bobslei i Skeletonu? Polski Związek Bokserski? Prezes zdecydowanie najpotężniejszej ligi sportowej w kraju mówi: – Jest super, mamy kontrakt numer dwa!
No, po prostu wspaniale.
Ale żeby jeszcze mu zmącić humor to dodamy, że to miejsce numer dwa też jest umowne. PGE płaci za sponsoring ligi żużlowej 3,3 miliona złotych rocznie, ale w tej lidze występuje tylko osiem klubów. To oznacza, że każdy z nich otrzymuje ponad 400 000 złotych rocznie. Natomiast 5 milionów podzielone na 16 klubów daje nieco ponad 300 000 złotych rocznie.
„Blisko pierwszej 10 w Europie, jeśli chodzi o ligi piłkarskie z najwyższych poziomów rozgrywkowych”.
Ale jak blisko? Bardzo blisko czy tylko trochę blisko? Kto nas wyprzedza i jakie są wartości? Prosimy o konkrety. Bo naszym zdaniem konkrety są takie, że wyprzedza nas TRZECIA LIGA niemiecka.
No dobrze, ale prezes mówił o najwyższych poziomach rozgrywek. No więc jak blisko jesteśmy? Czy tak blisko pierwszej dziesiątki jak rok temu Ruch Chorzów na liście klubów z najlepszymi prognozami spośród wszystkich w ekstraklasie? Był dość blisko pierwszej dziesiątki, naprawdę.
Musimy sobie wyjaśnić jedno. Anglia, Niemcy, Belgia, Norwegia, Szwecja, Albania, Białoruś, Bułgaria, Kazachstan, Litwa, Luksemburg, Macedonia, Mołdawia, Serbia i Ukraina w ogóle nie mają sponsorów tytularnych. A krajów w Europie nie jest milion, tylko kilkadziesiąt.
Sponsorów znajdziemy w takich krajach jak Dania, Czechy, Włochy, Rosja, Holandia, Portugalia, Grecja, Szkocja, Austria, Bośnia i Hercegowina, Chorwacja, Estonia, Finlandia, Irlandia, Islandia, Łotwa, Malta, Rumunia, Słowacja, Słowenia, Szwajcaria, Turcja, Węgry. Razem – 23 kraje plus Polska. Jak odrzucimy te piłkarsko skrajnie niepoważne i malutkie ligi – czyli wykreślimy Estonię, Finlandię, Irlandię, Islandię, Łotwę, Maltę, Słowenię, Bośnię i Hercegowinę – zostanie 15 krajów. Plus Polska.
Wśród tych 14 krajów będzie Słowacja (5 milionów mieszkańców), Dania (5 milionów mieszkańców), Chorwacja (4 miliony mieszkańców), Szkocja (5 milionów mieszkańców)… I oto prezes ligi z 38-milionowego kraju mówi, że wśród tych 16 krajów – w tym kilku malutkich, o nieporównywalnym potencjale – mówi z dumą, że – UWAGA! – jesteśmy blisko pierwszej dziesiątki!
Jak to powiedział klasyk: – Brawo, kurwa! Jeszcze proszę się zgłosić po premię uznaniową!
I niewykluczone, że myśli o premii rzeczywiście przeszły mu przez głowę, skoro mówi: – Mimo to, i tu pewnie pana zaskoczę, mamy zbliżone wyniki do PZPN, jeśli chodzi o komercjalizację naszych pakietów.
No dobrze, rzeczywiście zaskoczył. PZPN z komercjalizacji swoich pakietów ma około 35 milionów złotych rocznie. Najwyższy kontrakt ESA to 5 milionów. Jeśli wierzyć prezesowi – a to mimo wszystko odradzamy – pozostałe umowy z Aztorin, OShee, Adidasem oraz Henrykiem Kanią przynoszą 30 milionów, co oznaczałoby średnią wartość umowy w wysokości 7,5 miliona złotych. Ale zaraz, zaraz, to przecież niemożliwe! Rekordem jest przecież 5. Ponadto zejdźmy na ziemię – tak naprawdę wartość każdej z tych umów jest mała i bylibyśmy baaaardzo zdziwieni, gdyby którakolwiek z nich oznaczała w gotówce więcej niż 2 miliony złotych rocznie. Adidas daje piłki i w sumie to by było na tyle.
Prosimy więc pana Marca – jak już chce nas nabijać w butelkę i zestawiać przychody, to niech wykaże się odrobiną kreatywności. No, chyba że nie mamy racji – to niech ujawni wartość tych kontraktów i nas zgasi. Ale przecież sam na początku powiedział, że nie ujawni.
A co się stało, że kontrakt z T-Mobile wart był 16 milionów złotych (plus 4 miliony bonusów)? A teraz mamy 5 baniek plus bonusy z jakiejś zdrapki?
– Dużym uproszczeniem jest porównywanie rynku współczesnego do tego sprzed 10 lat. Dzisiaj globalne koncerny wolą inwestować w wielkie europejskie i światowe projekty, zaś polskie firmy lokalne poszły w obszar sprzedaży i dystrybucji, nie czystego sponsoringu. Rynek jest zupełnie inny niż był kilka lat temu. Warto zauważyć, że rekordowy kontrakt np. z T-Mobile łączył się z potrzebą rebrandingu firmy (przejęcie Ery – red.). Takie okazje zdarzają się raz na kilkanaście lat.
Panie Darku, kontrakt z T-Mobile obowiązywał od 2011 do 2015 roku. To nie była więc umowa sprzed 10 lat, jak pan twierdzi. Ponadto z pańskich słów można wywnioskować, że generalnie marketing jako taki się zwija, co jest totalną głupotą, bo nakłady na reklamę w Polsce rok w rok rosną i w przyszłym roku powinny po raz pierwszy przekroczyć 7 miliardów złotych. Wystarczyłoby zresztą porównać wartość kontraktów reklamowych na koszulkach klubów piłkarskich. Czy Lech Poznań dostaje teraz więcej czy mniej niż dostawał poprzednio? Podpowiemy – więcej. Czy Legia po zmianie sponsora głównego dostała więcej czy mniej? Podpowiemy – więcej.
Naprawdę, to że Ekstraklasa zeszła z kontraktu 16+4, przez 8+2, aż do 5+1, to naprawdę nie efekt trendów na rynku. Jedyny trend jaki dostrzegamy jest taki, że za chwilę może to być 2+0,5 i nawet niewykluczone, że 0,5 w płynie, a nie w banknotach.
Ale na koniec prawdziwa perełka. „Zresztą kwoty przekazane klubom z tego kontraktu będą zbliżone do tych z zeszłego sezonu, ponieważ utrzymując obecnego już sponsora zaoszczędzimy około miliona złotych na różnych kosztach, jak np. produkcji brandingu stadionowego czy telewizyjnego. Bo on już zwyczajnie tam jest od zeszłego sezonu. Tego na przykład już nie napisano”.
No tak, jest to tak samo mądre jak stwierdzenie, że Lech powinien zostać ze swoim poprzednim sponsorem głównym (zamiast podpisać korzystniejszą umowę), ponieważ nie musiałby wydawać pieniędzy na nowe koszulki i bandy.
Panie prezesie, stosowaliście całkiem dobrą taktykę – siedzieć cicho jak mysz pod miotłą i udawać, że kontraktu z Lotto nie ma. Ale nie, pan nie wytrzymał. Zgadzamy się z panem, że jeśli jedna strona schodzi z kontraktu 16+4 do kontraktu 5+1, a druga to krytykuje, to ktoś się nie zna na marketingu. Rozbieżność dotyczy tego, kto się faktycznie nie zna.