Reklama

Oto nowy król pływania. Poznajcie następcę Michaela Phelpsa

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

10 sierpnia 2017, 15:22 • 4 min czytania 9 komentarzy

Po zakończeniu kariery przez Marka Spitza Amerykanie czekali aż trzy dekady na bohatera, który dorówna mu wyczynami w basenie. Był nim, naturalnie, Michael Phelps, który po igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro powiedział „pas”. Jankesi nie będą musieli wypatrywać jego następcy przez długie lata, ponieważ ktoś taki już się pojawił. Chłopak nazywa się Caeleb Dressel i jest na najlepszej drodze, by dorównać dwóm rodakom, uważanym przez wielu za najlepszych pływaków w historii dyscypliny.

Oto nowy król pływania. Poznajcie następcę Michaela Phelpsa

Prowadzenie auta po alkoholu. Palenie trawki. Podejrzenie o zdradzanie swojej kobiety z transseksualną byłą dziewczyną. To lista „wyczynów” Phelpsa. Tak, najbardziej utytułowany z olimpijczyków w zdecydowanie nie jest aniołkiem. Może i obecnie się ustatkował, ale kiedyś naprawdę lubił się zabawić. Porównywany do niego na każdym kroku Dressel to totalne przeciwieństwo Michaela. Z mistrzem z Baltimore łączą go talent i umiejętność podjęcia katorżniczej pracy, cała reszta ich dzieli.

– Spokojny i ułożony – to pierwsze dwa przymiotniki jakie przychodzą mi do głowy, gdy myślę o Caelebie – mówi nam Łukasz Drzewiński, trener z sekcji pływackiej Legii Warszawa, który spędził niedawno z Amerykaninem cały dzień. Dressel pojawił się bowiem w naszej stolicy i… gościł na meczu mistrzów Polski z Astaną, na który zaprosił go dobry znajomy z uczelni, czyli nasz pływak Jan Świtkowski.

WARSZAWA 02.08.2017 REWANZOWY MECZ III RUNDA KWALIFIKACJE LIGA MISTRZOW SEZON 2017/18: LEGIA WARSZAWA - FK ASTANA 1:0 --- UEFA CHAMPIONS LEAGUE SECOND LEG THIRD QUALIFYING ROUND MATCH: LEGIA WARSAW - FC ASTANA 1:0 CAELEB DRESSEL FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

– Ujął mnie swoją skromnością. Mam wrażenie, że był bardziej przestraszony poznaniem nas niż my jego, a przecież to już teraz jest wielki mistrz – dodaje Drzewiński.

Reklama

Łukasz absolutnie nie przesadza – na zakończonych niedawno pływackich mistrzostwach świata w Budapeszcie biało-czerwoni wywalczyli jeden krążek, a sam Caeleb zdobył… siedem medali. Wszystkie były jednego koloru – złotego! To drugi zawodnik w historii, który na MŚ popisał się takim wyczynem. Pierwszym był, a jakże by inaczej, Phelps w 2007 roku w Melbourne. Oczywiście po wszystkim Dressel musiał się nasłuchać dziesiątek pytań na temat swojego poprzednika. Nie sprawiały mu jakiejś wielkiej radości. Odpowiadał więc spokojnie i nudnawo: „zdaję sobie sprawę z tego, iż porównania są nieuniknione, ale jestem zupełnie inną osobą niż Michael”, bla bla bla.

Amerykanin dokonał jednak czegoś, co nie udało się Phelpsowi, mianowicie wygrywał trzy finały w ciągu jednego popołudnia, a dokładnie rzecz biorąc dwóch godzin! Okazał się wówczas najlepszy na 50 m stylem dowolnym, 100 m delfinem i w sztafecie 4x 100 m dowolnym. Szczególnie zaimponował na tym drugim dystansie, na którym osiągnął wynik 49,86, zaledwie o 0,04 gorszy od RŚ Phelpsa. Tyle że Michael ustanowił go jeszcze za czasów superszybkich poliuretanowych strojów. Odkąd zakazano ich używania, nikomu nie udało się złamać granicy 50 sekund…

Po wszystkim zmęczony Caeleb zdołał jeszcze wysapać, że to był bardzo trudny dzień, który kosztował go wiele nie tylko pod kątem fizycznym, ale i psychicznym. O jego umiejętnościach pływackich opowiada nam Drzewiński:

– Moim zdaniem w historii pływania nie było zawodnika, który byłby szybszy na pierwszych piętnastu metrach niż Caeleb. Ma nieprawdopodobną dynamikę i jeszcze coś, co widać gdy płynie motylkiem. Przy każdym kopnięciu nogami robi wtedy coś dziwnego ze stopą, nie potrafię tego dokładnie wytłumaczyć, ale wiem jedno – każdy taki ruch daje mu mniej więcej 10 cm przewagi nad przeciwnikami. A o tym, jak to dużo przy wyrównanej stawce zawodników, nie muszę chyba przypominać.

Caeleb jest tylko dwa centymetry niższy Michaela, ale zdaniem Drzewińskiego Phelps sprawia na żywo wrażenie dużo większego od swojego następcy.

– Natomiast Dressel jest bardzo umięśniony, powiedziałbym nawet, że tak wyrzeźbiony, iż bije od niego blask. Co jeszcze zapamiętałem z naszego spotkania? Typowy młody chłopak, czyli lubi to, co teraz jest modne – kolorowe skarpetki i gadżety w stylu iPhone’ów. Poza tym jego znajomi opowiadali mi, że jest bardzo religijny i totalnie nie lubi imprezować.

Reklama

Czytając teksty o amerykańskim zawodniku napotkaliśmy właściwie tylko jedną informację o jego wpadce. Nie wiąże się jednak ona z piciem, uprawianiem seksu czy narkotykami. Nie, chodzi bowiem o… niezbyt ładny tatuaż, który Dressel zafundował sobie kilka lat temu:

caeleb-dressel-2016-o-trials-5504-720x500

Kibice i dziennikarze się z niego nabijali (ci drudzy pisali: „typowa Floryda style”), na szczęście współczesna technika pozwala szybko usuwać tego typu błędy młodości, co też Caeleb zrobił. Więcej jego grzechów nie poznaliśmy, oczywiście ma jeszcze czas, by je popełnić, przy takiej liczbie medali soda jest bardzo możliwa, ale kto wie, może jednak Dressel się przed nią uchowa?

Na razie bardziej niż ewentualne profity wynikające z bycia sławnym zajmuje go co innego – igrzyska olimpijskie. Caeleb chciałby w 2020 roku w Tokio dać show podobny do tego Spitza z 1972 z Monachium (7 x pierwsze miejsce) lub Phelpsa z 2008 z Pekinu (osiem zwycięstw). Co ciekawe, 21-latek ma już na swoim koncie dwa złota IO, ale umówmy się – na pewno nie smakowały mu tak, jak ewentualne triumfy za trzy lata. Po pierwsze dlatego, że sięgał po nie w cieniu odchodzącego Michaela, po drugie oba medale wywalczył w sztafetach, a nie indywidualnie…

KG

Fot. FotoPyk, Facebook

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Hiszpania

Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Radosław Laudański
0
Po wielu latach zobaczymy rywalizację Realu z Milanem, czyli święto imienia Carlo Ancelottiego

Komentarze

9 komentarzy

Loading...