Dwa dni na Hungaroringu były jak magiczna podróż w czasie. Robert Kubica znów jeździł bolidem Formuły 1, inżynierowie znów byli pod wrażeniem, kibice z Polski znów szaleli i robili świetną atmosferę. Teraz rzecz w tym, żeby ta „podróż do przeszłości” była kontynuowana. Zadajemy 10 pytań, które pozwolą odpowiedzieć na to najważniejsze: czy Kubica wróci do Formuły 1.
1. Czy Kubica jest gotowy do jazdy w Formule 1?
Zdecydowanie. 142 okrążenia w najszybszym od wielu lat bolidzie to wystarczająca odpowiedź. Tym bardziej, że Kubica kręcił bardzo dobre, a co najważniejsze – wyjątkowo regularne czasy.
W czasie jednego dnia przejechał dystans odpowiadający dwóm wyścigom o Grand Prix Węgier. Wszystko w upale i przy ogromnej presji. W przeciwieństwie do testu z czerwca, na Hungaroringu był tłum dziennikarzy, fotoreporterów i operatorów oraz ładnych kilka tysięcy kibiców. Polski kierowca wytrzymał presję i upał, znakomicie poradził sobie z bardzo trudnym do prowadzenia bolidem.
Wszystko wskazuje na to, że ograniczenia prawej ręki Kubicy – choć oczywiście są – nie przeszkadzają w jeździe bolidem Formuły 1 na najwyższym poziomie. Problemu nie stanowi także forma fizyczna. Kierowcy po wyścigu są wyczerpani. Robert przejechał dwa i tryskał energią.
2. Czy poradzi sobie na wszystkich torach?
Pytanie jak najbardziej zasadne. Z nie do końca sprawną ręką może sobie poradzić na łatwiejszych technicznie torach, z mniejszą liczbą ciasnych zakrętów. Ale co wtedy, gdy zrobi się bardzo tłoczno na przykład na ulicznym torze w Monte Carlo? Przecież żaden zespół nie zdecyduje się zatrudnić kierowcy, którego trzeba będzie kilka razy w sezonie zastąpić rezerwowym.
Idealnie wyszło, że testy odbywały się akurat na Hungaroringu. To bardzo trudny technicznie tor, wyjątkowo wymagający. Kierowca non stop pracuje kierownicą, wyjątkiem jest jedynie prosta startowa, na której może przez kilka sekund odpocząć. Jak ocenił Nico Hulkenberg, kierowca Renault, Hungaroring to tak trudny i wymagający tor, że jeśli ktoś poradzi sobie na nim, poradzi sobie także na każdym innym. – Zgadzam się z tym, co powiedział Nico – mówi Kubica.
3. Czy naprawdę chce wrócić do F1?
Ze wszystkich sił. Robert po wypadku na trasie rajdu wiele razy był zapraszany jako gość na wyścigi Formuły 1. Żadnego zaproszenia nie przyjął. – Jeśli znów zobaczycie mnie w padoku Formuły 1, to tylko z kaskiem w ręku – mówił od początku i słowa dotrzymał.
Aby znów usiąść za kierownicą bolidu F1 przeszedł niesamowicie trudną drogę. Po wypadku na rajdzie tak naprawdę walczył o życie, przez rok zmagał się z potwornym bólem. Przeszedł około 20 operacji, setki godzin rehabilitacji. Ostatnie miesiące bardzo ciężko trenował na siłowni i rowerze, żeby być gotowym fizycznie. Wszystko po to, żeby wrócić. Traktuje to bardzo poważnie. – Celem jest powrót do Formuły 1 – mówi. Po czym dodaje: – Ale jeśli się nie uda, nie będę zawiedziony.
4. Czy Formuła 1 potrzebuje Kubicy?
Bez najmniejszych wątpliwości. Kariera Kubicy to w zasadzie gotowy scenariusz filmowy. Jako jeden z nielicznych wszedł do F1 bez wsparcia wielkich sponsorów, w dodatku będąc kierowcą z kraju bez prawie żadnych wyścigowych tradycji. W trzecim starcie zaliczył podium, potem zdobył jedyne pole position dla zespołu BMW Sauber. Przeżył koszmarny wypadek w Kanadzie, po to, żeby rok później odnieść tam jedyne zwycięstwo. Po wypadku na rajdzie walczył o życie. Wygrał, ale wszystko wskazywało na to, że będzie inwalidą, a jedyny kontakt z Formułą 1 będzie miał na ekranie telewizora. Minęło ponad 6 lat, a on wsiadł do bolidu Renault i pojechał tak, jakby z niego nigdy nie wysiadał.
Dziennikarze z całego świata na testach na Hungaroringu byli w zasadzie tylko z jego powodu. Wszyscy podkreślają, że takich, jak Kubica Formuła 1 potrzebuje jak tlenu.
WATCH: ‘A Remarkable Journey – Kubica’s Return To F1’
VIDEO >> https://t.co/glEHbkqrUn #F1 pic.twitter.com/t9zmQBHGvo
— Formula 1 (@F1) August 3, 2017
5. Co wyróżnia Kubicę?
Polski kierowca zawsze był z innej planety. W Formule 1 wielu kierowców to playboye, otaczający się pięknymi modelkami, skupiający się na swoim wyglądzie i zarabianiu wielkich pieniędzy. Są także mistrzami PR-owych gadek. Jeśli powiedzą coś ciekawego, to prawdopodobnie przez przypadek.
Kubica? Dla niego w F1 zawsze liczyła się nie cała otoczka, tylko to, co najważniejsze – ściganie się. Mówi to, co myśli, nie owija w bawełnę. W dawnych czasach był trochę jak cyborg: wszelkie pytania inne niż o podsterowność czy ustawienia bolidu wydawały mu się idiotyczne, czemu nieraz dawał wyraz. Wydarzenia z ostatnich lat bardzo go zmieniły. Wydaje się spokojniejszy, bardziej ludzki. Na Hungaroringu żartował, przeklinał, dzielił się swoimi przemyśleniami, często naprawdę głębokimi.
Pamiętacie powiedzenie Kazimierza Górskiego, który wolał pijanego Gorgonia niż trzeźwego Ostafińskiego? F1 zdecydowanie bardziej potrzebuje pogruchotanego Kubicy po przejściach niż w pełni sprawnego Palmera…
6. Czy kibice pomogą?
3,500 kibiców z Polski na testach przypomniało wszystkim w Formule 1 o tym, co działo się w najlepszych czasach „kubicomanii”. Na Hungaroring potrafiło wtedy przyjechać 60 tysięcy naszych, którzy skutecznie zmieniali wyścig w Grand Prix Polski.
Teraz kibice w biało-czerwonych barwach nudne zazwyczaj testy zamienili w prawdziwe święto. To bardzo ważny argument dla wielu osób. Władze Formuły 1 nie są głupie, wiedzą, że przez brak Kubicy marnuje się ogromny rynek – wyniki oglądalności dziś, a za czasów, kiedy Robert jeździł w F1 są diametralnie różne. Zespoły, które mogą myśleć o zatrudnieniu Polaka, także wezmą to pod uwagę. Setki tysięcy potencjalnych nabywców koszulek, czapeczek i gadżetów – wszystko zostanie dokładnie policzone i skalkulowane.
Generalnie – najlepiej dla zespołu, kiedy kierowca przyprowadza ze sobą wielkiego sponsora. Ale mówimy o kwotach idących w dziesiątki milionów euro, więc w przypadku Kubicy ciężko liczyć na takie wsparcie. Druga dobra opcja to kierowca, który ma za sobą tłum kibiców – tak jak Robert. Nie oszukujmy się – zespoły jeżdżą w F1 po to, żeby się promować, a polski rynek to łakomy kąsek.
7. Gdzie są wolne miejsca?
W F1 jeździ 10 zespołów. Ale to oczywiście nie oznacza, że na Kubicę czeka 20 miejsc. Sytuacja jest mocno skomplikowana, wolnych foteli póki co nie ma. Ale mogą się pojawić.
Na pewno nie ma póki co możliwości, żeby Polak trafił do najszybszych w stawce Mercedesa i Ferrari. Oba zespoły mają zdecydowanego lidera (odpowiednio Lewis Hamilton i Sebastian Vettel) oraz kierowców pełniących rolę pomocnika (Valtteri Bottas i Kimi Raikkonen). Abstrahując nawet od kontraktów obu fińskich kierowców, trudno sobie wyobrazić, żeby Hamilton i Vettel zgodzili się na zatrudnienie tak mocnego rywala, jak Kubica.
W Red Bullu także oba miejsca są zajęte. Daniel Ricciardo i Max Verstappen to ścisła czołówka, żadnego z nich zespół nie zastąpi Polakiem.
Najbardziej realne na ten moment są miejsca w Williamsie oraz oczywiście w Renault. Francuski zespół ma jednego solidnego kierowcę (Nico Hulkenberg, 26 punktów) i jednego słabego (Jolyon Palmer, 0 punktów), który jednak wnosi do budżetu około 8 milionów euro. Kubica takich pieniędzy nie zapewni, ale szefom Renault zdaje się to nie przeszkadzać. BBC poinformowało, że zespół rozpoczął z Palmerem rozmowy w sprawie wykupienia kontraktu. Logiczne wytłumaczenie: szykują miejsce dla Roberta, choć póki co oczywiście zaprzeczają.
8. Kiedy może nastąpić powrót?
W każdej chwili. Z formalnego punktu widzenia praktycznie nie ma przeciwwskazań. Oczywiście, Kubica póki co nie ma superlicencji, czyli dokumentu niezbędnego do jazdy w czasie weekendu Grand Prix. Polski kierowca zapewnia jednak, że superlicencja nie stanowi żadnego kłopotu. Inaczej mówiąc: jeśli będzie potrzebna, to zostanie wydana.
Najbliższy wyścig – o Grand Prix Belgii – odbędzie się w ostatni weekend sierpnia. Jeszcze przed testem Kubicy na Węgrzech pojawiały się głosy, że już w Spa Polak mógłby zastąpić Palmera. Test wypadł znakomicie, co tylko dolało oliwy do ognia, mimo zaprzeczeń ze strony Renault.
Prawda jest taka, że zespoły takie rzeczy starają się załatwiać maksymalnie po cichu, informując o decyzjach najpóźniej, jak to możliwe.
Na Belgii oczywiście sezon się nie kończy. Na początku września jest jeszcze GP Włoch. To także mógłby być symboliczny powrót – Robert od lat mieszka w Toskanii, a na Monzy zaliczył pierwsze podium w F1 (w trzecim wyścigu). Potem zabawa przenosi się do Azji (Singapur, Malezja, Japonia) oraz do Ameryki (USA, Meksyk, Brazylia). Sezon kończy się pod koniec listopada w Abu Zabi.
Aha, zastępowanie jednego kierowcy drugim w trakcie sezonu nie jest bardzo częste. Ale akurat Robert Kubica już raz był bohaterem takiej zmiany. I z całym szacunkiem do Jolyona Palmera, wtedy (w 2006) pozbawił roboty byłego mistrza świata…
9. Jakie są inne możliwości?
Możliwe jest także inne rozwiązanie: Kubica nie wraca w tym sezonie do wyścigów F1, ale zostaje trzecim kierowcą jednego z zespołów, dzięki czemu może jeździć w oficjalnych sesjach treningowych przed kolejnymi Grand Prix. To pozwala mu bardzo dobrze poznać nowy bolid, kompletnie różniący się od samochodów, którymi Polak jeździł do tej pory.
Kubica po 4 godzinach pierwszej sesji na Hungaroringu przeanalizował pewne rzeczy, dzięki czemu po południu jeździło mu się dużo lepiej. – Każda kolejna jazda będzie dużo łatwiejsza – podkreśla. Inaczej mówiąc: powrót jest możliwy już teraz, ale gdyby Kubica mógł pojeździć nieco więcej nowoczesnym bolidem, byłby w stanie wycisnąć z niego jeszcze więcej, poznać go lepiej i dobrze przygotować się do realnego powrotu w 2018.
10. Na co go będzie stać?
Przed wypadkiem na rajdzie Kubica był powszechnie uważany za jednego z najszybszych i najregularniejszych kierowców w F1. Inżynierowie zawsze podkreślali, że to właśnie on dostarcza im najwięcej bezcennych informacji zwrotnych. Po czterech sezonach w BMW Sauber i roku w Renault był już dogadany z Ferrari. Życie brutalnie zweryfikowało te plany.
Kubica przez ponad 6 lat szykował się do powrotu. Propozycje testów w F1 miał już wcześniej. Nie skorzystał. – Zanim się na coś zdecyduję, muszę być pewny, że sobie poradzę – wyjaśnia.
Tak było z rajdami, do których wrócił znacznie wcześniej. Wbrew temu, co sądzą kibice, którzy nie mają o tym sporcie większego pojęcia, Kubica w rajdach radził sobie bardzo dobrze. A trzeba dodać do tego fakt, że niezwykle trudne do opanowania samochody WRC prowadził w zasadzie jedną ręką. Na torze jest znacznie łatwiej, bo nie ma żadnych niespodzianek w postaci kolein, przeszkód na drodze, zbyt blisko stojących kibiców i tak dalej. Tory F1 kierowcy znają na pamięć, tymczasem każdy OS to jedna wielka niewiadoma.
Kilka lat startów Roberta Kubicy w rajdach dało mu bardzo wiele. Najkrócej mówiąc: mimo częściowo niesprawnej ręki jest dziś prawdopodobnie lepszym kierowcą niż przed wypadkiem w 2011 roku. Oby mógł to teraz udowodnić w Formule 1.
JAN CIOSEK