Finishparkiet Drwęca Nowe Miasto Lubawskie. Jedna z największych zagadek polskiej piłki ostatnich miesięcy. Wygrywają wyścig o II ligę z Widzewem i ŁKS-em. Świętują awans do białego rana. A potem wypisują się z gry w wyższej lidze, tracą czołowych piłkarzy, trenera, krąży nad nimi widmo A klasy.
Utarli nosa faworytom, a rozsypują się jak domek z kart. O co tu chodzi? Piłkarze napisali do nas chcąc rzucić nieco światła na wydarzenia minionego sezonu. Ich historia nie mówi wszystkiego, bo jak to w życiu bywa: nie ma czerni i bieli, są tylko odcienie szarości.
JESTEM SZEJKIEM NOWEGO MIASTA, CZYLI PREZES
Źródło: Kurier Iławski
***
– Zobacz jak go zapisałem. Z niczym innym się nie kojarzy – jeden z piłkarzy pokazuje mi kontakt do Zygmunta Dąbrowskiego, oznaczony wymownymi emotikonami: drink z limonką i parasolką. – Miał swój cykl. Np: sobota mecz, pije. Niedziela odpoczywa. Poniedziałek odpoczywa. We wtorek lub środę lubił, to czwartek i piątek odpoczywał. Żona go tylko woziła. Kiedyś po pijaku przyszedł nas obrażać do szatni to wywrócił się na piłce. Na hotelu przy stadionie robili huczne posiedzenia zarządu. Stadion należy do miasta, mieli czas do 22. Bywało, ze wypraszała ich ochrona. Była taka sytuacja, że do portierki też obrażał w hotelu. Krzyczał, ze on rządzi klubem, że jest nowomiejskim szejkiem – mówi mi jeden z piłkarzy.
Niższe ligi potrafią być piekiełkiem. Pieniędzy nie ma, obsuwy są normalnością, a przecież wykonuje się pracę, przelewa pot, ryzykuje zdrowie. Chłopaki kilka razy podkreślają: problemów z pensjami nie było nigdy. Wszystko na czas.
Ale skoro w III lidze, gdzie co drugi klub ledwo wiąże koniec z końcem, gdzie mniejsze i większe niesnaski są na porządku dziennym, piłkarze sami zgłaszają się do prasy, by pojechać z prezesem, to co tam musiał być za sajgon?
Wiem, że ich niechęć pewnie tu i tam koloryzuje historie. Ale ta niechęć nie wzięła się znikąd. Niektóre z historii są tak kwieciste, że zwyczajnie bardziej prawdopodobne jest, że się zdarzyły, by wymyślić tego nie sposób.
***
Pierwsze wrażenie. Przyjechałem podpisać umowę. Patrzę, siedzi chłop. Koszula rozchełstana, piwo, faja.
– Gdzie do pana prezesa?
– To ja jestem.
Jaki jest Zygmunt? Myśli, że jak ma pieniądze, to może gardzić ludźmi. Nie szanuje ich. Najlepiej z nim mają żulkowie, którym postawi piwo, pizzę, wrzuci żetony do automatów. Jego przydupasy przyjadą na pseudozebranie zarządu, nachlają się za jego i też jest okej. Ale on myśli, że wszyscy tak będą podchodzić. Sam ustala wszystkie zasady. Traktuje ludzi jak niewolników.
***
Mówi się, że Finishparkiet to pieniądze, ale oprócz wypłat nie ma tam nic. Masażysty nie było przez dwa lata. Izotoniki, odżywki – nic. A każdy myśli, że tam było kolorowo.
LM: Skąd opinie, że w Nowym Mieście jest kolorowo?
Od znajomych ze środowiska. Spotykam się z kolegą, on mówi: ale u was to super, co nie? Fajnie o was mówią. Macie pieniądze, boiska, wszystko. Nie zaprzeczę – wypłaty, boiska, faktycznie są. Ale idziesz na trening i nie wiesz co cię czeka. Czy nie przyjdzie i nie wyzwie cię od baranów, idiotów.
Wydzwaniał w nocy do ludzi i wyzywał. Najczęściej po pijanemu. Wiesz ile u mnie zarabiasz? Co ty odpierdalasz? Gdzie ty jesteś, masz być w Nowym Mieście? Chuj mnie to obchodzi, kto ci płaci? Albo mówił: wypierdalam cię, już tu nie grasz! Do trenerów w środku nocy potrafił zadzwonić, powiedzieć “jesteś nikim, już tu nie pracujesz”, a rano przychodził na trening i udawał, że nic się nie stało.
Traktuje ludzi, którym płaci, jak niewolników. Zawsze wytykał – ile kto zarabiał. A to zmuszała ta osoba, by podpisał z nią umowę?
Raz wziął zawodnika z przeszłością w Ekstraklasie. Ten piłkarz dostał świetne warunki finansowe, a także mieszkanie. Czy to jego wina, że podpisał dobrą umowę? Tam jest tak, że im więcej zarabiasz, tym gorzej grasz, bo jest szalona presja i jesteś na celowniku Zygmunta. Z tym zawodnikiem dwa miesiące było w miarę, a potem zaczął go gnębić, szykanować i wyzywać. To podłapali jeszcze kibice i poszło. Potem wyrzucił go z mieszkania. Dobry piłkarz.
***
3.03.2014. NoweMiasto.com.
Stare porzekadło mówi, że nie wchodzi się do tej samej rzeki. Sytuacja w nowomiejskim klubie dzisiaj jest diametralnie inna. Inne są też oczekiwania kibiców niż dziesięć lat temu. Cieszy powrót dawnego sponsora, tym bardziej, że jest to wejście głęboko przemyślane.
– Dałem sobie aż pięć lat czasu żeby coś zrobić. Oczywiście marzy mi się powtórzenie sukcesu sprzed dziesięciu lat, byłoby fajne na stulecie klubu, gdzieś tam zagrać jeden, dwa mecze w pierwszej lidze albo drugiej, ale to jest tylko sport i trudno tak przewidzieć. Nie będą robić niczego na hurra za olbrzymie pieniądze, bo to już kiedyś zrobiłem i wyszło jak wyszło, szybko było, sukces był, a potem niestety zostały wspomnienia.
Blog “PiłkarskaMafia” autorstwa Dominika Panka.
Drwęca Nowe Miasto Lubawskie kupowało mecze w sezonach 2003/04 i 2004/05. Pieniądze na łapówki przekazywał właściciel klubu Zygmunt D., a pomagali mu toruński sędzia Andrzej M. i nieżyjący już działacz Drwęcy Jan O.Informacje o niektórych meczach oskarżeni ujawnili prokuraturze nie odpowiadają więc za te czyny.
6 listopada 2004 Mazowsze Grójec – Drwęca Nowe Miasto Lubawskie 0:0. Sędzią głównym był Piotr B., obserwatorem Andrzej K.
Na kilka dni przed meczem Andrzej M. (na polecenie prezesa i sponsora klubu Zygmunta D.) zadzwonił do do sędziego i zaproponował mu spotkanie.Tam wręczył mu 5 tys. zł. za pomoc w zwycięstwie oraz na załatwienie sobie wysokiej noty u obserwatora. Osobno Jan O. przekazał Andrzejowi K. 2 tys. zł.
Mecz zakończył się remisem 0-0. Po meczu Zygmunt D. zażądał połowy pieniędzy od sędziego.Arbiter po kilku dniach oddał pieniądze.
13 kwietnia 2005 ŁKS Łomża – Drwęca Nowe Miasto Lubawskie. Sędzią głównym był Dariusz G. Andrzej M. przed spotkaniem chciał wręczyć sędziemu 5 tys. zł za pomoc w wygranej Drwęcy. Ten jednak odmówił. Nie zgodził się także na 10 tys. Zygmunt D. zdenerwowany sytuacją miał grozić Andrzejowi M. utratą pracy.
Zygmunt Dąbrowski stał lata temu za awansem Drwęcy do dzisiejszej I ligi. Spadli szybko z hukiem, do bezpiecznego miejsca brakowało dziewięć punktów. Za wysokie progi.
Klub zaczął pikować. Wyhamował dopiero w okręgówce, oczywiście już bez Dąbrowskiego. W 2010 prezesem Drwęcy został Robert Karczyński, który dźwignął klub i chłopakami z regionu zrobił awans. Uratował Drwęcę w najczarniejszej godzinie. Gdy wszedł do klubu Dąbrowski, Karczyński pozostał na stanowisku prezesa. Niestety, Dąbrowski preferuje autorytarne rządy i zasłużonego działacza, prawdziwego pasjonata, uczynił figurantem. Karczyński, za którym kibice stoją murem, złożył dymisję.
Dąbrowskiemu w pierwszym sezonie panowania, mimo nakładów i zaciągu, nie udało się awansować. W konsekwencji III liga to efekt przejęcia licencji Barkasu Tolkmicko.
Dąbrowski przez wyrok za korupcję nie może być prezesem. Aktualnie to stanowisko piastuje jego żona, wybrana w wyborach wśród pracowników klubu.
Była jedynym kandydatem.
Tylko jeden głos był przeciw jej kandydaturze.
Według opinii piłkarzy, zagłosował tak sam Dąbrowski.
“Dyrektor sportowy i główny sponsor”.
***
Sytuacja po remisie na wyjeździe. Jedziemy, a trener cały czas z nim na telefonie. Gadali naprawdę długo. W końcu trener się wkurwił, wyłączył telefon. Miał trzydzieści nieodebranych połączeń, gdy Zygmunt zadzwonił do kierowcy, kazał mu się zatrzymać, a potem powiedział, że ruszą dalej dopiero, jak trener odbierze telefon.
***
Nowe Miasto jest bardzo małe. Dziesięć tysięcy mieszkańców. Jedna ulica przez całe miasteczko, do tego rynek. Kupił jednorodzinny domek od starszych państwa i tam ulokował część zawodników. Inni są w hoteliku przy stadionu. Najbardziej go denerwowała nieskoszona trawa na Brzozowej. Jak podjechał pod hotel, to dzwoniliśmy do Brzozowej, żeby tam się ogarnęli, bo będzie robił awantury.
Na warunki złego słowa nie powiem. Ale znowu – chodzi o traktowanie.
Przyjechały żony chłopaków, niektóre z dziećmi. Wiadomo, nie widzieli się dawno. A on potrafił wejść i powiedzieć: – co te dziwki tutaj robią?
Siedzisz sobie w domu wieczorem. Człowiek jest normalny. Chcesz się napić piwa. Albo dwóch, nie będę ściemniał. I będąc dorosłym człowiekiem, dobijającym do trzydziestki, masz się martwić, że ktoś cię skontroluje? Będzie wypominał pół roku, że się niby nachlałeś, bo na piwie cię złapał? Jak sam wywraca się na piłkach po pijaku w szatni? I mówił, że przez to przegraliśmy – że niby pijemy.
***
Przychodzi płacenie wypłat. Siadałeś z nim, wokół pięciu innych podpowiadaczy. “Wy jak dziady grata”, takie wiesz, zawsze coś chwilę pogadał, ale na zasadzie obelgi.
Po porażce, powiedział, że nie będziemy mu niszczyć trawy. Jeździliśmy na boisko szkolne pięć kilometrów do wioski za miastem. Tam dwie bramki. Jakieś dziury. Kiedyś mieliśmy trening z trenerem Talikiem, mówi – uważaj, bo tu kupa psia leży. Tam ludzie ogniska robili, szkło leżało porozbijane o budki rezerwowych.
Jeździliśmy tam mając trzy własne boiska.
***
Czasem miałem wrażenie, że po prostu lubi się na nas wyżyć. Śmialiśmy się w szatni – o, nie wygraliśmy, to na pewno Zygmunt przyjdzie. Takie małostkowe rzeczy jak zabranie obiadów. Jak nie danie pensji w piątek, gdy wypadał dziesiąty, a powiedzenie “bo przepijecie, a jest mecz”.
***
Nas skrzywdził tym, że nie wypłacił premii, które wywalczyliśmy na boisku. Nie chodzi nawet o pieniądze za awans, ale za wygrane mecze. Zamroził te premie, miały być wypłacone najpierw po dogonieniu ŁKS-u. Dogoniliśmy, to miały być wypłacone po awansie. Wygraliśmy ligę, okazało się, że da tylko tym, którzy zostaną w klubie. Pozostałym mówił, że i tak nic nie udowodnimy, na papierze nic nie mamy, chcemy kasę, to mamy zostać.
Kolega miał kontuzję, to powiedział, że nawet nie ma po co wchodzić. Ale wszedł.
– Po co tu wszedłeś? Ja cię nie chcę.
– A co z premią?
– Nie zostajesz, nie ma premii.
– Ale ja chcę zostać.
– Nic mnie to nie obchodzi, ja cię nie chce.
Uzbierało się siedemdziesiąt tysięcy premii. On któregoś dnia przyszedł do szatni. Mówi jaka suma się uzbierała, a jeszcze trzydzieści tysięcy od siebie dorzuci jak zrobimy awans. Opowiadał, że minutami wyliczy, wszystko cacy.
Ale na te premie nie ma szans. Chcieliśmy to prawnie rozstrzygnąć, ale nie mamy nic na papierze. Fakt, że byłoby nas nawet kilkunastu, ale co z tego, jak to słowne ustalenia. A pamiętam jeszcze rozmowę: nie martwcie się, ci co odchodzą, wypłacę wszystko. Jestem uczciwy, zebraliście to z boiska, odbierzecie premie, uścisk dłoni i się żegnamy. A potem uciekł z klubu jak przyszliśmy w tej sprawie, odjechał autem.
***
Przyszedł do nas ze Śląska gościu, Krzysztof Wierzbicki. Plotka była taka, że prezes tydzień trenera szukał, czekał na CV, ale nikt nie wysłał poza tym Wierzbickim. Poprowadził nas w czterech meczach w końcówce rundy jesiennej – z Widzewem, Lechią Tomaszów, Sokołem i Lubawą. A potem wyleciał.
Pamiętam przed Widzewem wchodzi do szatni z dwoma kartkami. Na jednej skład jego, na drugiej skład ustalony przez prezesa.
– Panowie, jak myślicie, którym składem zagramy?
A wtedy do szatni wpada Zygmunt.
– Nie pierdol, gramy moim składem.
– To po co ja tu jestem?
– Po to, żebyś papier dał, ja ustalam skład.
Zwolnił go w szatni, przy nas, po ostatni meczu, choć Wierzbicki zrobił dziesięć punktów.
***
Bardzo lubił jabłka. Na Brzozowej było drzewo z papierówkami. Przyjechał kiedyś o 1 w nocy. Wchodzi do pokoju i mówi do jednego: chodź ze mną! Weź reklamówkę.
Ten poszedł i zbierał dla Zygmunta jabłka.
***
– Ty jesteś jedynym zawodnikiem, któremu pozwalam pić palić przed meczem. Ty grasz lepiej jak jesteś pijany!
Tak Zygmunt mawiał o zawodniku, który żył jak król przez trzy dni – martini, whisky – a przez resztę miesiąca pożyczał.
BYŁY WIDZEWIAK I ŁKS-IAK UCIERA NOSA BYŁYM KLUBOM
Trener Sławomir Majak u chłopaków ma wielki szacunek. Twierdzą, że ich skonsolidował, niejednego nauczył, zbudował dobrą atmosferę. Uważają też, że nawet Dąbrowski miał ogromny respekt do Majaka, jak do mało którego trenera.
Latem trener Majak rzucił robotę w Drwęcy, choć początkowo miał budować zespól na nowy sezon.
Sławomir Majak: – Na pewno Zygmunt Dąbrowski jest osobą bardzo kontrowersyjną, wzbudza emocje u trenerów i piłkarzy, jest z tego znany. To nie przypadek, że ten stołek trenerski jest bardzo gorący. Ale to też jedyna osoba, która łożyła na klub, więc pod tym kątem jest jak najbardziej do naśladowania. To, że ma specyficzne zachowania jest drugą rzeczą, ale na którą każdy patrzy z innej perspektywy.
LM: Piłkarze, pana podopieczni, patrzą z takiej perspektywy – to, że ktoś daje pieniądze, nie upoważnia do braku szacunku.
To ważne słowa na pewno. Mi trudno wypowiadać się na ten temat, ja też odszedłem z klubu, więc miałem jakiś powód, żeby tak zrobić. Ale nie wydaje mi się, żeby to były rzeczy, z którymi warto chodzić po gazetach. Natomiast każdy ma prawo wypowiedzi.
LM: Chciałbym by ustosunkował się pan do takiego wpisu: “Prezes powiedział trenerowi Majakowi, że jest chuj nie trener, bo nie umie sprowadzić zawodników”.
Na pewno nie padło takie słowo, nie było epitetu. To było wyrażone raczej tak: “ja myślałem, że trener ma koneksje, potrafi załatwić zawodników, a wychodzi na to, że nie ma”. Tak wyglądała nasza rozmowa w ostatnich dniach, na co ja odpowiedziałem, że wyczerpałem wszelkie możliwości ściągania tutaj graczy, dlatego jeśli jest w stanie ściągać to niech ściąga, a jeżeli nie to nie. I się rozłączyłem. To byłą moja ostatnia rozmowa z prezesem.
ZNISZCZONE MARZENIA KIBICÓW
Zygmunt miał z kibicami kosę. Wlepiał stadionowe zakazy, oni bojkotowali kupioną trzecioligową licencję. Gdy proponowali gadżety, żeby nakręcić koniunkturę, nie chciał rozmawiać. Według piłkarzy powiedział kiedyś, że kibiców nie chce, bo tylko drą mordę.
Dąbrowski miał płacić pracownikom Finishparkietu po 50 złotych, żeby przychodzili na mecz z trąbkami i śpiewali “Finishparkiet, Finishparkiet!”. Drwęca na stadionie jest zakazana, miał grozić, że za takie przyśpiewki potrąci z wypłat, bo “chleb daje ci Finishparkiet, a nie Drwęca”. Jeden z zawodników:
– Gdy na mecz z Mławą, lokalnym rywalem, pierwszy raz od dawna przyszło wielu kibiców i wygraliśmy 4:2, poszliśmy im podziękować. Patrzymy, a przez boisko biegnie Zygmunt. “Czemu kurwa krzyczeliście Drwęca? Finishparkiet jesteście”.
Kibice Drwęcy są dumni ze swojej działalności: na Warmii i Mazurach wiele większych miast nie ma zorganizowanego ruchu kibicowskiego, a nich taki istnieje. Pojawiają się race, doping, oprawa, na wyjazd ruszają w kilkadziesiąt osób, co jak na małe miasteczko jest dobrym rezultatem.
Aktualnie zrezygnowali z bojkotu. Próbują paktować. Doszli do wniosku, że dalsze bojkotowanie sprawi tylko tyle, że wymrą śmiercią naturalną. Ich zdaniem Dąbrowski szybko nie odejdzie, a im grozi wyginięcie jeśli nie pojawi się nowe kibicowskie pokolenie, a to w atmosferze konfliktu nie złapie bakcyla na pewno.
Na trzy pytania w konsekwencji odpowiedzieli “bez komentarza”. O kupno licencji, o co było najwięcej wojen z zarządem. O to czy Dąbrowski wydzwania po zawodnikach z obelgami. Nie chcą też rozdrapywać konfliktu między Karczyńskim a Dąbrowskim. Temu pierwszemu swego czasu poświęcili wpis na FB “Człowiek, którego nie można kupić”.
Zakopują topór wojenny, chcą zobaczyć co wydarzy się jesienią. Chcą znowu cieszyć się kibicowaniem. Oczywiście jednak nie ma szans by zostali kibicami Finishparkietu – to Drwęca. Sprawa gadżetów też o to się rozsypała – kibice chcieli takie z nadrukami Drwęcy, o co sponsor się oburzał, nie rozumiejąc, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie chciał szalika z napisem “Finishparkiet”. “To świat biznesu, w który nie chcemy wchodzić, my nosimy na sercu herb Drwęcy”.
Brak licencji na II ligę to dla nich strzaskane marzenia. Cieszyli się, że wreszcie mogą ruszyć w Polskę. Liczyli, że to będzie ten moment, który pozwoli młodym złapać bakcyla, zasilić kibicowskie szeregi.
DĄBROWSKI ODPOWIADA
Do Zygmunta nie jest trudno się dodzwonić. Orientuję się od razu, że o Weszło nigdy nie słyszał, natomiast nie ma problemu z rozmową. Przynajmniej do czasu.
Zygmunt Dąbrowski: Trener Majak to dobry szkoleniowiec, sam byłem zaskoczony, że odszedł. Nie mógł podołać ze ściągnięciem zawodników. Bardzo kulturalny facet, ale nawet mi tego nie oświadczył, tylko zadzwonił do wiceprezesa, że chce odejść po sparingach, bo czuje, że nie uda mu się zebrać dobrej paczki. Tak to osądzam, że nie chce trenować klubu, który będzie walczył o utrzymanie, a nie znowu o awans, bo po co nam awans, jak nie mamy gdzie grać.
LM: Jak pan skomentuje zamieszanie licencyjne?
Remont miał trwać 1,5 roku maksymalnie, a potem się u burmistrza okazało, że ma trwać 2.5 roku. To jaki jest sens gry na obczyźnie za duże pieniądze? Ile to można? Myśleliśmy, że to może przejściowo, remont się zrobi, szatnie szybko postawi, budynek klubowy. A okazało się, że aż tyle czasu.
W tym roku nie będzie walki o awans?
Nie, w żadnym razie, nie ma mowy. Bo co, bo ja mam jakiś kaprys? Niech sobie Widzew awansuje, niech ŁKS gra wyżej, kluby, które mają stadiony i kibiców.
Wypłaci pan premie zawodnikom?
Wypłaciłem.
Zawodnicy twierdzą, że nie wszystko jest uregulowane.
Ci co odeszli nie dostali. No a jak. Jakim cudem miałbym wypłacić premier za awans, jeśli ktoś wypromował się u mnie, kogo kupiłem za kilkanaście tysięcy, a odszedł za darmo? Mają awans piłkarski. dzięki mojemu klubowi, gdzie strzelali, gdzie stali się dobrymi piłkarzami i poszli wyżej.
Czy po przegranych meczach zabierał pan prawo do jedzenia obiadów?
A w życiu, gdzie. Skąd ma pan takie pytania dziwne? Zawsze obiady mieli, cały czas.
Czy potrafił pan zadzwonić w środku nocy z obelgą piłkarza?
W środku nocy? (chwila ciszy). Pan się zajmuje plotkami. Niech pan się zapyta czy mieli pensje zapłacone.
Pensje mieli, wszyscy to podkreślają.
o to niech pan zapyta jak jest w innych klubach, ile wisi zawodnikom Stomil Olsztyn Pan mnie o pierdoły pyta.
Czy płacenie zawodnikom uzasadnia podrzędne go traktowanie?
Jeśli zawodnik nie wykazuje się w meczu, bo dzień wcześniej balował, to dostał karę, że tydzień nie miał obiadów. Niech sobie kupuje jak go stać na alkohol. Co to za kara wielka? Finansowych nie było. Jak ktoś przychodzi za 5000zł miesięcznie, a zamiast trenować udaje kontuzje, to proszę pana jest normalne?
To zawodnicy, którzy wygrali ligę.
Teraz w ogóle nie będzie obiadów. Co ja, dobry wujek? Obiadki będę dawał? A potem będą narzekać, że za mało słone? W jakiej lidze funduje się obiady? Poda mi pan taki zespół w III lidze.
Będzie pewnie trudno.
No właśnie. Ja dawałem. byłem taki kochany.
LICENCYJNE SZALEŃSTWO
Fot: Szymon Jadczak
Wokół braku licencji dla Drwęcy narosło wiele mitów. Sami piłkarze próbowali sprzedać mi teorie spiskowe, robione z ukrycia zdjęcia prezesa ŁKS-u, Tomasza Skalskiego w Nowym Mieście. Sprawę wyjaśniłem – Tomasz Skalski jawnie przyjechał na pucharowy mecz z Sokołem Ostróda, gdzie oglądał konkretne kandydatury zawodników przymierzanych jako wzmocnienia. Nie ma tu żadnej sensacji.
Chłopcy pamiętają takie sytuacje:
Gramy ostatni mecz z Lechią Tomaszów. Remisujemy 1:1, czekamy jak się skończy Ursus – ŁKS. Tam wynik układa się pod nas, my się wszyscy cieszymy, a Zygmunt chodzi smutny i pluje na murawę.
Naprawdę był smutny?
Naprawdę. My Majaka podrzucamy w górę, on jakby zły. Dalej. Wracamy do domu, wszyscy się cieszą. Przy autostradzie jest taki bar, Taurus. Majak rozmawia z Zygmuntem, że zatrzymamy się tam. Zygmunt mówi, że dobrze, on stawia, piwo, jedzenie, wszystko. Nie zdążyliśmy dojechać, dzwoni Zygmunt do Majaka i zmienia zdanie – chcecie to jedźcie sobie sami, ja jadę dalej. My podejście – mniejsza z tym, cali w euforii. Zatrzymaliśmy się w Taurusie, obok kupiliśmy na stacji jakieś piwko. Coś tam jemy, a jednak przyjeżdża Zygmunt. A wkrótce obraża jednego z naszych zawodników tak, że ten się popłakał.
Dlaczego?
Ten piłkarz musiał szybciej dojechać, bo miał wylot z Gdańska na wakacje z żoną do Grecji. Promocja się trafiła, zaplanował wcześniej, spieszyło mu się. Zygmunt zaczął cisnąć: co to za zawodnik, co bierze wolne tydzień wcześniej, na pewno odchodzi! Jak trener może na coś takiego pozwalać?
Wierzę, że takie sytuacje mogły mieć miejsce, natomiast nie jest to poparcie teorii spiskowej o handlu awansem. Dlaczego Zygmunt miałby być smutny, skoro zrobił awans? W teorii, lepsza karta przetargowa przy tym słynnym, domniemanym kupnie awansu. Prawda jest dużo bardziej prozaiczna.
Drwęcy groziło 2.5 roku gry poza miastem. Miejscowy stadionik się nie nadaje. W Ostródzie w tym roku gra Sokół i Stomil, byłby konkretny problem z terminami. Do Grudziądza jest daleko. Chłopaki sugerują, że jakby Zygmunt się uparł, to dało radę na Olimpii, ale fakt faktem – to nie jest optymalne rozwiązanie.
Wymagania licencyjne na II ligę nie są szalenie wygórowane. O brak infrastruktury kibice mają większe pretensje… do Urzędu Miasta.
Wypowiedź nr 1: Ze stadionem to ktoś odjebał tak, że powinno go CBA o 6 rano na majtach wyciągać z domu. 3 lata graliśmy w III lidze na licencji warunkowej infrastrukturalnej i przez 3 lata nie zainwestowano ani zł. Jak przyszedł awans, to burmistrz przyniósł podobno projekt konsultowany, ale nie spełniający żadnych warunków licencyjnych. Projekt ma kosztować 6.5 miliona złotych, a remont trwać 2.5 roku… nie wiem, może kogoś stać na granie 2.5 roku na wyjeździe? Ale nie nas.
Wypowiedź nr 2: Jako mieszkańcy NML chcielibyśmy wiedzieć kto tak lekką ręką wydaje pieniądze na takie bzdurne projekty, bo przygotować obiekt pod II ligę jeszcze nie jest wyczyn. Jak wiemy od naszego wychowanka, Jonka Strausa, obiekt w Sandecji na Ekstraklasę przygotuje się chyba w 7 miesięcy. Chyba nie trzeba dodawać więcej.
Wypowiedź nr 3: 2.5 roku to się stadion na Euro buduje, a nie stadion na Drwęcę, na 1200 kibiców. Wokół projektu jest mnóstwo plotek i spekulacji. Prosiliśmy na spotkaniu z burmistrzem Blankiem, żeby opublikował projekt, bo każdy kibic, każdy mieszkaniec, chciałby zobaczyć co się buduje w mieście. To ważna inwestycja. Nic takiego jednak się nie zdarzyło.
Dąbrowski jest osobą konfliktową, na jego temat nie chcą w ogóle wypowiadać się w miejscowej gazecie, natomiast przeglądając prasę znajdujemy choćby historię jego batalii z burmistrzem Józefem Blankiem. Swego czasu sporą aferą była organizacja Szynaka Day na boisku, co zrujnowało murawę. Jan Szynaka to twórca innego dochodowego biznesu w regionie. Swego czasu też wspierał klub – też notabene przyklejając nazwę firmy do nazwy klubu – ale kibice twierdzą, że płacił grosze.
Ci sami kibice też przyznają, że Dąbrowski ma w tym konkretnym sporze rację. Więcej – ja również uważam, że ma rację. Nie jest tak, że w Nowym Mieście nie ma gdzie zorganizować imprezy masowej, natomiast boisko do niczego nie nadaje się po takiej imprezie. To marnotrawstwo pieniędzy byle utrzeć nosa, bo za naprawę murawy płaci Dąbrowski.
Zacytujmy “Kurier Iławski”:
Trwa spór pomiędzy burmistrzem Nowego Miasta Józefem Blankiem a Zygmuntem Dąbrowskim, głównym sponsorem Klubu Sportowego FINISHPARKIET DRWĘCA – o boisko dla drużyn młodzieżowych. Jeszcze nie zdążyła na nim odrosnąć murawa zniszczona podczas ubiegłorocznego Szynaka Day, a burmistrz już zapowiedział kolejną imprezę na płycie boiska. (…)
Dąbrowskiemu nie podoba się, że na boisku treningowym, którego jest fundatorem, organizowane są imprezy masowe jak Szynaka Day. Podczas przygotowań do wydarzeń, jak i na samych koncertach, murawa boiska jest niszczona.
– Na murawę wjechały tiry z nagłośnieniem, została ustawiona scena, agregaty prądotwórcze popaliły trawę, a na murawie bawiło się około 17 tysięcy osób, co doprowadziło do całkowitego jej zniszczenia – dodaje Dąbrowski. – Proces odnowy murawy trwa około roku i kosztuje 48 tysięcy. To my ponieśliśmy te koszty.
Dąbrowski dodaje, że często piłkarze jeżdżą na treningi do pobliskiego Bratiana.
– Na klubowej Wigilii burmistrz obiecał zarządowi klubu, że nie będzie więcej imprez na boisku, po czym klub przystąpił do odnowy murawy – podkreśla Dąbrowski. – Burmistrz złamał obietnicę i 2 lipca chce zorganizować Szynaka Day na świeżo odnowionej murawie boiska.
Zarząd Klubu Sportowego Finishparkiet Drwęca wystosował oświadczenie, by naświetlić temat z ich punktu widzenia:
„Po pierwsze oświadczamy, że zarząd KS Finishparkiet Drwęca Nowe Miasto Lub. oraz sponsor drużyny seniorów piłki nożnej pan Zygmunt Dąbrowski jesteśmy za organizowaniem imprez sportowych (nie tylko piłkarskich), rekreacyjnych i kulturalnych na obiektach MOSiR-u, gdyż po to powstały i takie jest ich przeznaczenie. Natomiast jesteśmy przeciwko organizacji imprez masowych, w których uczestniczy kilkanaście tysięcy pijących, bawiących się ludzi na naturalnej murawie boiska sportowego. Przecież ten obiekt ma służyć przede wszystkim naszym dzieciom do trenowania, do zdobywania umiejętności piłkarskich i lekkoatletycznych.
Dodatkowo pragniemy przypomnieć, że kilka lat temu murawa na boisku została odnowiona kosztem ok. 70.000 zł. Co roku pracownicy MOSiR-u wykonują zabiegi agrotechniczne (które także sporo kosztują) w celu umożliwienia dzieciom trenowania na w miarę normalnych boiskach. A przecież środki te pochodzą przede wszystkim z naszych, czyli mieszkańców Nowego Miasta, kieszeni, odprowadzanych do kasy miasta w formie podatków.
Panie Burmistrzu, jak można na łamach ostatniego wydania „Gazety Nowomiejskiej” wypowiadać takie słowa, cyt. „Sponsor Zygmunt Dąbrowski zaspokaja osobiste ambicje, jak i interesy jego prywatnej firmy i jeszcze kilku lokalnych prywatnych firm zainteresowanych własną promocją”. Naszym zdaniem obraża Pan tymi słowami nie tylko głównego sponsora, ale także kilku nielicznych mniejszych darczyńców naszego klubu.
Powstaje pytanie, jeżeli Pana zdaniem reklama na stadionie to taki świetny interes, to dlaczego Pana koledzy z Lubawy nie dają nawet jednej złotówki na reklamy na obiektach MOSiR-u?
Burmistrz niestety ledwo zdążył wrócić z urlopu, to pojechał na nowy, a autor wiecznie za burmistrzem biegać nie będzie (bo np. również za chwilę ma urlop, a szanuje swój czas prywatny). Nikt w Urzędzie Miasta nie chciał wziąć odpowiedzialności związanej z zajęciem stanowiska. Pytanie jakim cudem stadion dla Drwęcy ma kosztować grube miliony, a budowa potrwać 2.5 roku, wciąż wisi w powietrzu. Jeśli burmistrz chciałby na to pytanie odpowiedzieć – wie gdzie mnie szukać, dla odmiany to ja czekam na telefon. Korona nikomu z głowy nie spadnie, a ja chętnie dopiszę postscriptum w najbliższym felietonie.
Stadion Garbarni, który udało się dostosować do II ligowych warunków.
***
W mieście jest mnóstwo bogatych firm. Jawor Parkiet. Dan Trans. Wspomniany Szynaka. Dość powiedzieć, że Dąbrowski ze swoim Finishparkietem to dopiero siódmy najbogatszych człowiek w małej miejscowości. Ale niekoniecznie oznacza to, że nie ma za dużo forsy, tylko że to miasteczko-ewenement. Kibice twierdzą, że gdyby te wszystkie firmy zebrały się wspólnie, to przegoniłyby finansowo Termalikę.
Czy moim zdaniem burmistrz wolałby pod rękę iść z kimś innym, a z Dąbrowskim mu po prostu nie po drodze? Tak.
Czy gdyby chodziło o kogoś innego u władzy w Drwęcy, byłoby łatwiej o stadion? Tak.
Czy wszystkie opowieści chłopaków są od a do z prawdziwe i niepodkoloryzowane? Nie.
Czy Dąbrowski jest nieprzeciętnie konfliktowy? Tak.
Czy płaci pensje na czas? Tak.
Czy to usprawiedliwia to jak traktował podwładnych? Nie.
Czy przekraczał w swojej działalności w klubie granice dobrego smaku i etyki? Tak.
Czy wierzę w teorie spiskowe o handlu awansem? Nazwijcie mnie naiwniakiem, ale nie.
Czy sprawia mi satysfakcję pisanie za każdym razem “Drwęca”, a nie “Finishparkiet”? Tak.
I tylko na pytanie jak to możliwe, że klub będący organizacyjnym odpowiednikiem krowy porwanej przez oko cyklonu, wyprzedził Widzew i ŁKS, nie znajduję odpowiedzi.
Leszek Milewski
Link kontaktowy do autora dla burmistrza Nowego Miasta Lubawskiego (i nie tylko)