Hungaroring. 20 lat temu był tam jako kibic na zawodach o Grand Prix Węgier, 11 lat temu właśnie tam debiutował w wyścigu Formuły 1. W środę tam zdecyduje się jego przyszłość. Zdecydowanie, Hungaroring to wyjątkowe miejsce dla Roberta Kubicy.
10 sierpnia 1997 roku. 13-letni Robert Kubica z ojcem ogląda na żywo wyścig o Grand Prix Węgier. To jego pierwszy tak bliski kontakt z Formułą 1. Na długie lata – także ostatni. Młody kierowca zdecydowanie nie jest zainteresowany śledzeniem wyścigów z wysokości trybun.
– Powtarzałem wszystkim: nie chcę oglądać wyścigów, następnym razem pojawię się na Grand Prix już jako kierowca – wspominał.
W 1997 roku na Węgrzech najlepszy okazuje się Jacques Villeneuve. 9 lat później przejeździł większą część sezonu w barwach BMW Sauber. Aż do wyścigu na Hungaroringu. Wtedy Mario Theissen, szef zespołu uznał, że Kanadyjczyk spisuje się poniżej oczekiwań i zdecydował się go zastąpić Kubicą. W ten sposób kierowca z Krakowa dotrzymał słowa i rzeczywiście pojawił się na Węgrzech już jako kierowca.
6 sierpnia 2006 roku. 22-letni Kubica wskakuje do bolidu Villeneuve’a i na dzień dobry wykręca 9. czas kwalifikacji. Były mistrz świata w 12 sesjach kwalifikacyjnych sezonu tylko raz osiągnął lepszy wynik (6. w USA). W wyścigu Polak jedzie znakomicie, finiszuje na 7. pozycji (Villeneuve raz był 6., raz 7.). Ze swojej jazdy nie jest jednak zadowolony, ocenia, że popełnił zbyt dużo błędów. Po kilku godzinach okazuje się, że jego bolid był o dwa kilogramy za lekki. Złożyło się na to ogromne zużycie opon oraz awaria gaśnicy, która opróżniła się w czasie wyścigu. Kubica zostaje zdyskwalifikowany.
Kulminacja Kubicomanii
Kolejne lata na Hungaroringu także są wyjątkowe dla Kubicy. Wyniki wprawdzie nie zachwycają (5., 8., 13. oraz nieukończony wyścig), ale za to kibice – jak najbardziej. Na położony pod Budapesztem tor zjeżdżają dziesiątki tysięcy fanów, właśnie na Hungaroringu rok po roku ma miejsce kulminacja Kubicomanii. W 2008 roku, dwa miesiące po zwycięstwie Kubicy w Kanadzie, na Węgry przyjeżdża około 50 tysięcy osób z Polski. Porównania z Małyszomanią są jak najbardziej zasadne.
– Na Hungaroring moi rodacy mają blisko, więc w pewnym sensie mogę nazwać Grand Prix Węgier moim domowym wyścigiem. Mam do tego miejsca duży sentyment – mówił Kubica. – Obecność tylu biało-czerwonych flag na trybunach jest dla mnie bardzo miła i mnie mobilizuje.
Węgrzy spodziewali się tłumu polskich fanów, ale ich najazd przerósł najśmielsze oczekiwania, co przyznawał rzecznik imprezy. Kibice Kubicy wykupili sporą część biletów w 2008 roku i niejako zmusili organizatorów do zwiększenia liczby miejsc. Na Grand Prix Węgier 2009 zbudowano nową trybunę, na trzy tysiące widzów. Z wyborem nazwy dla niej nie było większego problemu: Kubica Grandstand.
Czy Kubicy pasuje Hungaroring?
Hungaroring to jeden z najwolniejszych oraz najtrudniejszych technicznie torów w kalendarzu Formuły 1.
– Cały czas trzeba być mocno skoncentrowanym. Najmniejszy błąd może mieć przykre konsekwencje. To trudny tor, ale Formuła 1 jest pełna wyzwań. Taki rodzaj torów nazywamy Myszka Miki: zakręt w zakręt, hamowanie i przyspieszanie – charakteryzuje węgierski obiekt Kubica.
– Hungaroring to jeden z najbardziej wyczerpujących fizycznie obiektów Formuły 1, ponieważ ma tylko jedną prostą, na której można odpocząć. Poza nią cały czas trzeba kręcić kierownicą – ocenia Nico Hulkenberg, kierowca zespołu Renault. – Po weekendzie wyścigowym tor jest nagumowany, co oznacza, że jest maksymalna przyczepność. Kto zda test na Hungaroringu, ten może jechać w każdym Grand Prix.
A mógł jeździć w Polsce
Co ciekawe, gdyby kilkadziesiąt lat temu zapadły inne decyzje, dziś być może Kubica szykowałby się do testu w Polsce.
Pod koniec lat siedemdziesiątych władze Formuły 1 zdecydowały, że do wyścigów w obu Amerykach, RPA i zachodniej Europie, warto by dodać zawody w bloku socjalistycznym. Pierwszy wybór padł na Polskę. W Poznaniu już znajdował się tor, spełniający wymagania Światowej Federacji Samochodowej. W 1979 roku zaprezentowano tam nawet bolid Formuły 1, którym jeździł Andrzej Jaroszewicz, kierowca rajdowy, syn ówczesnego premiera Piotra Jaroszewiecza. Kiedy jednak przyszło co do czego, władze PRL miały oświadczyć, że nie są zainteresowane wyścigiem Formuły 1 w Polsce. Węgrom dwa razy nie trzeba było powtarzać. Zbudowali tor pod Budapesztem, a na pierwszy wyścig przyszło prawie 300 tysięcy kibiców!
Kontrakt z Formułą 1 niedawno został przedłużony, dzięki czemu wyścigi o Grand Prix Węgier będą rozgrywane co najmniej do 2026 roku.
Co może dać test?
Kubica w czerwcu w Walencji w czasie prywatnych testów jeździł bolidem z 2012 roku. Teraz wystąpi w czasie oficjalnych testów Formuły 1 (w trakcie sezonu odbywają się dwa takie testy, zespoły muszą co najmniej połowę czasu zarezerwować dla kierowców, którzy przejechali nie więcej niż dwa wyścigi). Na Węgrzech pojadą więc głównie młode talenty, ale nie tylko. Bolid Williamsa będzie na przykład testował stary znajomy Kubicy, Brazylijczyk Felipe Massa.
O co chodzi w testach? Dla młodych to szansa na pokazanie się, dla zespołów – na pracę nad ustawieniami na drugą połowę sezonu. A dla Kubicy?
W mediach, i to wcale nie polskich, które mają tendencję do podkręcania faktów i szukania sensacji, pojawiły się sugestie, że jeśli Kubica spisze się na Węgrzech dobrze, pojedzie w wyścigu Formuły 1 już 27 sierpnia. Zdaniem szwedzkiego dziennika „Aftonbladet” Polak może zastąpić słabo spisującego się Jolyona Palmera już na Grand Prix Belgii. Podobnie spekulują inne media na całym świecie.
Trudno się zresztą dziwić. Kubica, kiedy jeździł w Formule 1, był uważany za jednego z najszybszych kierowców, eksperci podkreślali, że zawsze był w stanie wycisnąć maksimum z bolidu. Tymczasem 26-letni Palmer nie zdobył w tym sezonie ani jednego punktu, najczęściej w ogóle nie dojeżdża do mety, a nawet jeśli, to w okolicach 13. miejsca. Jeżdżący takim samym bolidem Nico Hulkenberg dwa razy zajmował 6. miejsce, dwa razy 8, zgromadził 26 punktów (Palmer 0).
– Nadal wspieramy Jo i absolutnie nie ma tu zmiany planu. Chcemy się bliżej przyjrzeć jak realistyczna byłaby dla Roberta ponowna jazda współczesnym samochodem F1. Testy na Węgrzech to ostatnia szansa na sprawdzenie tego, dlatego korzystamy z tej okazji. To jednak raczej coś średnio lub długoterminowego. To nie jest plan na krótki czas, a zmiany w składzie kierowców nie są opcję na najbliższy czas – mówi Cyril Abiteboul portalowi Autosport. – Powiedziałem Jolyonowi, że Robert nie jest dla niego bezpośrednim zagrożeniem. Zdecydowanie, patrzymy na opcję na przyszły sezon. Jo może być dla nas taką opcją, wszystko jest w jego rękach. To, co robimy z Robertem nie ma nic wspólnego z tym, co Jo robi w weekend, a nawet po letniej przerwie. Ale nie będzie zmiany kierowcy w Spa, jak sugerują media. Mogę potwierdzić, że Jo będzie jeździł w Spa, a plan jest taki, żeby jeździł do końca sezonu.
Tyle szef Renault. Trochę konkretów, trochę PR-owej papki, czyli nic nowego w Formule 1. Ale jednak – jeśli czytać między wierszami, można wyciągać pewne wnioski. „Jest plan”, żeby jeździł do końca sezonu? Plan był też taki, żeby Jacques Villeneuve jeździł przez cały 2006 rok dla BMW Sauber, ale Kubica był tak szybki na treningach, że plan uległ brutalnej dla Kanadyjczyka zmianie.
Teraz może być podobnie. Jeśli Kubica na Hungaroringu pojedzie na miarę swojego wielkiego talentu, Abiteboul oraz Palmer będą mogli tylko zacytować Siarę Siarzewskiego: No i cały misterny plan też w pizdu…
JAN CIOSEK