Reklama

Blog #23: pierwszy zjazd spod K2

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

23 lipca 2017, 11:24 • 3 min czytania 12 komentarzy

Druga doba po przybyciu do bazy pod K2. Wczoraj odpoczynek, więc dziś musieliśmy trochę narozrabiać. Każdy dotychczasowy dzień wiązał się z ustanowieniem jakiegoś naszego indywidualnego rekordu. A to rekordowy nadbagaż, a to życiówka jeśli chodzi o liczbę kilometrów w dal albo metrów w wzwyż. Zatem udało nam się wdrapać na wysokość 5300 m i zjechać ciekawy odcinek na nartach. W bazie powiedzieli nam, że tutaj pod K2 osoby, które miały tu w ogóle narty można policzyć na palcach dwóch rąk. Ale po kolei…

Blog #23: pierwszy zjazd spod K2

Zrzut ekranu 2017-07-23 o 11.19.15

Sobota zaczęła się dla nas około 4:00 rano od przemarszu obok naszego obozowiska grupy Szerpów Russella Brice’a, którzy mieli poręczować kolejne odcinki w górze. Nie byli bezszelestni. O 6:00 rano na ścianę ruszyła trójka Jakub Poburka, Dariusz Załuski i doktor Krzysztof Wranicz. Ich celem było wyniesienie depozytów do obozu II i III (namiot, butla z tlenem, jedzenie, butle z gazem – kartusze…). Kuba nie dotarł do trójki ze względu na pogodę. Wiało przeokrutnie i było bardzo, bardzo zimno. Wycofał się więc do dwójki, gdzie spotkał się z Darkiem i „Julkiem”. Na górze na noc zostali Załuski i Poburka. Lekarz ekipy zszedł bezpiecznie do bazy około godz. 19:30.

Zrzut ekranu 2017-07-23 o 11.20.56My zaś, czyli grupa pościgowa, postanowiliśmy sprawdzić sprzęt narciarski. Wybraliśmy się w czwórkę (Piotr Snopczyński, Bogusław Leśnodorski, Kamil Borowski i ja, niżej podpisany) w górę lodowca, na ostatni żleb przed „ice fallem” (labiryntem lodowym, tuż za Żebrem Abruzzich). Po godzinie wędrówki po morenie i lodowcowym plateau, podeszliśmy pod kuluar, którym chcieliśmy zjechać. Nad nim wisiał ogromny serak, na stoku przeplatały się lawiniska – ślady po lawinach. Musieliśmy się trzymać maksymalnie blisko skał po prawej stronie. Po podejściu pod stok wybraliśmy miejsce na krótki odpoczynek. Przypięliśmy raki (wielkie podziękowania dla Jerzego Natkańskiego za
pomoc w dopasowaniu!).

Podeszliśmy 200 m w górę, niemal w pionie. – Co kilka kroków musiałem przystawać i regulować, uspokajać oddech. Nawet nie chodzi o to, że nie miałem siły, bo czuję moc piekielną, ale po prostu nie mogłem nabrać powietrza w płuca – ekscytował się już po zejściu Bogusław Leśnodorski. Faktycznie, brak tlenu w powietrzu odczuwaliśmy wszyscy. Nie mamy jeszcze aklimatyzacji na tej wysokości. Sapaliśmy jak czeskie lokomotywy. Podejście jednak było warte wszelkich pieniędzy. Widok na Lodowiec Godwen Austen powalający i zapierający dech w piersiach dodatkowo.

Reklama

Sam zjazd był trudny, mimo że niezbyt stromy (nieco ponad 30 stopni). Musieliśmy z Bodkiem jechać bardzo wąską linią, aby uniknąć przebijania się przez kartoflisko do sąsiedniego lawiniska. Momentami
ześlizgiwaliśmy się, nie próbując nawet skręcać. Wszystkich żądnych krwi pragnę uspokoić i na szczęście rozczarować. Udało nam się zjechać spokojnie i bezpiecznie, bez groźnych sytuacji.

Zrzut ekranu 2017-07-23 o 11.19.46

Jutro około 18:00 Andrzej Bargiel prawdopodobnie wyjdzie w stronę obozu trzeciego. To ostatnie wyjście aklimatyzacyjne. Cel to krótki pobyt na wysokości 7500 (powyżej trójki, która rozbita została na wysokości ok. 7000 m). Sprawę Jędrkowi ułatwi wcześniejsze przetrasowanie – przetarcie szlaku, bo samodzielne wytyczanie trasy może być bezsensowne w kontekście ogromnego wysiłku, nadmiernego zmęczenia przed decydującym atakiem. Jędrek jeszcze raz będzie musiał zjechać do bazy. W wyjściu towarzyszyć mu będzie ekipa fotograficzna i filmowa. W nocy na Górze Gór ma śnieżyć.

Zdrowia i Przygód
DARIUSZ URBANOWICZ

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Michał Kołkowski
0
Manchester United odzyska wychowanka? Niedawno zadebiutował w reprezentacji Anglii

Felietony i blogi

Komentarze

12 komentarzy

Loading...