Sezon ligowy za pasem, ale wraz ze zmniejszającą się sukcesywnie liczbą godzin pozostałych do odpalenia torpedy o nazwie “Ekstraklasa”, narasta liczba wątpliwości, pytań, zagadek nurtujących kibiców naszej przaśnej kopanej. Wybraliśmy spośród wszystkich tych pytań siedem, na które odpowiedź najmocniej nas frapuje. Oto i one.
Poznańskie niewiadome
W Poznaniu ziścił się mokry sen każdego maniaka Football Managera. Przez moment mogło się tam wydawać, że transfery w realnym świecie również dokonują się na zasadzie kliknięcia: kup, zaoferuj kontrakt, podpisz umowę. Z tak intrygującą wymianą kadr nie mieliśmy do czynienia od dawna. Z jednej strony na trzech podstawowych zawodnikach udało się ugrać około 11,5 miliona euro, z drugiej do klubu przyszło już siedmiu nowych (licząc wykupienie Makuszewskiego – ośmiu), a dziewiąty i dziesiąty przechodzą badania medyczne dziś.
Pytanie brzmi jednak: jaką jakość zaprezentują na dłuższą metę. Można zachwycać się Situmem w meczu z Pelisterem, ale to tylko Pelister. Można pompować transfer Barkrotha, ale też trzeba pamiętać, że gość lubi się połamać i w Szwecji krążyła opinia, że zrobiłby znacznie większą karierę gdyby nie kontuzje. Można się cieszyć przyjściem Gytkjaera, bo to napastnik, który nie tak dawno grając w Rosenborgu był królem strzelców ligi norweskiej, ale też przepadł w 2. Bundeslidze, a charakterologicznie – patrząc po zdjęciach z tyłkiem na wierzchu – można mieć obawy, że najwięcej wspólnego gość ma z Nickim Bille. Dilaver, De Marco, Vujadinović, w mniejszym stopniu Rakels. To wszystko zagadki. Jak się wkomponują, ile wyciśnie z nich Nenad Bjelica? Odpowiedź na te dwa pytania będzie integralną częścią odpowiedzi na to, o co w tym sezonie powalczy Kolejorz.
Gdański szept
Gdy Poznań trąbił o kolejnych transferach, te dokonywane przez Lechię były na ich tle zaledwie szeptem. Gdańszczanie chcąc poprawić swoją pozycję z poprzedniego sezonu (czyli, krótko mówiąc, wejść w końcu do pucharów), powinni zaznaczyć to grubym markerem. Jak na razie zamiast niego jest cienki, wypisany pisaczek pięciolatka. Chrzanowski, Gamakov, Kovacevic, Lewandowski, Łukasik, Matras, Nalepa, Podleśny, Schikowski. Sorry, ale po lekturze tych nazwisk, gdybyśmy mieli przypisać je do ambicji klubu, postawilibyśmy na walkę o miejsca 9-12, a nie grę o ligowy tytuł. Czy to tylko pozory?
Kielecka germanizacja
Rok za rokiem dostajemy przestrogę, by nie pisać o Koronie jako o kandydacie do spadku, bo zaraz będzie się bić o ósemkę, a może nawet do niej wejdzie. Ale znów trzeba to napisać: jak nie teraz, to kiedy? Jak nie z trenerem, który na dzień dobry nastawił przeciwko sobie większość podopiecznych, to kiedy? Jak nie z właścicielem wciskającym do składu swojego synusia, to kiedy? Jak nie z zawodnikami wyplutymi przez niższe ligi niemieckie, których nazwiska aż do momentu podpisania kontraktu w Koronie wśród fanów futbolu za zachodnią granicą były znane tylko rodzinie i przyjaciołom, to kiedy?
Płocki chaos
Cztery dni. Tyle nowy trener Jerzy Brzęczek ma na:
– uporządkowanie szatni, na czele z Dominikiem Furmanem, za którego sprawą z klubu odszedł Marcin Kaczmarek
– przekonanie do siebie zawodników, którzy w wielu przypadkach pracowali z Kaczmarkiem latami
– przygotowanie drużyny po swojemu do otwarcia sezonu (na domiar złego – już w piątek o 18:00, więc najszybciej, jak się tylko da)
Tak naprawdę trudno dziś dostrzegać pozytywną stronę przemian w Płocku. Chaos i jeszcze raz chaos. A, no i niczego nie ujmując Brzęczkowi – z Lechią zdobywał średnio 1,4 pkt na mecz i nie zainspirował drużyny do osiągnięcia znacznie lepszych wyników niż poprzednicy, z GKS-em nie udało mu się awansować do ekstraklasy mimo wrażenia (szczególnie po jesieni Gieksy), że promocji nie da się w przypadku katowiczan przehuśtać. Czy to więc odpowiedni człowiek do sprzątania panującego w Płocku bałaganu?
Białostocka zmiana warty
Chyba jedyny trener w Polsce, którego po serii słabych występów nie witały transparenty pod tytułem „Probierz musi odejść”, tylko „100% zaufania”. Szkoleniowiec Cracovii osierocił Jagiellonię, w której był kimś znacznie ważniejszym, niż tylko trenerem. To pod jego okiem rozwijali się kolejni piłkarze, by zapewnić stabilność finansową przez przychody z transferów. To on wyciskał maksa z Tuszyńskiego, Frankowskiego, Góralskiego. Ireneusz Mamrot, który w Głogowie był kimś o podobnej renomie, może mieć problem z wejściem w buty Probierza, jak i z tym, że nieustannie będzie ze swoim poprzednikiem porównywany. Na pewno na dzień dobry tak ogromnego kredytu zaufanie od kibiców nie otrzyma. Czy trener, który nie wyściubił nosa poza 1. ligę podoła?
Warszawska tęsknota
Można było mieć wrażenie, że okienko transferowe Legii kręci się wokół jednego nazwiska. Odjidja-Ofoe. Wzmocnienia schodziły na drugi plan, inne sprawy przestawały być istotne, liczyło się tylko to, czy Belg zostanie, a jeśli nie – za ile uda się go odsprzedać, by nie wyjść na tym źle, by nie powiedzieć: fatalnie (patrz: pierwsza oferta Olympiakosu). Już wiadomo, że Belg zakończył swoją przygodę w Polsce i że zostanie po nim tylko tęsknota. Bo znów trzeba szukać kogoś, kto zgłosi się na ochotnika, by poprowadzić grę warszawskiej drużyny, by być jej motorem napędowym. Na pewno nie pomaga też sytuacja, w której do klubu wciąż nie ściągnięto kogoś choćby w części odpowiadającego profilowi Vadisa. Na dziś trzeba szyć z materiału, który był dostępny już wcześniej. Gorszego, co logiczne, bo przecież każda z pozostałych potencjalnych „dziesiątek” swoją walkę z Belgiem o miejsce w środku pola przegrała w walce na boiskowe atuty. Czy wystarczającego na walkę o obronę tytułu?
Krakowski brak przekonania
Zaczęło się od głośnej zapowiedzi miliona euro na transfery, skończyło z Drewniakiem, Peskoviciem i Deją. Tak w skrócie (i dużym uproszczeniu, bo wykupiono Mihalika za spore pieniądze, ale on w klubie przecież już był) można opisać okres od zatrudnienia w Cracovii Michała Probierza do dnia dzisiejszego. Spodziewaliśmy się naprawdę mocnego tąpnięcia. Że Probierz wreszcie mając większe możliwości finansowe niż w Białymstoku ruszy na zakupy i od dnia pierwszego zacznie przy Kałuży składać naprawdę mocarną jedenastkę na ligę. Tymczasem po tym, jak wszedł do szatni fundując trzęsienie ziemi, pod którego gruzowiskiem znaleźli się Brzyski, Cetnarski, Polczak czy Wołąkiewicz, budowa nowej Cracovii wcale nie zaczęła postępować w ekspresowym tempie. Na dziś powiedzieć, że któryś z letnich transferów Pasów nas w stu procentach przekonuje po prostu nie jesteśmy w stanie. Tym bardziej patrząc na wcześniejsze okienko letnie Pasów i ówczesne „wynalazki”. Czy okaże się, że te najświeższe odpalą?
Fot. FotoPyk