Porannemu pakowaniu samochodu towarzyszył smętny śpiew modlitwy rozchodzący się na całą okolicę dzięki głośnikom skierowany w cztery strony świata. Pewnie poranne modły na wschód słońca. Czyżby? Lało jednak jak z cebra, było ciemno. W końcu zbliżała się trzecia rano. My nieprzytomni. Trzecia noc zarwana. Kierowca z małpią sprawnością uwijał się na dachu busa. Podawaliśmy mu beczki i narty. Na koniec cały pakunek bagażnika zawinął w brezent, związał sznurkiem i mogliśmy ruszać. Lało jak z cebra. Niebo rozświetlały błyskawice. Przed nami cały dzień podróży. Dobrze się zaczynało.
Dość szybko przekonaliśmy się, że podróż będzie obfitowała w przygody. Co chwila na Kashmir Highway dochodziło do sytuacji, po których włosy na głowach nam się jeżyły, a te na plecach mierzwiły. Klakson to podstawa komunikacji na drodze. Im głośniejszy, tym lepszy. Wyprzedzanie na trzeciego, ustępowanie w ostatniej chwili, wymuszanie pierwszeństwa, sytuacje stykowe, kiedy motocyklista bez kasku przejeżdża między samochodami na milimetry. Mocne wrażenia. Szczególnie kiedy wycieraczki nie nadążają ze ściąganiem wody z szyby. Z czasem wypogodziło się, choć ulewa złapała nas jeszcze w najwyższym punkcie dzisiejszej drogi do Chillas – na przełęczy Babusar Top. Nasze zegarki wskazywały wysokość 4170 m n.p.m. Potem był zjazd, który trwał wieczność. Kierowca, mimo że wcześniej radził sobie całkiem spoko, trzymał nogę cały czas na hamulcu. Wiadomo jak się to mogło skończyć. Ostatni odcinek do Chillas trwał zatem dwie godziny dłużej, niż planowaliśmy.
Widoki piękne, dużo zdjęć i filmików. Egzotyka i mocne zderzenie z zupełnie inną kulturą. Ludzie jednak są przesympatyczni, otwarci i ciekawi. Robią sobie z nami zdjęcia. Pytają o naszą wyprawę, o Jędrka Bargiela i jego planowany zjazd na nartach z K2. Szukają odpowiedzi dlaczego właśnie Pakistan, dlaczego akurat K2?
Nie mam siły się zbytnio rozpisywać. Czuję się naprawdę mocno sponiewierany. Przepraszam. Mam nadzieję, że dziś w końcu damy radę się trochę wyspać i w Skardu będzie lepszy internet, bo tutaj ledwo działa. Podeślę zdjęcia z dzisiejszej drogi. Ruszamy o 6.00 rano. Kolejnych osiem godzin podróży przed nami, ale Piotrek Snopczyński obiecuje genialne wrażenia, m.in. zobaczymy ośmiotysięcznik Nanga Parbat. W Skardu mamy spędzić półtora dnia. Mamy trochę formalności, zakupy, przepak do jeepów. Potem przejazd do Askole i rozpocznie się trekking w stronę Baltoro i bazy pod K2.
Zdrowia i Przygód
DARIUSZ URBANOWICZ