Reklama

Nowe szaty Johna. Terry wybrał Aston Villę

redakcja

Autor:redakcja

03 lipca 2017, 14:51 • 3 min czytania 11 komentarzy

Nie poszedł utartą przez jego kompana Franka Lamparda ścieżką do MLS, nie podążył drogą wydeptaną wcześniej choćby przez Didiera Drogbę ani do Chin, ani na pogranicze Europy i Azji. John Terry postanowił, że zawalczy o to, by nie tylko Londyn był na Wyspach Brytyjskich miejscem, gdzie będzie pamiętany jako prawdziwa skała, opoka defensywy. Że spróbuje przywrócić dawny blask nie byle komu, bo siedmiokrotnemu mistrzowi Anglii, a także zdobywcy Pucharu Europy. Dziś został zaprezentowany – trzeba dodać, że w dość oryginalny sposób – jako nowy piłkarz Aston Villi.

Nowe szaty Johna. Terry wybrał Aston Villę

I tak naprawdę trudno w tym wyborze nie dostrzec żelaznej logiki. Rozmyślnego działania Terry’ego w taki sposób, by jak najwięcej pieczeni upiec przy jednym ogniu.

Po pierwsze – nie zranić kibiców Chelsea. Aston Villa przede wszystkim nie jest żadnym wielkim rywalem Chelsea. To nie któraś z ekip z Londynu, to też nie nienawidzone wśród kibiców ze Stamford Bridge długimi latami Leeds. Ba, to nawet nie klub z Premier League, który w przyszłym sezonie mógłby w jakikolwiek sposób utrudnić obronę tytułu byłym klubowym kolegom JT.

Reklama

Po drugie – nie wybierać byle kogo. Aston Villa to klub z ambicjami. To, jak wspominaliśmy, siedmiokrotny mistrz Anglii, który napisał kawałek pięknej historii angielskiego futbolu, a który jednocześnie znalazł się ostatnio na kompletnym bezdrożu. Trzynaste miejsce w Championship pomiędzy Cardiff a Barnsley to zdecydowanie nie jest pozycja, na której usytuowalibyśmy w hierarchii angielskiego futbolu nowego pracodawcę Terry’ego. Ściągnięcie legendy Chelsea powinno być pierwszym krokiem ku odbudowie, której jednym z celów numer jeden jest natychmiastowy powrót do Premier League.

Po trzecie – zapewnić sobie niepodważalną pozycję. Pół-żartem, pół-serio przy prezentacji Terry’ego na Twitterze, którą wrzuciliśmy wyżej, w jednej z wiadomości na komunikatorze Gabby Agbonlahor pisze, że to najlepszy obrońca, jaki kiedykolwiek grał w klubie z Villa Park (co zdecydowanie nie spodobało się wcześniejszym legendom The Villans). I trudno się z tym nie zgodzić, pewnie gdybyśmy dopisali, że z automatu staje się też największą osobistością Championship, wiele byśmy się nie pomylili. Terry musiałby chyba opuszczać co drugi trening, a w międzyczasie przejść na dietę piwną, by z miejsca nie łyknąć wszystkich rywali do podstawowej jedenastki. Nie będziemy czarować, że w dwa-trzy lata, jakie pewnie spędzi w Aston Villi zanim przejdzie na emeryturę, zostanie jedną z legend klubu, w klubowym muzeum stanie jego popiersie, a pod stadionem pomnik. Ale ma całkiem sporo czasu, by napisać kawałek fajnej, ciepło wspominanej po latach w Birmingham historii.

Tak naprawdę, choć ciężko będzie się przyzwyczaić do widoku Terry’ego w koszulce innej niż Chelsea, wydaje się że na dziś jego wybór – postawienie na ekipę Steve’a Bruce’a – wydaje się być naprawdę logiczny. Ambitnych celów, na czele z powrotem do Premier League po ciężkim, 46-meczowym sezonie, z pewnością mu nie zabraknie.

Najnowsze

Anglia

Komentarze

11 komentarzy

Loading...