Reklama

“Od miasta do miasta, po mistrzostwo i basta?” Legia znów zwycięska

redakcja

Autor:redakcja

07 maja 2017, 20:57 • 3 min czytania 217 komentarzy

To już chyba ten moment, w którym kibice Legii Warszawa powinni ustawić się na rogatkach miasta i nie wpuszczać swojej drużyny na jego teren. Szanse na mistrzostwo skoczyłyby jeszcze bardziej niż akcje Macieja Dąbrowskiego u trenera wiosną. Ekipa Jacka Magiery po raz dziesiąty z rzędu (!) wraca z meczu wyjazdowego do stolicy z kompletem punktów. Symptomatyczne jest to, że w meczu z Pogonią w Szczecinie warszawianie długo męczyli się podobnie jak choćby w ostatnich spotkaniach domowych z Koroną Kielce i Wisłą Kraków, ale tym razem potrafili w końcu dopaść przeciwnika i sprzedać mu kilka ciosów. 

“Od miasta do miasta, po mistrzostwo i basta?” Legia znów zwycięska

To zdecydowanie nie było nudne spotkanie, sęk w tym, że często mówimy o rozrywce nie najwyższych lotów. Pierwszą połowę nazwać możemy nawet festiwalem pomyłek, bo co rusz ktoś zaliczał bardziej lub mniej spektakularną wtopę. No na przykład:

– Vadis Odjidja-Ofoe przestrzelił z kilku metrów po tym, jak piłkę wyłożył mu Radović,
– Szymon Marciniak podjął złą decyzję, odgwizdując spalonego w sytuacji, w której sam na sam ze Słowikiem wyszedł Guilherme,
– Michał Pazdan zaspał przy rozegraniu piłki, w efekcie czego zgubił futbolówkę i oko w oko z Malarzem stanął Delew,
– Bułgar zresztą też mylił się w dobrych sytuacjach – raz źle przyjął piłkę w polu karnym, przez co musiał próbować strzału piętą, a w wspomnianej wcześniej akcji popełnił błąd przy prowadzeniu piłki, ułatwiając zadanie bramkarzowi,
– Radović nie wykorzystał świetnej akcji Vadisa z Guilherme, z bliska pozwolił się zatrzymać Słowikowi.

Uff, sporo tego, a przecież drobnicą się tu nie zajmujemy. Podobała nam się postawa Pogoni w pierwszej połowie, Portowcom nie było wszystko jedno, chcieli sprawić niespodziankę – wszyscy, którzy oglądali też dzisiejszy występ Bruk-Betu z Lechem, zapewne doskonale wiedzą, co mamy na myśli.

Druga połowa to też pomyłki, ale przede wszystkim konkrety. Dość przewidywalna sprawa – jak trwoga, to do Vadisa. Belg na początku drugiej części gry ruszył środkiem, potańczył z czterema graczami gospodarzy, na końcu wykładając piłkę koledze z drużyny. Błysk pomocnika Legii to jedno, ale przeciwnicy zachowali się trochę tak, jakby cieszyli się z tego, że mogą z bliska zobaczyć taki rajd, zapominając o tym, że trzeba go przerwać. Dobrym strzałem popisał się Dominik Nagy i mieliśmy pierwszą bramkę. Grający dobre zawody Węgier chwilę później dał się sfaulować w polu karnym Niepsujowi i Legia stanęła przed szansą szybkiego zabicia tego meczu.

Reklama

Dokładniej stanął przed nią Radović. I zrobił to:

Sorry Miro, ale tak to możesz bawić się z dzieciakami w ogródku. Nie można odstawiać takiej szopki przy karnym, a przepisy obecnie mówią, że w takich sytuacjach sędzia ma pokazać żółtą kartkę cwaniakowi, a także odgwizdać rzut wolny dla przeciwników, a nie nakazać powtórkę jedenastki. Czyli świetnie zachował się Szymon Marciniak.

Tak samo zresztą jak w sytuacji, w której z boiska wyleciał Jarosław Fojut, który chciał zatrzymać szarżującego na bramkę Radovicia (gorszy dzień mieli asystenci sędziego, stąd taka a nie inna ocena pracy). Po tej sytuacji rzut wolny na raty na gola zamienił Moulin i stało się jasne, że Legia tego meczu nie przegra.

I gra o mistrzostwo nabiera rumieńców. Czwarta drużyna traci punkt do lidera. Najlepsze dopiero przed nami.

utS6Qop

Reklama

Najnowsze

Anglia

Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Arek Dobruchowski
0
Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Ekstraklasa

Komentarze

217 komentarzy

Loading...