Mecz, który ani jednej, ani drugiej drużyny nie przybliży do mistrzostwa kraju. To odjechało już zdecydowanie za daleko, by móc jakimś cudem po nie sięgnąć. Spotkanie, którego podstawową stawką jest szansa, by mimo parszywego sezonu, załapać się jeszcze na ligowe podium. Kto by pomyślał, że gdy Pep Guardiola i Jose Mourinho w swoich pierwszych sezonach po dwóch stronach Manchesteru, w derbach na finiszu sezonu będą grać przede wszystkim o to, by rozczarowanie, jakiego doświadczyli w tym sezonie, było ociupinkę mniejsze…
Komu przyszłoby na myśl, że derby tak w ostatnich latach rozpalające wyobraźnię, będą mieć temperaturę tak… letnią? Jak na ironię mecz rozgrywany jest nie w weekend, kiedy każde angielskie miasto oddycha futbolem, a w tygodniu, w dniu który przyzwyczaił nas do rozgrywek Ligi Europy – przyzwoitych, ale nie mogących się atrakcyjnością równać z Ligą Mistrzów. Tak i w Premier League – starcia potencjalnych mistrzów mieliśmy we wtorek (Chelsea) i środę (Tottenham). Dziś zostają resztki. Dwie ekipy, z których prawdopodobnie przynajmniej jedna w przyszłym sezonie będzie się musiała przyzwyczaić do grania w czwartki.
Aż trudno uwierzyć, że tak naprawdę przed takim starciem, mającym tak bogatą historię i zwykle niewymagającym reklamy, tak trudno jest uderzać w patetyczne tony, by nie wyszło groteskowo. Jak pisać o starciu gigantów, gdy jeden ledwo eliminuje z drugorzędnych europejskich rozgrywek brązowego medalistę ligi belgijskiej, a drugi potrafi wygrać tylko dwa z ostatnich siedmiu meczów? Jak trąbić o starciu wielkich trenerskich postaci, gdy i jedna, i druga wydaje się być od jakiegoś czasu zagubiona? Wreszcie jak grzać się na mecz, w którym lista potencjalnych nieobecnych jest niewiele krótsza niż spis nieudanych transferów Lechii Gdańsk z ostatnich pięciu lat?
Dzisiejsze derby będą więc nie derbami zwycięzców, a derbami zranionych potęg. Derbami bez najdroższego piłkarza świata. Na pewno bez jednego, a może i bez dwóch napastników, którzy od zawsze byli predysponowani do wielkości i którzy nigdy, choćby na moment, nie ustali w drodze do tejże. Derbami problemów i tych, którzy w walce z nimi polegną bardziej spektakularnie.
A jednak znacie nas. I dziś odpalimy telewizory z wielkimi nadziejami na niezwykły spektakl. – W kraju jako całości, Londyn jest piłkarsko w miejscu, w którym jest, ale derby stolicy są dla mnie jakby bardziej „rozcieńczone”. Dla mnie derby Manchesteru biją je na głowę – mówi na łamach BBC znany komentator Guy Mowbray.
I tego się trzymajmy.
***
„W dzień derbów Manchester jest przecięty w pół” – tak zapowiadaliśmy poprzednie ligowe derby Manchesteru. Do tamtego tekstu można wrócić TUTAJ. Poniżej fragment:
Większość kibiców wciąż twierdzi, że znacznie wyższą temperaturę od derbów Manchesteru mają spotkania United z Liverpoolem i pod pewnymi względami trudno nie przyznać im racji. Ale to starcia „Czerwonych Diabłów” z „The Citizens” są tymi, które na dobre dzielą rodziny, miejsca pracy, właściwie każdą instytucję w obrębie tego jednego, ponad 500-tysięcznego miasta. Tymi, które nie kończą się kilka godzin po spotkaniu, gdy zamyka się ostatni pub. Bo za parę godzin trzeba iść do pracy i spojrzeć w oczy kolegom, których drużyna ograła naszą 1:6. I tak bywało. A od tego sezonu derby Manchesteru mają przecież dodatkowy, pikantny jak papryczka habanero smaczek. Rywalizację dwóch wrogów, którzy absolutnie nie mogą bez siebie żyć.
– W dzień derbów, Manchester jest przecięty w pół. Niebiescy i czerwoni kibice zalewają ulice i jeśli twoja drużyna wygra, to miasto również należy do ciebie – mówił swego czasu Eric Cantona. Bo derby to w Anglii rzecz święta. A gdy mówimy o derbach, w których uczestniczą dwa zespoły, których gabloty na trofea praktycznie co roku muszą być powiększane, a ambicje wykraczają daleko ponad panowanie na krajowym podwórku, nabierają doprawdy unikalnego klimatu. Atmosfery, która jednych zdopinguje do wysiłku życia i zapisania się na kartach historii jak kultowy dla kibiców City Shaun Goater, który właśnie przeciwko United strzelił swoją 100. i 101. bramkę w lidze czy Wayne Rooney wybijający się w powietrze do przewrotki, która na zawsze pozostanie w pamięci kibiców z Old Trafford. Innych – do robienia rzeczy idiotycznych, gdy kibice jednych i drugich do obrzucania monetami Craiga Bellamy’ego czy Rio Ferdinanda.