Są w naszej Ekstraklasie zespoły, o których śmiało powiedzieć możemy, że gdyby wyciągnąć im kluczowego zawodnika, to prawdopodobnie wpadłyby w niezłe tarapaty. Bo praktycznie w większości klubów znajdziemy indywidualność ciągnącą drużynę za uszy. Piłkarza, który nakręca grę ofensywną i sprawia, że nawet jeśli danego dnia wszystko idzie jak po grudzie, to potrafi on być języczkiem u wagi przechylającym szalę na swoją stronę.
Wystarczy rzut oka w statystyki, by szybko wywnioskować na kogo w danym klubie się dmucha i chucha i kto w tych ostatnich siedmiu kolejkach może odegrać kluczową rolę.
Robert Pich i Śląsk to wspaniały przykład idealnej symbiozy. Słowak kiepsko radzi sobie bez wrocławskiego zespołu, a ten z kolei problemy ma bez Picha. Statystyki nie kłamią – jak podaje portal ekstrastats.pl, piłkarz ma udział w nieco ponad 46 procentach bramek zdobywanych przez drużynę. Bilans z tego sezonu? Dziesięć spotkań, sześć zdobytych bramek i to zazwyczaj bramek niezwykle istotnych, bo trafieniami w Płocku, Niecieczy czy przeciwko Górnikowi skrzydłowy załatwił w pojedynkę pięć punktów.
Generalnie w tej rundzie podopieczni Jana Urbana tylko 13-krotnie trafili do siatki, a prawię połowę tego dorobku wykręcił Pich. To mówi samo za siebie, bo potężniejsze piętno na grze swojego zespołu w całej Ekstraklasie odciska tylko Konstantin Vassiljev. Jeśli więc Śląsk nie chce się do ostatnich minut tego sezonu modlić o swój byt, to w dużej mierze liczyć musi na przebojowego Słowaka. Jego wysoka forma wyraźnie rzutuje bowiem na poczyniania wrocławskiego zespołu.
W grupie spadkowej jest też Ruch Chorzów, który w tym sezonie bazuje przede wszystkim na znakomitej skuteczności Jarosława Niezgody. Aż 11 punktów w punktacji kanadyjskiej sprawia, że Niezgoda miał udział w niemal 40 procentach goli zdobytych przez podopiecznych Waldemara Fornalika. To statystyki lepsze choćby Flavio Paixao czy Miro Radovicia, a więc piłkarzy grających w o kilka klas lepszym towarzystwie.
W Chorzowie powinni jednak czym prędzej przywrócić Niezgodę na właściwe tory, bo tak jak młody napastnik zachwycał nas przez większą część sezonu wykręcając choćby tak wspaniały okres…
źródło: transfermarkt.pl
…tak w ostatnim czasie znacznie spuścił z tonu. Efekt? Cztery mecze bez gola i fatalne oceny za ostatnie spotkania – kolejno 2, 3, 5, 2. Ruch jest w dramatycznej sytuacji i jeśli ktokolwiek ma dać impuls do skutecznej walki o utrzymanie, to przede wszystkim właśnie 22-latek.
Tak jak w Białymstoku niepodzielnie królem był w ostatnim czasie wspominany już Vassiljev, tak Estończyk ma wreszcie do pomocy kogoś, kto zdaje się nadawać na tych samych piłkarskich falach. Zazwyczaj gdy do Ekstraklasy trafia piłkarz z konkretnym CV, automatycznie w głowie zapala nam się lampka. Że coś musi być nie tak, skoro ląduje nad Wisłą, że jednak tak znakomity wcale nie jest. Tymczasem Cillian Sheridan wszedł do naszej ligi z buta i pokazał, że przed kilkoma latami Celtic nie brał go za ładne oczy. Irlandczyk szybko wpasował się do zespołu Michała Probierza i punktuje aż miło. Siedem spotkań, cztery gole, trzy asysty, udział w nieco ponad 38 procentach bramek zdobywanych przez „Jagę”. I coś nam się wydaje, że na tym wcale nie koniec, a runda finałowa będzie dla Sheridana próbą generalną, bo strzelać będzie musiał przeciwko samym czołowym zespołom.
W grze o mistrzostwo jest też Lech Poznań, który bazuje między innymi na skutecznym Marcinie Robaku. Wiekowy już napastnik prowadzi w klasyfikacji strzelców z piętnastoma golami, a do tych trafień dołożył jeszcze przecież trzy asysty. To, co w jego przypadku kluczowe, to regularność. 34-latek rzadko kiedy miewa przestoje, trafia raczej regularnie od początku sezonu i często gęsto są to trafienia decydujące o zdobyczach punktowych. Napastnik jest w czołówce klasyfikacji kanadyjskiej, miał udział przy 18 z 47 goli „Kolejorza” i w kontekście walki o złote medale w Poznaniu mocno liczą na jego skuteczność pod bramką.
Jakie indywidualności mogą jeszcze być decydujące przy ostatecznych rozstrzygnięciach? Dla Korony piekielnie istotny jest Jacek Kiełb (udział przy 33,3 procentach goli kielczan), w Arce kluczową rolę odgrywa Dariusz Formella (również 33,3 procenta), a wśród drużyn z topu pierwsze skrzypce gra Flavio Paixao (31,1 procent). Jak widać więc grupa zawodników często decydujących o obliczu zespołu w kolejnych spotkaniach nie jest wcale taka wąska. I w wielu miastach mocno trzymają kciuki, by do końca rozgrywek, w ich absolutnie kluczowym momencie, obywało się bez kontuzji czy zawieszeń. Które z kolei wspomnianą na wstępie szalę mogą przechylić – ale na niewłaściwą stronę.