Reklama

Utytułowani rywale mogą się bać – huragan Monaco jest już w półfinale i nie traci na prędkości

redakcja

Autor:redakcja

19 kwietnia 2017, 23:15 • 3 min czytania 36 komentarzy

Niby coś powtarzanego po stokroć może się w końcu znudzić, to jednak niełatwo mieć pewność, czy ta reguła dotyczy starć Monaco z Borussią Dortmund, bo chyba moglibyśmy je oglądać co tydzień. Obie drużyny grają futbol, który śledzi się z zapartym tchem – piekielnie szybki, na niebywałej intensywności, efektowny, efektywny. Wielki. Zresztą, cholera, jakiekolwiek słowa znaleźć i tak trudno oddać w pełni klasę jednych i drugich. Dlatego szkoda, że już dziś przyszedł czas pożegnania. Za burtę Ligi Mistrzów trzeba było wyrzucić Borussię Dortmund, ale egzekucję wykonano ze wszystkimi honorami, bowiem BVB zasłużyło na to jak mało kto.

Utytułowani rywale mogą się bać – huragan Monaco jest już w półfinale i nie traci na prędkości

Tydzień temu musieli zmierzyć się z ponurą historią w drodze na mecz, dziś ich autokar zatrzymała policja – można udawać, że to wszystko nie ma znaczenia, ale z pewnością ekipie Tuchela nie pomogło. Mimo wszystko Borussia znów podjęła rękawicę i ruszyła z Monaco w tango o prędkości rozpędzonego TGV. Goście starali się dotrzymać kroku – Sahin obijał słupek po uderzeniu z rzutu wolnego, parę okazji miał Reus, dużo ożywienia dał wprowadzony już w 25. minucie Dembele. Była w tym pasja i masa chęci na odrobienie strat, a przy tym zero kunktatorstwa.

Ostatecznie, nie wyszło – goście strzelili tylko raz, kiedy skrzydłem uciekł Dembele i podał do Reusa – ale trudno powiedzieć, że Borussia sobie ten dwumecz jakoś spektakularnie sama zawaliła. Można gdybać, co byłoby gdyby nie wydarzenia pozasportowe, gdyby Tuchel dał dzisiaj zagrać od początku Dembele albo wpuścił szybciej Pulisicia i tak dalej. Jednak nie wolno zapominać o jednym: BVB dało z siebie wiele, ale po prostu zostało zdmuchnięte przez huragan Monaco.

Reklama

To już nie jest ekipa, którą można traktować z przymrużeniem oka, jako tylko powiew świeżości w Lidze Mistrzów, który zaraz zostanie z elity wyproszony. Nie, Monaco to dzisiaj kandydat do wygrania całego turnieju. Mają genialnych piłkarzy – jeśli Mbappe nie zrobi wielkiej kariery, to chyba każdy autentycznie będzie w szoku. Dziś znowu zagrał wielki mecz, strzelił gola – trochę co prawda pomógł mu Fabik Buerki – ale przede wszystkim co rusz nękał obronę rywala. Była taka sytuacja, kiedy wydawało się, że Francuz trzykrotnie straci piłkę, jednak zawsze potrafił ją w ostatniej chwili dziubnąć, zmylić Sokratisa i być krok od asysty.

Jednak nie tylko on był dziś wielki. Lemar – dwie asysty, jedno ostatnie podanie ładniejsze od drugiego. Falcao – znów zaliczył bramkę, a tak cały czas był groźny i o mały figiel, a zaliczyłby dublet, lecz minimalnie przestrzelił przy próbie lobu Burkiego. Subasić – bramkarz wciąż niedoceniany, który dziś po raz kolejny był niezwykle pewny. Germain – potrzebujący jednego kontaktu z piłką, by pogrążyć Borussię golem na 3:1 (przy błędzie Piszczka) kilka chwil po zmianie. Naprawdę, Monaco ma dzisiaj na wielu pozycjach mega wartościowych piłkarzy, bo przecież nie wspomnieliśmy jeszcze o Gliku, który rządził dzisiaj w powietrzu, znakomicie się ustawiał i znów zapracował na wysoką notę.

Też dobrze, że mówimy dziś o piłkarzach, nie zaś o sędziach, popełniających co prawda błędy (złe decyzje przy rożnych), ale nie tego kalibru co wczoraj w Monachium. Szkoda Borussii, bo rzeczywiście zabrano im szansę, by w tej rywalizacji pokazać pełen zestaw swoich możliwości, ale nie jest powiedziane, że to w jakikolwiek sposób zmieniłoby wynik, a zresztą Monaco nie jest winne takiemu stanu rzeczy. Teraz zwyczajnie poczeka na losowanie i kogokolwiek przydzieli im los, to nikt o zdrowych zmysłach nie postawi piłkarzy z Księstwa na straconej pozycji.

Najnowsze

Komentarze

36 komentarzy

Loading...