Reklama

Ujmijmy to tak: nie był to najlepszy mecz Premier League, jaki widzieliśmy…

redakcja

Autor:redakcja

16 kwietnia 2017, 16:48 • 3 min czytania 2 komentarze

Czego nie wolno ci zrobić, jeżeli od czterech i pół godziny nie potrafisz strzelić gola, a chciałbyś ugrać z Liverpoolem przynajmniej punkt? Wiadomo – nie dać sobie wbić choćby jednego trafienia, które może się w takim układzie okazać do odrobienia. West Bromwich jednak nie zastosował się do tego podstawowego zalecenia, a – co gorsza – bramkę stracił w sposób, który zwykle to właśnie zespołowi z The Hawthorns przynosił punkty.

Ujmijmy to tak: nie był to najlepszy mecz Premier League, jaki widzieliśmy…

Rzut wolny z boku boiska, nieszczególnie udana wrzutka, do której dochodzi jednak Lucas Leiva. Brazylijczyk, zdecydowanie nie najbardziej kreatywny zawodnik w talii Juergena Kloppa, przytomnie przedłuża piłkę do Roberto Firmino, który wcześniej zdążył już zmarnować jedną setkę. W doliczonym czasie pierwszej połowy swojego błędu nie powtórzył.

Jaki przebieg miała reszta spotkania? Powiedzieć, że łatwy do przewidzenia, to nic nie powiedzieć. Wiadomym było, że Liverpool będzie dominować i pewnie przez około 3/4 meczu grać z piłką przy nodze. Równie pewne było to, że WBA poszuka swoich szans po kontrach, ewentualnie po stałych fragmentach. Znów bitych groźnie, ale nie na tyle, by nie mógł sobie z nimi poradzić Simon Mignolet.

Gospodarze siłą rzeczy nie mogli więc liczyć na zbyt wiele klarownych sytuacji, typowych setek. Mimo to jedną spartolili spektakularnie. Piłka idzie wszerz pola karnego, gdzieś w okolicach piątego metra przed bramką Belga jego rodak Nacer Chadli powinien wystawić nogę i zapakować futbolówkę bez większych przeszkód do siatki. Problem w tym, że on nawet w tę piłkę nie trafił…

Gdy będąc West Bromem, zespołem najrzadziej utrzymującym się przy piłce w lidze, psuje się takie okazje, w dodatku robi się to przy stanie 0:0, nie można przeciwko Liverpoolowi liczyć na pozytywny rezultat. Nawet, jeżeli rywale mają problem z dobiciem przeciwnika, nawet jeśli Coutinho, Firmino czy Origi nie dochodzą do zbyt wielu czystych sytuacji strzeleckich, podobne marnotrawstwo to rzecz absolutnie karygodna. Tak jak później to Phillipsa po zagraniu Rondona, gdy sam na sam zatrzymał go Mignolet.

Reklama

Liverpool wygrał więc 1:0, ale też zdecydowanie dziś nie porwał. Ekipa Kloppa przyzwyczaiła nas już w tym sezonie do kilku błysków, kilku koronek, kilku zagrań znamionujących najwyższą piłkarską klasę. Dziś? Dziś nie udało jej się strzelić nawet wtedy, gdy bramkę dwa razy, by pomóc gonić wynik w końcówce, opuścił Ben Foster. The Reds najpierw ruszyli trójką przeciwko jednemu defensorowi WBA, ale Moreno połakomił się na gola kolejki i z pięćdziesięciu metrów trafił obok, później zamiast przeć do przodu, Wijnaldum próbował najpierw upokorzyć bramkarza WBA dryblingiem, później zagrał wszerz do nikogo.

Dlatego też – choć wydawało się to być świetnym pomysłem po wielkanocnym śniadaniu i pewnie także obiedzie – spędzenie tych dwóch godzin z Premier League wcale nie jawi się nam już jako decyzja najlepsza z możliwych…

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
1
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
5
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

2 komentarze

Loading...