Reklama

Blaski i cienie bycia Schmeichelem

redakcja

Autor:redakcja

12 kwietnia 2017, 13:09 • 6 min czytania 10 komentarzy

– Nieźle sobie radzisz. Ale nigdy nie będziesz tak dobry, jak twój ojciec.

Blaski i cienie bycia Schmeichelem

Gdyby Kasper Schmeichel dostawał dolara za każdym razem, gdy słyszał podobne zdanie od bliskich, jak i kompletnie obcych ludzi, pozycje Billa Gatesa i Warrena Buffetta na czele listy najbogatszych ludzi magazynu „Forbes” byłyby poważnie zagrożone. Mistrz Anglii. Bohater Leicester w obecnej edycji Champions League. Bramkarz, który mimo kłód rzucanych mu pod nogi, znalazł swoją bezpieczną przystań, gdzie zapracował sobie na ogromne uznanie. A wszystkie podobne określenia, niezależnie od osiągnięć ostatnich lat, i tak do końca świata i przez jeden dzień dłużej ustępujące temu jednemu. Błogosławionemu i jednocześnie przeklętemu.

Syn Petera.

„Like father, like son”. „Jaki ojciec, taki syn”. Nie ma chyba w języku angielskim, którym Kasper Schmeichel posługuje się naturalnie dzięki młodzieńczym latom spędzonym z ojcem w Manchesterze i Birmingham, przysłowia bardziej znienawidzonego. Nieustannie w cieniu monumentalnej postaci ojca. Idealizowanej legendy, wielkiego – dosłownie i w przenośni – golkipera, jednego z najlepszych, jakich widziały angielskie i europejskie boiska w całej historii futbolu. Nie tylko znakomicie broniącego strzały, odważnie wychodzącego do dośrodkowań czy sprawnie poruszającego się na linii, bo takich urodziły się setki. Ale też niezwykle charakterystycznego, charyzmatycznego, którego po dziś dzień wspomina się z sentymentem w jednej z największych świątyń futbolu. W Teatrze Marzeń. Na Old Trafford.

Wiele uwarunkowań zwyczajnie nie pozwalało Kasperowi odżegnać się od porównań do ojca. Jego kariera przewrotnie układała się właśnie tak, by tych punktów wspólnych było jak najwięcej. By zamiast dać powód, by wreszcie przeciąć niewidzialną nić, poluzować pętlę uwierającą młodego Schmeichela, jeszcze bardziej ją zacieśnić.

Reklama

310717AB00000578-3535321-image-a-23_1460478048449

Na pewno nie pomogły mu okoliczności, w jakich po raz pierwszy stanął między słupkami w meczu transmitowanym w telewizji, a jego imię (nazwisko było przecież doskonale znane) zagościło w świadomości Duńczyków. Reprezentacja, która w 1992 roku została sensacyjnym mistrzem Europy i ochrzczona mianem „duńskiego dynamitu”, spotkała się dekadę później, by upamiętnić tamten triumf w specjalnie zorganizowanym spotkaniu towarzyskim w szwedzkim Nykoping. W przerwie Peter Schmeichel zdecydował, że chciałby dokończyć spotkanie jako napastnik. Do strzelania goli zresztą zawsze miał ciągoty. Problem w tym, że na meczu nie zjawił się rezerwowy bramkarz, więc trener zwrócił się do szesnastoletniego Kaspera.

– Młody, masz ze sobą rękawice?

Okazało się, że młody, mimo mleka pod nosem, wygląda bardzo obiecująco. A że jednym z jego kolegów z drużyny jego taty był tamtego dnia trener Broendby Lars Olsen? Cóż, Kasper nie miał wyboru. Nie mógł przepuścić szansy gry dla jednego z największych duńskich klubów. Nie mógł odmówić koledze ojca.

W odżegnaniu się od osiągnięć seniora z pewnością nie sprzyjało również to, że podobnie jak on na swoją rozpoznawalność zapracował w Anglii. A już na pewno nie sposób, w jaki został wraz z kolegami z Leicester City królem Premier League.

13087433_1034246246612087_2788875902771859597_n

Reklama

Sytuacje takie jak ta również nie pomagały mu uciec z cienia, jaki na całą jego karierę rzucał tato:

Peter bowiem podczas swojej piłkarskiej kariery nie raz i nie dwa zapędzał się pod bramkę przeciwników, by przypomnieć choćby to pamiętne trafienie już z czasu gry w Aston Villi:

***

Pewien kibic podszedł do mnie i powiedział: – Nieźle ci idzie. Ale nigdy nie będziesz tak dobry, jak twój ojciec.

Odpowiedziałem: – Dzięki kolego.

– Och, przestań, tylko żartuję.

– Okej, pośmiałeś się? Zadowolony? Mogę już iść?

– Nie no, nie o to mi chodziło.

– Okej, w takim razie wyjaśnij, o co?

– Tylko żartowałem.

– Gościu, myślisz, że wcześniej nikt mi tego nie mówił? Wyobraź sobie, że słucham takich rzeczy od piętnastu lat. Jak już się pośmiałeś, mogę wreszcie iść?

***

Bycie Schmeichelem miało też oczywiście swoje dobre strony.

– Miałem niesamowite szczęście, że dorastając mogłem chodzić z moim tatą na treningi i każdego dnia oglądać najlepszych piłkarzy swojego pokolenia. Paula Scholesa, Ryana Giggsa, Davida Beckhama, Erica Cantonę… Widziałem, jak pracują, jak swoim perfekcjonizmem i oddaniem weszli na szczyt. Ich etos pracy sprawił, że byli najlepsi – jak Scholes czy Giggs – przez długie, długie lata. Dzięki nim nauczyłem się, że w piłce nie ma dróg na skróty.

Za naukę od jednych z najlepszych piłkarzy swojego pokolenia (a pewnie gdyby napisać, że najlepszych, wielu z was by nie protestowało) przyszło mu jednak płacić wysoką cenę. Cenę oczekiwań, które wreszcie spełnia, będąc pierwszym bramkarzem w historii, który zachował czyste konto w czterech pierwszych meczach fazy grupowej Champions League. Pierwszym, który w fazie pucharowej obronił rzut karny w obu spotkaniach, zrównując się jednocześnie w liczbie zatrzymanych karnych w Lidze Mistrzów z… Peterem Schmeichelem. Najbardziej sensacyjnym mistrzem Anglii w historii rozgrywek.

Kasper-Schmeichel-lifting-the-Premier-League-Trophy

Schmeichel zapracował sobie też w Leicester na status, jakim wśród Lisów cieszy się mało kto. Gdy z klubu zwolniono Claudio Ranieriego, nie kapitan Wes Morgan, nie postrzegany jako twarz mistrzowskiego Leicester Jamie Vardy, a właśnie duński bramkarz jako pierwszy stanął przed kamerami i opowiedział, jak to było ze zwolnieniem Ranieriego. Ucinając jednocześnie spekulacje na temat tego, jakoby drużyna miała grać przeciwko włoskiemu szkoleniowcowi.

Patrząc na wyniki zaraz po zmianie Włocha na „przyjaciela piłkarzy” Craiga Shakespeare’a, można mieć wątpliwości. Ale sama sytuacja tylko pokazuje, jak ważną osobą nie tylko na boisku, ale i w szatni na King Power Stadium jest Schmeichel.

By jednak dotrzeć do tego miejsca, długimi latami nie mógł złamać się pod ciężarem zawodu, jaki sprawiał, gdy odchodził z Manchesteru City na kolejne wypożyczenia. Gdy wreszcie zdecydował się zejść trzy klasy rozgrywkowe w dół, do grającego w League Two Notts County.

– To był szalony sezon. Jednego dnia lataliśmy na mecze samolotami, kolejnego ledwo było nas stać na przejazd autobusem. Właściciele podobno nagle stracili masę pieniędzy. W pewnym momencie okazało się, że w klubie już ich nie ma – wspominał później. – Ale to było wspaniałe doświadczenie, transfer tam był jedną z najlepszych decyzji w życiu. To ta sytuacja, kiedy naprawdę dowiadujesz się, jacy są twoi koledzy z pracy. Każdego dnia przychodziliśmy do klubu, czytaliśmy gazety próbując dowiedzieć się, co się dzieje w klubie. Nie wiedzieliśmy niczego. Staraliśmy się więc grać w piłkę najlepiej jak umiemy. Koniec końców wygraliśmy ligę.

Zawodu, jakim zaledwie rok później stało się także odrzucenie w Leeds United, gdy wydawało się, że wreszcie złapał stabilizację, której nie miał od kiedy rozpoczął tułaczkę po kolejnych wypożyczeniach. Której na pewno nie zaznał w Notts Co., gdzie mógł liczyć na iście gwiazdorski kontrakt (około miliona funtów rocznie), ale tylko na papierze. Na znanej skądinąd zasadzie pod tytułem: nikt nie da ci tyle, ile Notts obieca, że da.

– Kiedy Kasper odejdzie, mamy alternatywy, które sprawią, że będziemy jeszcze lepsi i będziemy się rozwijać. Jeżeli żadna oferta nie nadejdzie, to nie zmieni faktu, że szukamy nowego bramkarza. To pozycja, na której poszukujemy kogoś lepszego – usłyszał od ówczesnego menedżera Leeds Simona Graysona po sezonie, w którym Duńczyk został wybrany przez Sky Sports piłkarzem sierpnia i w którym – mimo sporej liczby wpuszczonych goli – posypało się pod jego adresem sporo pochwał.

Grayson puścił Schmeichela do Leicester, zamieniając go na Andy’ego Lonergana, dziś rezerwowego w Wolverhampton. A Graysona, po ośmiu kolejnych meczach Leeds bez czystego konta, zwolniono ledwie kilka miesięcy po tym, jak odpalił Duńczyka. Bramkarza, który w poprzednim sezonie, broniąc równo sto piłek zmierzających w światło bramki Lisów, zachował 15 czystych kont w jednej z absolutnie najtrudniejszych dla bramkarza lig świata. O jedno mniej od najlepszego pod tym względem Petra Cecha, mając przed sobą przecież zawodników nie cenionych nawet w połowie tak wysoko, jak defensorzy Arsenalu czy Manchesteru City, w barwach którego również 15 meczów bez straty gola zaliczył Joe Hart. Z niechcianego w zespole z Championship, Schmeichel przeistoczył się w jednego z najlepszych bramkarzy w Europie.

Andy Lonergan po dziś dzień nie doczekał się debiutu w Premier League.

SZYMON PODSTUFKA

Najnowsze

Anglia

Komentarze

10 komentarzy

Loading...