Jakkolwiek absurdalnie to zabrzmi, przyzwyczailiśmy się do tego, że polscy piłkarze często nie radzą sobie na zapleczu Bundesligi. Nawet ci, którzy znajdują się na poziomie – nazwijmy to – okołoreprezentacyjnym, miewają tam problemy i to nie tyle z byciem gwiazdami, co z regularną grą. Jednak gdybyście przed startem tego sezonu lub na jego początku zapytali nas, który z naszych takich zmartwień mieć nie powinien, odpowiedzielibyśmy chyba, że spadkowicz z Bundesligi, Artur Sobiech. Tym bardziej jesteśmy zdziwieni tym, co się teraz dzieje.
Najpierw krótkie przypomnienie, jak to wtedy wyglądało:
– Sobiech był świeżo po swoim najlepszym sezonie na poziomie Bundesligi (7 goli w 25 meczach, na rozkładzie m.in. Borussia, Bayern i Schalke),
– świetnie wyglądał w trakcie letnich przygotowań (8 goli w sparingach),
– zdarzyło się mu się zakładać opaskę kapitana Hannoveru,
– na inaugurację ligi strzelił dwa gole Kaiserslautern,
– i był nawet wymieniany w gronie najpoważniejszych kandydatów do korony króla strzelców ligi.
Cóż, patrzymy na czołówkę wspomnianej klasyfikacji. Simon Terodde ze Stuttgartu sieknął już 17 goli, dwa mniej ma Stefan Kutschke z Dynama Drezno, o trzy trafienia przegrywa z nim Guido Burgstaller z Norymbergi i w końcu jest – piłkarz Hannoveru. Ale nie Sobiech, a Martin Harnik, strzelec również 14 goli. A Polak jest gdzieś daleko, daleko w tyle, bo dwa trafienia z ligowej inauguracji ciągle pozostają jedynymi, które zaliczył na zapleczu Bundesligi.
Przykra sprawa – Hannover rywalizuje o pierwsze miejsce ze Stuttgartem, Unionem i Eintrachtem Brunszwik, a Polak dorzucił się do tego tylko 2 golami i asystą w 17 meczach. Jednak to tak naprawdę dopiero początek złych informacji. Są jeszcze przynajmniej dwie.
Pierwsza: ostatnio Sobiech gra bardzo mało. O ile zawsze miał problem z kontuzjami, o tyle teraz z jego zdrowiem jest w miarę w porządku. Późną jesienią miał problem z kolanem, opuścił cztery mecze, ale poza tym ciągle jest do dyspozycji trenera. Ale zarówno Daniel Stendel, jak i pracujący od niedawna Andre Breitenreiter ostatnio byli tym średnio zainteresowani.
Występy Sobiecha w 2017 roku, transfermarkt.pl
Druga: raczej ciężko zakładać, że trenerzy go nie lubią, jest przez nich źle oceniany. Już sam bilans bramkowy mówi wiele na temat tego, czy Sobiech zasłużył na lepsze traktowanie, ale z ciekawości zajrzeliśmy jeszcze do “Kickera”. Według not wystawianych przez dziennikarzy tego szanowanego tytułu nasz rodak… jest ZDECYDOWANIE NAJGORSZYM PIŁKARZEM HANNOVERU W TYM SEZONIE. Ze średnią not 4,12 zajmuje 22. miejsce w swojej drużynie. Bezpośrednio przed nim jest Fynn Arkenberg, który zaliczył w tym sezonie tylko jeden występ i został oceniony na 4,00. Do ludzi, którzy grają w miarę regularnie, Sobiech traci więcej – trzeci od końca w tej klasyfikacji Iver Fossum ma już notę 3,90. Były gracz Ruchu i Polonii jest zarazem najgorzej ocenianym Polakiem. A w zestawieniu najgorszych piłkarzy całej ligi nie ma go teraz tylko dlatego, że był minimalnie za rzadko oceniany (“Kicker” uwzględnia tych, którzy złapali 50% z możliwych do zdobycia not).
Nie tak to miało wyglądać, nie tak. Chyba trzeba będzie się w końcu zastanowić nad zmianą otoczenia. Jakieś pozytywy? Dobrze chociaż, że Sobiech siedzi na ławce, a nie w gabinetach lekarskich.