Chcielibyśmy wcielić się w posłańców dobrych wiadomości i przekazać, że Polacy podbili dziś Ligue 1, ale przecież nie będziemy zmyślać, a też trzeba by ogromnej wyobraźni do postawienia Krychowiaka i Stępińskiego w takiej roli. Kariera we Francji niezbyt im się układa i niedziela nic w tym temacie nie zmieniła, obaj nie dostali zaproszenia nawet na ławkę rezerwowych – pomocnik przez uraz, napastnik ze względów sportowych, najzwyczajniej w świecie.
Krychowiak przyglądał się więc, jak PSG ogrywa Guingamp na własnym boisku – kluczowy dla losów spotkania był pierwszy kwadrans drugiej połowy. To wtedy wielką klasę pokazał Cavani, który najpierw zaliczył ostatnie podanie przy bramce Di Marii, a potem podwyższył wynik na 2:0. Oba zagrania wymagały od Urugwajczyka sporej sprawności, ale chyba asysta dostałaby jednak więcej punktów za wrażenia artystyczne, bowiem napastnik przyjął piłkę na skrzydle i w dość trudnej sytuacji idealnie zagrał na środek do Argentyńczyka, który dopełnił formalności.
Mieli paryżanie 2:0 u siebie ze średniakiem ligi, toteż było wiadomo, że jest po emocjach. I rzeczywiście, na boisku trwała już fiesta tylko jednej drużyny, PSG co jakiś czas starało się jeszcze podwyższyć wynik, ostatecznie dwukrotnie dopinając swego. Raz – cóż za niespodzianka – znów Cavani, kiedy wykorzystał dobre zagranie Rabiota i w sytuacji sam na sam po raz kolejny pokonał Johnssona. Dwa – Matuidi, obchodzący dzisiaj urodziny – gdy wepchnął piłkę do siatki po dośrodkowaniu Lucasa.
4:0 – na tym stanęło i z dotychczasowego opisu wyłania się obraz spotkania dla PSG idealnego, gdzie nie spocili się ani trochę, a i tak wysoko wygrali. To byłaby jednak relacja niepełna, daleka od prawdy, bo w pierwszej połowie paryżanie niezwykle męczyli bułę, grając nudno, wolno i schematycznie. Jasne, Cavani obił poprzeczkę, jednak miało to miejsce po rzucie rożnym, z gry gospodarze wyglądali na bezbronnych. Jedna okazja Matuidiego i właściwie tyle.
Zachęceni tą apatycznością goście próbowali, lecz im z kolei zabrakło jakości, gdy choćby Privat źle zabrał się z piłką i z dobrej kontry wyszedł strzał z dystansu w maliny. Podejmowali złe decyzje, jak na przykład Coco, który zamiast uderzać z pierwszej w niezłej sytuacji, przekładał piłkę na lepszą nogę i stracił tym samym dużo czasu, a potem walnął niecelnie. I tak dalej, można wymienić jeszcze kilka sytuacji – raz nawet futbolówka obiła zewnętrzną stronę słupka bramki Trappa.
Gdyby więc do PSG przyjechał dziś ktoś mocniejszy, mogło skończyć się różnie. A tak jest 4:0 i walka o tytuł trwa w najlepsze.
*
Parę godzin wcześniej Saint-Etienne podejmowało Nantes i na Stadionie Geoffroy’a-Guicharda kolejny błysk francuskim kibicom pokazał Prejuce Nakoulma, w taki sposób wyprowadzając Kanarki na prowadzenie.
#ASSEFCN 💛💚Mais qui est encore là ??C’est #Nakoulma StEtienne 0-1 #FCNantes #Ligue1 💛💚 @qoals5 – https://t.co/DaohXjA998 via @Dailymotion
— Christ.Of (@cricri014) 9 kwietnia 2017
To już piąty gol w Ligue 1 strzelony przez Prezesa, a na taki wynik pracował przez sześć spotkań – dla porównania, Stępiński swoje cztery gole zanotował w dwadzieścia meczów. Co prawda Polak ma jeszcze cztery asysty, ale większość dorobku uzbierał na początku sezonu, w 2017 roku obniżył loty i efekt jest taki, że dziś, jak i kolejkę temu, nie ma go w kadrze meczowej.
Wracając do meczu – Saint-Etienne zdołało wyrównać i na tym stanęło, sąsiedzi w tabeli podzielili się punktami. Warto to podkreślić, bo Nantes jest już ósme, ponieważ ostatnio regularnie punktuje i tylko szkoda, że bez udziału Stępińskiego.
*
Komplet wyników:
Tuluza – Marsylia 0:0
Saint-Etienne – Nantes 1:1
Corgnet 70’ – Nakoulma 15’
PSG – Guingamp 4:0
Di Maria 56’ Cavani 60’, 70’ Matuidi 90+1’