Reklama

Nowy brytyjski klejnot koronny. Dele Alli – diament z jedną poważną skazą

redakcja

Autor:redakcja

23 marca 2017, 12:32 • 6 min czytania 12 komentarzy

Wzór do naśladowania. Role model. Dele Alli to piłkarz, który ma niemal wszystko, żeby być kimś takim dla całych zastępów młodych adeptów piłkarskiego rzemiosła. Ludzie z jego otoczenia opisują go jako uśmiechniętego, otwartego chłopaka, który nie jest na bakier z dobrymi manierami – syna, którego inne matki mogą pozazdrościć. A jednak którego jego własna oddała do wychowania innej rodzinie, by umożliwić mu normalne, szczęśliwe życie. Znalezienie się tu, gdzie jest teraz.

Nowy brytyjski klejnot koronny. Dele Alli – diament z jedną poważną skazą

– Musiałam pozwolić mu odejść i żyć z inną rodziną. Miałam ogromny problem z alkoholem, spowodowany trudnym dzieciństwem. Byłam uzależniona od wódki, piwa, czegokolwiek co zawierało alkohol, przez kilka lat. Opieka społeczna kilka razy była nawet w naszym domu po skargach od sąsiadów, ale nigdy nie groziła mi odebraniem dzieci. To była moja decyzja. Wiedziałam, że Dele chce zostać piłkarzem, że to jego wielkie marzenie. Okazało się, że ten wybór był dla niego zbawieniem. Dzięki temu jestem naprawdę szczęśliwa – wyznała rok temu na łamach The Sun Denise Alli, biologiczna matka piłkarza.

Jej wybór – choć można sobie tylko wyobrażać jak trudny – sprawił, że dziś o jej synu peany pieją tydzień w tydzień największe dzienniki sportowe w Anglii. Że ten zdążył już dwukrotnie wylądować na okładce brytyjskiego wydania prestiżowego magazynu Four Four Two. Że jego wizerunek jest jednym z najczęściej pojawiających się na postawionej na czas przebudowy zachodniej trybuny White Hart Lane ścianie, ze zdjęciami najbardziej pamiętnych chwil w najnowszej, jak i tej nieco starszej historii Tottenhamu.

Że i ona ma szansę tydzień w tydzień obserwować, jak dziecko, któremu nie chciała zrujnować życia swoim nałogiem, wyrasta na jednego z tych, którzy będą stanowić o przyszłości najpopularniejszego sportu na świecie.

Wystarczy zajrzeć do dowolnego sklepu z prasą, by poczuć, jaką estymą już teraz cieszy się w Wielkiej Brytanii pomocnik Spurs. Poniedziałkowe „Metro”? Alli bohaterem jednego z największych poweekendowych materiałów. Najnowsze Four Four Two? Okładka i obszerny materiał na jego temat, drugi w ciągu zaledwie dwunastu miesięcy, podczas których rozwinął się nieprawdopodobnie. Pewnie część z was zgodzi się nawet ze stwierdzeniem, że jak żaden inny piłkarz na świecie.

Reklama

alli

Wczoraj swoją klasę potwierdził raz jeszcze. Anglia przegrała z Niemcami 0:1 w pożegnalnym meczu Lukasa Podolskiego, ale wśród pokonanych to on wiódł prym. Zresztą wyraz temu, że wokół Alliego będzie się kręcić kadra Synów Albionu dał Gareth Southgate. Selekcjoner Anglików postanowił nieco zamieszać taktyką reprezentacji, stawiając na formację łudząco podobną do tej, którą w Tottenhamie w obecnym sezonie z doskonałym skutkiem wprowadził Mauricio Pochettino.

Zrzut ekranu 2017-03-23 o 10.50.50

Tę samą, w której Dele odnalazł się wybornie i w której gra – jak sam to nazywa – na pozycji dziesięć-i-pół. Czyli kogoś pomiędzy ofensywnym pomocnikiem, a napastnikiem. Która do maksimum eksploatuje wszystkie jego atuty. Gdzie może zarówno zagrać swojemu partnerowi choćby takie „ciasteczko”, jak asysta do Harry’ego Kane’a w niedawnym spotkaniu z Evertonem (wygranym 3:2), jak i wejść w pole karne i kompletnie zaskakując przeciwnika, zrobić użytek ze swojego imponującego wzrostu, szczególnie jak na zawodnika o takiej, a nie innej charakterystyce. Jak w spotkaniu, które przerwało niesamowitą serię zwycięstw Chelsea na początku obecnego roku (wygranym 2:0).

Pozycja jakby wymyślona właśnie dla niego, bo po przekwalifikowaniu na kogoś pomiędzy klasyczną „dychą”, a podwieszonym napastnikiem liczby Alliego wystrzeliły w górę jak pocisk. Dość powiedzieć, że po 50 pierwszych meczach w Premier League, które stuknęły mu w spotkaniu z Southampton kilka tygodni temu, miał na koncie aż 16 bramek i 10 asyst. Four Four Two zwraca uwagę, że porównania pod tym względem nie wytrzymują nawet największe gwiazdy drugiej linii, jakie przychodziło oglądać kibicom w Anglii:

– Paul Scholes po 50 meczach w lidze miał na koncie 16 goli i 2 asysty
– Frank Lampard – 5 goli, 2 asysty
– Steven Gerrard – 2 gole, 3 asysty

Reklama

Ba, sam Cristiano Ronaldo po 50 spotkaniach w barwach Manchesteru United po stronie zdobyczy miał zapisanych o 10 goli mniej.

Wystarczy zresztą odkopać jakąkolwiek kompilację jego goli i asyst, by stwierdzić, że już w wieku 21 lat nie ma czegoś, czego ten chłopak nie potrafi. Bramki strzela w każdy możliwy sposób i w zasadzie w jego przypadku mówić o lewej nodze jako o tej jakkolwiek słabszej byłoby zwyczajną niesprawiedliwością.

Zrzut ekranu 2017-03-23 o 10.53.23

Wykończenie w piątce? Ma. Strzał z pierwszej piłki? Ma. Uderzenie z dystansu? W tym sezonie co prawda takiego, które znalazłoby drogę do siatki, jeszcze nie zaprezentował. Ale i co do tego trudno mieć wątpliwości, prawda?

Do tego dochodzi intensywność w pressingu, zaangażowanie w odbiorze, których wymaga od niego od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty architekt jego sukcesu, Mauricio Pochettino. Argentyńczykowi także trzeba oddać pokłon za to, jak swój diament oszlifował, jak nie spalił młodego chłopaka wchodzącego do zespołu z Premier League, równocześnie dając mu maksymalnie jak najwięcej szans na ogrywanie się na najwyższym poziomie.

Wydawać by się więc mogło, że dotychczasowa kariera Alliego to historia oblana nieznośnie słodkim lukrem. Że na na tym diamencie zwyczajnie nie ma skazy. Cóż, w leadzie nieprzypadkowo użyliśmy słowa niemal. Jedna, dość spora, wciąż jest. I to w dodatku taka, nad którą Pochettino harował – jak miało się niedawno okazać, nie do końca owocnie – od wielu miesięcy. Tłukąc swojemu gwiazdorowi do głowy, jak jego zachowanie może się momentami okazać destrukcyjne dla wysiłku drużyny.

Chodzi o tzw. anger management. Umiejętność panowania nad emocjami, co do której – szczególnie ze względu na incydent z Claudio Yacobem z końcówki poprzedniego sezonu – były ogromne wątpliwości. A pracę nad którą Alli deklarował z pełnym przekonaniem w materiale dla kwietniowego FFT („Nigdy nie pozbędę się żądzy wygrywania. Nauczyłem się jednak kontrolować ją znacznie lepiej. Skupiam się na futbolu, bo dało się odczuć, że ludzie myśleli o mnie jako o piłkarzu, który daje się łatwo ponieść emocjom. Teraz mam wszystko pod kontrolą”).

Jego słowa zdążyły się zdezaktualizować jeszcze przed rozesłaniem do salonów prasowych paczek z pachnącym świeżo zadrukowanym papierem wydaniem. Konkretnie – w rewanżowym meczu 1/16 Ligi Europy z Gentem.

Ktoś powie, że taka jest cena posiadania w składzie gościa, którego niepohamowana żądza zwyciężania i wstręt do sytuacji, gdy trzeba zejść z boiska pokonanym, niejednokrotnie zainspiruje drużynę do walki. Do odzyskania kontroli nad meczem. Bo nie ma wątpliwości, że jego osobowość pozwoli mu z każdym rokiem mieć coraz większe wpływy nie tylko na boisku, ale i w szatni. Niemniej jednak, parafrazując znany cytat z książki „Strzały Królowej” – jeden raz to przypadek; dwa, zbieg okoliczności. Ale trzy to już niebezpieczna tendencja.

Jeżeli tylko Alli nie zmieni incydentów z Yacobem i Dejaegerem w groźną dla niego i dla jego drużyny regułę – niewykluczone, że w koszulce z kogutem na piersi (wymiennie na trykot z trzema lwami) oglądamy właśnie jednego z najpoważniejszych kandydatów do wspięcia się na Himalaje futbolu. Szczyty dostępne tylko dla nielicznych. W tym roku murowanego kandydata co najmniej do nominacji do nagrody PFA Player Of The Year, w kolejnych wielce prawdopodobnego do pierwszej dziesiątki, piątki, pewnie nawet i trójki Złotej Piłki. Trudno bowiem dziś określić, jak daleko są położone granice możliwości Anglika. Z całą pewnością można za to stwierdzić, że – parafrazując innego klasyka, tym razem polskiego – to co dla 99,9% zawodników jest sufitem, dla niego jest dopiero podłogą.

SZYMON PODSTUFKA

Najnowsze

Anglia

Komentarze

12 komentarzy

Loading...