Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

21 marca 2017, 15:41 • 5 min czytania 80 komentarzy

Klik. Co tam w polskiej prasie przed meczem z Czarnogórą? Emocji niewiele, wiadomo, bo rywal raczej niespecjalnie elektryzujący. Sytuacja w tabeli komfortowa, na horyzoncie nie widać zbliżającego się huraganu. Ale czasami tak bywa, że największe katastrofy nadchodzą wówczas, gdy niczego się nie spodziewając leżysz w hamaku i pijesz drinka z parasolką.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

No więc czytam i czego się dowiaduję?

Łukasz Fabiański? Nigdy w kadrze nie zawiódł, więc nie ma sensu go zmieniać. Forma w klubie jest w tym momencie bez znaczenia, Nawałka powinien mu wciąż ufać.

Grzegorz Krychowiak? Nie gra w klubie, ale to wciąż – no wiecie – Grzegorz Krychowiak – więc musi grać. Wprawdzie nikt nie ma pojęcia, w jakiej jest formie, ale z całą pewnością w wystarczającej.

Arkadiusz Milik? Wprawdzie jeszcze nie strzelił gola dla Napoli po powrocie po kontuzji i nie zaczął grać w pierwszym składzie, ale w kadrze wiele razy udowadniał swoją przydatność.

Reklama

Dochodzę do wniosku, że tak naprawdę nic nie ma znaczenia – ani forma (Krychowiak), ani klasa konkurenta do miejsca w składzie (Fabiański), ani etap dochodzenia do siebie po urazie (Milik). Liczą się wyłącznie nasze miłe wspomnienia związane z tymi zawodnikami. Mówiąc krótko – liczy się przeszłość, a nie teraźniejszość. Trochę tak jakbyś przez kolejne pięć lat mieli wciąż i wciąż rozgrywać mecz, który już się odbył.

Czy nawołuję do rewolucji lub niewystawienia któregoś z tych trzech zawodników? Absolutnie nie. Decyzję podejmie Adam Nawałka i jak go znam – będzie to decyzja rozsądna. Chodzi mi natomiast o to, jak my w ogóle rozmawiamy na temat futbolu. Jakie argumenty podnosimy? Co głoszą eksperci? Mamy rok 2017, a cała warstwa merytoryczna (albo raczej sentymentalna) – kto ma grać i dlaczego – jest jeszcze z roku 2016.

Konsekwentne wystawianie tych samych zawodników, bez względu na ich aktualną dyspozycję lub też możliwość wystawienia lepszych, jest chyba dość krótkowzroczne. To znaczy można w ten sposób wygrać kolejny mecz, albo nawet cztery kolejne mecze, aż nagle przyjdzie łomot. Oby nie w spotkaniu, które jest w jakikolwiek sposób kluczowe. Wydaje mi się, że norma powinna być trochę inna – zawodnicy przyjeżdżają na zgrupowanie, wyselekcjonowani na podstawie przydatności dla tej konkretnie drużyny (i wtedy zasługi również mają znaczenie) oraz aktualnej formy i wtedy – podczas zgrupowania – należy możliwie najlepiej wybrać jedenastkę. Taką jedenastkę, która minimalizuje ryzyko wpadki.

Nie wiem, czy Wojciech Szczęsny jest w lepszej formie od Łukasza Fabiańskiego, ponieważ na co dzień nie oglądam ani meczów Wojciecha Szczęsnego, ani meczów Łukasza Fabiańskiego. Natomiast to, że Fabiański do tej pory niczego nie zawalił nie powinno mieć znaczenia. Liczy się wyłączenie to, który z nich w większym stopniu gwarantuje uniknięcie babola w najbliższym spotkaniu. I wcale nie chodzi mi o to, że jeden broni się przed spadkiem z Premier League, a drugi walczy o czołowe lokaty w Serie A – to akurat bez znaczenia, wyobrażam sobie sytuację, w której obaj zamieniają się miejscami i świat futbolu wcale z tego powodu nie wygląda inaczej, nikt nie debatuje o tym w telewizji, nie porusza tego tematu madrycka „Marca” czy niemieckim „Kicker”. Po prostu wydaje mi się, że rywalizacja o skład powinna być trochę bardziej otwarta. Być może w tej otwartej rywalizacji Fabiański wciąż byłby numerem jeden.

Jeszcze bardziej widać to w kwestii Krychowiaka. Dariusz Dziekanowski nie wyobraża sobie drużyny bez niego – twierdzi, że to himalaista, a my pytamy, czy zdoła wejść na Mount Blanc. W porządku, ale czy w takim razie jest moment, kiedy himalaista przestaje być himalaistą, czy też jest to tytuł nadawany dożywotnio? Czy zdobycie szczytu Mount Everest w 2015 roku wciąż ma znaczenie podczas wyprawy dwa lata później? Jeśli wczytamy się w słowa Dziekanowskiego – lubię go jako eksperta, jest wyrazisty i z reguły bardzo rozsądny – to dojdziemy do wniosku, że jakiś tam Góralski, Dąbrowski czy Mączyński nie będzie stanowił alternatywy dla Krychowiaka nigdy i w żadnych okolicznościach. Nawet gdyby Krychowiak na ławce spędził następne trzy lata. Nie przeczę – może to i prawda. Tylko że w ten sposób możemy zebetonować kadrę na lata, na podstawie dawnych zasług. Zastanawiam się, czy właśnie z tego powodu młodemu Dziekanowskiemu nie przeszły koło nosa mistrzostwa świata w 1982 roku? I czy wtedy podobnie postrzegał znaczenie przeszłości i zasług?

Widziałem już drużyny zebetonowane – np. tę z 2002 roku, która jechała na mundial do Japonii i Korei. Rzutem na taśmę starano się tam zasiać trochę ożywczego fermentu poprzez zamianę Iwana na Sibika. Zabetonowane drużyny rodzą się zawsze po jakimś sukcesie lub sukcesiku, który stanowi spoiwo. Wtedy nowi zawodnicy nie są specjalnie miło widziani – traktuje się ich jako tych, którzy przyszli na gotowe i co najwyżej mogą coś popsuć. A przecież w piłce nie ma czegoś takiego jak „gotowe” – w piłce jest po prostu kolejny mecz do wygrania.

Reklama

Zabetowane bywają też głowy trenerów – oni także ulegają złudzeniu, że raz wybrana grupa osób, z którą udało się osiągnąć cel, zasługuje na nieograniczone zaufanie. Selekcjonerzy – co ludzkie – przywiązują się do nazwisk, z sentymentem wspominają dawne zwycięstwa, zaczynają traktować niektórych piłkarzy jak członków rodziny. A także – co też ludzkie – zaczynają się zastanawiać, czy wprowadzenie świeżej krwi nie zaburzy funkcjonowania organizmu, odczuwają swego rodzaju strach przed zepsuciem czegoś, co funkcjonowało. Wydaje mi się, że właśnie mówimy między innymi o tym, dlaczego reprezentacja Hiszpanii tak źle wypadła podczas ostatnich dwóch wielkich turniejów.

– Nikt nie powinien grać za zasługi – mawiają eksperci.

Zadzwońcie do pięćdziesięciu z nich i zadajcie jedno, proste pytanie: – Czy ktoś powinien grać za zasługi?
– Nie – ta odpowiedź padnie 50 razy.

Ale potem zbliża się zgrupowanie reprezentacji Polski i okazuje się, że „nie” oznacza raczej „a dlaczego nie?”, albo nawet „zdecydowanie tak”.

Niech Krychowiak gra – śmiało. Ale najpierw niech podczas treningów udowodni, że właśnie teraz – pod koniec marca 2017 roku – jest lepszy od każdego z konkurentów do wyjściowej jedenastki.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

80 komentarzy

Loading...