Dziesięć, a dla niektórych dziewięć kolejek ligowych pozostało do końca sezonu Premier League. Jak tak dalej pójdzie, polscy piłkarze nie będą mieli wesołych min – Kamil Grosicki, Łukasz Fabiański, ale i Marcin Wasilewski z Bartoszem Kapustką muszą uważać, by nie spaść klasę rozgrywkową niżej.
Oczywiście, największą niespodzianką byłby spadek Leicester, aktualnego mistrza kraju. Chociaż Craig Shakespeare ruszył na ławce “Lisów” z kopyta i wygrał wszystkie trzy mecze – z Liverpoolem, Hull City i West Hamem, to o spokojnej pozycji ciężko jeszcze mówić. Vardy i spółka awansowali do ćwierćfinału Ligi Mistrzów i rywalizację w najlepszej ósemce w Europie będą łączyli z, jak powiedziałby Franciszek Smuda, walką o spadek. Na razie złapali oddech – zajmują 15. miejsce i mają sześć punktów zapasu nad strefą spadkową.
A tę otwiera Hull City Grosickiego. – Gdybym miał ofertę z Osasuny, to bym tam nie poszedł. Jak w Hiszpanii jesteś na ostatnim miejscu to po tobie, będą cię ostrzeliwać co kolejkę. Ale tutaj nie, Anglia to co innego. My zrobiliśmy cztery punkty na United i Liverpoolu, City dopiero co męczyło się ze Swansea. Leicester mistrz, a teraz walczy o utrzymanie. Nie ma wysokich wyników, każdy może wygrać z każdym… W kadrze jest kilku chłopaków, którzy zdobędą mistrzostwa w swoich krajach. A ja zdobędę w Anglii. Dla mnie utrzymanie będzie właśnie mistrzostwem. Teraz każdy mecz to finał – niedawno mówił Polak w rozmowie z Weszło.
Rzecz w tym, że od jego przeprowadzki na Wyspy Brytyjskie “Tygrysy” częściej w tym finale przegrywają, niż wygrywają. Dwa zwycięstwa, dwa remisy (jeden jeszcze bez Grosika w składzie) i trzy porażki. I to mistrzostwo wydaje się dziś odległe.
Zespołem, który dziś ma na muszce Hull City – zwłaszcza, że Crystal Palace wyszło z dołka, wygrywając trzy spotkania z kolei – jest Swansea Łukasza Fabiańskiego. Dopiero co w bezpośrednim starciu górą była właśnie drużyna Grosickiego. A “Łabędzie” w dalszym ciągu mają ogromne problemy w tyłach: w 29 spotkaniach Fabian tylko czterokrotnie zachowywał czyste konto, puścił 63 bramki. O pięć więcej niż drugie w tej klasyfikacji Hull i o dziewięć więcej niż trzecie w tej klasyfikacji Bournemouth Artura Boruca. No, przynajmniej on może spać spokojnie.
Nie ma natomiast szans, by do Premier League z niższego poziomu dostał się którykolwiek z Polaków. Ich zespoły, trochę podobnie do Swansea, znacząco obniżyły loty:
– Birmingham Kuszczaka, i od niedawna również Bielika, przed rokiem utrzymywało się długo w czołówce, w tym sezonie było w pewnym momencie czwarte, po czym nastąpił zdecydowany w tył zwrot – z ostatnich 17 spotkań dwa zwycięstwa i jedenaście punktów
– Ipswich Białkowskiego przed rokiem było w pierwszej części tabeli, teraz utrzymywało się w środku stawki, po czym wygrało jeden z mecz ostatnich dwunastu
Być może ta dwójka jeszcze się opamięta, tak jak w porę obudziły się dwa inne zespoły naszych rodaków. QPR Pawła Wszołka jeszcze jakiś czas temu było poważnie zagrożone degradacją, po czym zamknęło rok zwycięstwem i, wliczając tamten mecz, w ostatnich piętnastu kolejkach zgarnęło 27 punktów. Podobnie toczą się losy Wolverhampton Michała Żyry (wciąż walczy o powrót do gry), któremu ostatnie trzy zwycięstwa z kolei trochę ratują życie.
Jest więc bardzo prawdopodobne, że w przyszłym sezonie Polaków w Premier League będzie mniej.