Reklama

To nie miało prawa się wydarzyć: stoper Pitry wśród największych kozaków

redakcja

Autor:redakcja

20 marca 2017, 12:42 • 3 min czytania 16 komentarzy

To jeden z tych momentów, w których zostaje nam tylko wzruszyć ramionami i rzucić: ot, Ekstraklasa. To, że rozpędzonego i świętującego urodziny Lecha zatrzymał najsłabszy w lidze Górnik Łęczna, przyjęliśmy z niemałym zdziwieniem, ale cóż – zdarza się. Ale że zrobił to z grającym na środku defensywy Przemysławem Pitrym, który do swojej roli przygotowywał się przez pięć dni? No to już się trochę w pale nie mieści. A gdy jeszcze dodamy do tego fakt, że Pitry zasłużył swoim występem na naszą jedenastkę kolejki, wracamy do pierwszego zdania i nawet nie podejmujemy próby poszukiwań sensu i logiki. Ot, Ekstraklasa. 

To nie miało prawa się wydarzyć: stoper Pitry wśród największych kozaków

To już 26. odsłona Kozaków i Badziewiaków w tym sezonie, ale równie wielkiego zaskoczenia sobie nie przypominamy. Ostatnio do jedenastki kolejki wskoczył Maciej Wilusz, ale jakkolwiek patrzeć – zanosiło się na to od początku wiosny, więc był czas, żeby się przygotować. A tu nic, aż do pierwszego gwizdka nikt nie mógł uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Owszem, w zeszłym sezonie Pitry również wyskoczył jak królik z kapelusza – niemal przez cały rok męczył bułę, a później strzelił 3 gole w 4 ostatnich meczach i walnie przyczynił się do utrzymania Górnika, ale wtedy grał jednak na swojej nominalnej pozycji z przodu. Wczoraj zarówno on, jak i jego partner Aleksander Komor (!) popełnił drobne błędy, ale  generalny obraz jest taki, że dokonali czegoś wielkiego.

Smuda rzucił po meczu, że jego drużyna walczy o spadek. Jeśli tak, to musi się bardziej postarać i wtajemniczyć w plan swoją defensywę, bo wczoraj wyglądała, jakby walczyła o coś zupełnie innego.

Jedenastka kozaków dawno nie wygląda tak świeżo, nawet gdy wyłączymy z rozważań Pitrego i resztę defensywy. Llonch pracuje na miano, które wcześniej przypisywalibyśmy Stiliciowi czy Gonzalezowi, a więc największego wzmocnienia Wisły w zimowym okienku. Żubrowski może być kolejny dowodem, że warto szukać w I lidze. Abalo z kolei może sprawić, że kibice Korony nie będą rozpaczać z powodu problemów zdrowotnych Aankoura. Badia chwilę po swoim najlepszym meczu w Polsce zagrał drugi ze swoich najlepszych meczów w Polsce. Pich pracuje na transfer do Kaiserslautern. Siemaszko dalej rozgrywa sezon, o którym będzie wnukom opowiadał. A Kucharczyk po raz enty udowodnił, że lepiej mieć go w składzie, niż nie mieć.

GN3eS24

Reklama

W badziewiakach mamy teoretycznie defensywne ustawienie, ale gdy w składzie ma się Łukasza Burligę, to zawsze trzeba liczyć się z tym, że zaraz trzeba będzie grać w osłabieniu. Nie wiemy, co miał w głowie defensor Jagi, gdy chamsko walił po nogach Gyurcso, ale na pewno nie było to dobro zespołu. Komu mógłby przekazać opaskę kapitana badziewiaków po karnym zejściu z boiska? Poziom w sumie dość wyrównany, ale stawiamy na Hamalainena. Udało się dwa razy zagrać na nosie Lechowi – wtedy gdy Fin przeprowadzał się do stolicy oraz gdy strzelał Kolejorzowi bramkę – ale i tak trudno uznać, by był to super opłacalny ruch. Wczoraj był tak niewidoczny, że trzy razy upewnialiśmy się, czy jego nazwisko na pewno widnieje w składzie.

mnIWenc

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Kozacy i badziewiacy

Komentarze

16 komentarzy

Loading...