Opieka ze strony opatrzności, pomoc sędziego, kapitalna dyspozycja bramkarza i limit szczęścia wyczerpany na najbliższy miesiąc. Borussia Dortmund ma po dzisiejszym wieczorze komu dziękować za to, że ze starcia z Ingolstadt wyszła zwycięsko.
Wydawać by się mogło, że jeśli przedostatni zespół w tabeli przyjeżdża na Signal Iduna Park, to skończyć może się to tylko w jeden sposób – kompletną demolką. Podopieczni Thomasa Tuchela musieli się jednak niezwykle przejąć intensywnym kwietniem, w trakcie którego przyjdzie im walczyć z Bayernem Monachium o finał Pucharu Niemiec, z Monaco o awans do 1/2 Champions League, a z Schalke o prym w Zagłębiu Ruhry. Borussia wyglądała bowiem jak zespół, który za wszelką cenę chciał wygrać mecz za mocno się nie przemęczając. Minimalizując liczbę sprintów, nie forsując tempa, raczej statycznie wyczekując do ostatniego gwizdka. To zresztą było możliwe, bo wystarczyło tylko raz przyspieszyć skrzydłem, posłać wzdłuż linii Schmelzera i odegrać do Aubameyanga, by kibice mogli wstać z krzesełek.
Tak to robi @BVB! Zagranie w pole karne, a tam króluje @Aubameyang7. To już 23. gol napastnika @BVB. #bundesliga pic.twitter.com/O71DHm0z4B
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) 17 marca 2017
Oczywiście kolejne trafienie Gabończyka nie jest nam obojętne, bo to właśnie między nim a Robertem Lewandowskim rozegra się piekielnie ciekawa walka o koronę króla strzelców. Stan na dziś? Aubameyang – 23, „Lewy” – 21. Z tym że przed Polakiem jeszcze w ten weekend jeden mecz do rozegrania, w Moenchengladbach z miejscową Borussią.
Gospodarze trafili do siatki i kompletnie stanęli. Nie że mozolnie wymieniali piłkę w obronie i nie szukali nawet okazji do podwyższenia. Zwyczajnie olali sobie jakiekolwiek próby przeszkadzania gościom i pokornie czekali na to, co wydarzy się w szesnastce. Ewidentnego karnego nie odgwizdał arbiter. Kilka razy fenomenalnie interweniował Roman Buerki rzutem na taśmę ratujący zespół przed stratą gola. Oczywiście nie pomagali mu obrońcy, dziś wyjątkowo pasywni i niezaangażowani. Jak na ich tle prezentował się Łukasz Piszczek? Wtopił się w tło, jakie dla rywali tworzyła dziś Borussia. Niby nie zawalił niczego konkretnego, ale widać po nim było sporą dekoncentrację. Zdarzały się niecelne podanie czy gubione krycie – wszystko jednak na całe szczęście bez konsekwencji.
Trzeba jednak Borussii oddać, że mimo iż dziś grała z zaciągniętym hamulcem ręcznym, to swoje odbębniła, bo przecież zdobyła trzy punkty. Najmniejszym nakładem sił udało się zrobić wszystko, by weekend przesiedzieć w spokoju na trzecim miejscu w tabeli. No i powoli zacząć szykować się do niezwykle intensywnego kwietnia.