Reklama

Radwański po porażkach córki: boję się każdego jej meczu

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

15 marca 2017, 09:27 • 5 min czytania 7 komentarzy

Agnieszka Radwańska przez lata była symbolem solidności. Jasne, nigdy nie stała się tenisowym Realem Madryt i nie demolowała rywalek. Ale też bardzo rzadko zdarzały się jej wpadki. W tym sezonie niestety jest zupełnie inaczej. – Boję się każdego meczu Agnieszki – zdradza nam Piotr Radwański.

Radwański po porażkach córki: boję się każdego jej meczu

Powody do obaw są całkowicie zasadne. Radwańska w tym sezonie regularnie przegrywa z dużo niżej notowanymi zawodniczkami: z okolic pięćdziesiątego, sześćdziesiątego, a nawet osiemdziesiątego miejsca rankingu! W poprzednich latach zdarzały jej się takie porażki, ale raczej sporadycznie. Teraz ma na koncie 8 wygranych spotkań i 6 porażek, z czego cztery, które zdecydowanie nie powinny się jej przytrafić.

Boję się każdego meczu Agnieszki. Kiedyś pierwsze rundy traktowałem ze spokojem, teraz obawiam się każdego pojedynku – mówi nam Piotr Radwański. – Dziś szukamy usprawiedliwień, staramy się znaleźć przyczynę porażek. W poprzednich latach nie musieliśmy tego robić, bo Agnieszka z rywalkami pokroju Peng czy Bellis po prostu wygrywała.

Przyczyny i usprawiedliwienia, o których wspomina Radwański, to między innymi zmiana rakiety. Po latach gry Babolatem, Agnieszka od nowego sezonu używa sprzętu firmy Srixon. – To bardzo poważna zmiana. Byłem zdziwiony, o wszystkim dowiedziałem się już po fakcie. Dziwne, że zawodniczka w – jakby nie było – zaawansowanym wieku, zdecydowała się na taki krok. Potrzeba dobrych kilku miesięcy, żeby przyzwyczaić się do nowej rakiety. Agnieszka zaczęła jej używać w grudniu, a od początku stycznia grała w Azji – przypomina Radwański. – Jest szansa, że wkrótce córka i jej nowa rakieta złapią właściwy rytm.

Aga-racquet-1024x550

Reklama

Bilans azjatyckich turniejów jest dalece rozczarowujący. W regionie, w którym Radwańska zawsze radziła sobie najlepiej, tym razem zawiodła na całej linii. W Australian Open, Dubaju i Dausze wygrała w sumie dwa mecze. W Indian Wells także odpadła już w drugim pojedynku. Problem z rakietą? Prawdopodobnie tak. Ale to nie wszystko.

W przegranym 4:6, 4:6 ze Shuai Peng meczu 3. rundy turnieju w Indian Wells Polka grała po prostu zdecydowanie poniżej swojego poziomu. I tak jak w poprzednich sezonach słynęła z solidności i niewielkiej liczby niewymuszonych błędów, tak teraz popełniała je seriami. – Przecież tyle niewymuszonych błędów co w tym jednym meczu, to ona potrafiła mieć w całym turnieju! Nie oglądałem tego spotkania, wystarczył mi rzut oka na statystyki – denerwuje się Piotr Radwański, który mimo wszystko stara się jakoś usprawiedliwiać córkę i szukać przyczyn porażek. – Peng to bardzo groźna zawodniczka, wracająca do wysokiej formy po kontuzji. Lucić-Baroni zagrała w Australii turniej życia. Karolina, z którą przegrała w Dausze, to była liderka rankingu…

Ojciec sióstr Radwańskich w dużym wywiadzie dla Weszło miał dość jasne zdanie na temat Tomasza Wiktorowskiego, trenera Agnieszki. „Ja bym go zwolnił trzy lata temu, błyskawicznie. Niemal od razu. Z wielkim kopniakiem. Ale niestety, team wygląda inaczej i ja nie mam na pewne rzeczy wpływu. Proszę pamiętać, że zawodniczka się starzeje, a kariera trwa bardzo krótko. Zmarnowanie roku, dwóch, czy trzech to jest cała epoka” – mówił przed tym sezonem. Co ma do powiedzenia po serii rozczarowujących wyników córki na początku 2017 roku? – Nie pisz nic o trenerach – poprosił tylko.

Agnieszka Radwańska rok temu w Indian Wells osiągnęła półfinał. Oprócz przyjemnego czeku na ćwierć miliona dolarów, dało jej to także 390 punktów do rankingu. W tym roku bardziej niż niższa o prawie 200 tysięcy wypłata, zaboli ją strata 325 punktów, która będzie oznaczała spadek w rankingu. Już w najbliższym notowaniu na pewno wyprzedzi ją Garbine Muguruza, niewykluczone, że także Swietłana Kuzniecowa, a za plecami Rosjanki czają się także Madison Keys i Elina Svitolina, obie z niewielką stratą. Polka sezon zaczynała jako trzecia tenisistka świata, teraz będzie pod koniec pierwszej dziesiątki. Na liście, uwzględniającej tylko występy w 2017 roku znajduje się na 16. miejscu (przed Indian Wells, bo po turnieju będzie jeszcze niżej).

Pod koniec marca rozegrany zostanie wielki turniej w Miami. Poważniejszymi zawodami od niego są tylko Wielkie Szlemy. Agnieszce udało się u organizatorów załatwić dziką kartę do eliminacji dla wracającej po kontuzji Uli. Trudno się oprzeć wrażeniu, że to jeden z jej niewielu sukcesów w tym roku…

Ciężko szukać pozytywów w fatalnym początku sezonu, ale spróbujemy. Wcale nie tak dawno, bo dwa lata temu, Radwańska też kiepściutko zaczęła rok. W Australian Open odpadła w 4. rundzie, przegrała oba mecze z Rosjankami w Pucharze Federacji, w Dubaju, Dausze i Indian Wells zdołała wygrać po jednym spotkaniu, w Miami – dwa. Nie zdołała triumfować nawet w małym i słabo obsadzonym turnieju w Katowicach (półfinałowa porażka z 34. w rankingu Giorgi), a meczu Pucharu Federacji ze Szwajcarkami przegrała z 22. w rankingu Timeą Bacsinszky 1:6, 1:6! To była chyba najbardziej spektakularna porażka w karierze Agnieszki, tym bardziej bolesna, że przed polską publicznością. Potem przyszły jeszcze wpadki w pierwszych rundach w Stuttgarcie i Roland Garros i logiczny spadek na 13. miejsce na liście WTA. Odpowiedź Agnieszki na kryzys była jednak nokautująca: finał w Eastbourne, półfinał Wimbledonu, zwycięstwo w Tokio, półfinał w Pekinie, wygrana w Tianjin. W efekcie, mimo tragicznej pierwszej połowy roku, Polka nie tylko awansowała do WTA Finals, ale także wygrała całą imprezę kończącą sezon, zgarniając najbardziej prestiżowe i najlepiej płatne trofeum w karierze (ponad 2 mln dolarów).

Reklama

Czy w tym roku może się powtórzyć taki scenariusz? Jasne, że tak, chociaż trzeba przyznać, że na razie – poza odwołaniem do historii sprzed dwóch lat – zbyt wielu powodów do optymizmu raczej nie widać.

JAN CIOSEK

Najnowsze

Australian Open

Komentarze

7 komentarzy

Loading...