Reklama

Tomasz Jodłowiec, czyli piłkarz-widmo w środku pola Legii

redakcja

Autor:redakcja

23 lutego 2017, 22:57 • 4 min czytania 28 komentarzy

Tu nie ma miejsca na przeciętność – powiedział przed meczem reporterowi TVP Jacek Magiera. Tu nie ma miejsca na przeciętność – mogli pomyśleć postronni obserwatorzy starcia Ajaksu z Legią, po którym warszawianie zostali wyrzuceni z Ligi Europy. Rzecz jasna mistrzowie Polski wstydu nie przynieśli, pozostawali w grze do ostatnich sekund dwumeczu, a przynajmniej kilku piłkarzy pokazało przebłyski znaczenie większych możliwości. Ale też zbyt dużo było wspomnianej przeciętności, którą dziś swoją osobą niejako firmował Tomasz Jodłowiec.

Tomasz Jodłowiec, czyli piłkarz-widmo w środku pola Legii

Szczerze? Dawno nie widzieliśmy takiego występu w środku pola. “Jodła” grał na ósemce, trochę wyżej niż Kopczyński i trochę niżej niż Vadis – zajmował newralgiczną, centralną pozycję i był swoistym sercem zespołu. I właściwie trudno się dziwić, że z takim sercem nie udało się Legii wytrwać do końca. Najbardziej rzucała się w oczy jego gra na alibi, chowanie się za przeciwnikami i ciągłe odwracanie się tyłem do piłki. Każdy, kto w swoim życiu chociaż kilka razy pokopał na podwórku, od razu potrafi rozpoznać takiego gościa – zero pewności siebie i zwyczajne unikanie gry, by tylko czegoś nie zepsuć. Dziś w Amsterdamie takim gościem był właśnie Jodłowiec. W 56 minut zaliczył ledwie 24 kontakty z piłką, a zastępujący go Moulin w znacznie krótszym czasie miał tych kontaktów 39, czyli wykręcił przeszło 150 procent normy Jodłowca.

Abstrahując od wszystkich pozasportowych problemów piłkarza, chyba najwyższa pora przestać się łudzić, że z tak grającym Jodłowcem Legia może jeszcze coś zdziałać w Europie. 31 lat na karku, spore doświadczenie reprezentacyjne (49 spotkań, w tym chociażby pamiętne zwycięstwo z Niemcami czy pięć występów na Euro 2016) i spore doświadczenie w europejskich pucharach (właśnie zagrał swój 38. mecz), a facet wygląda na boisku niczym nieopierzony junior. Zamiast ciągnąć grę zespołu i zapewniać mu spokój mądrymi decyzjami, wprowadza mnóstwo nerwowości i sprawia, że wszyscy wokół wyglądają słabiej. Dziś momentami można było odnieść wrażenie, że nawet 17-letni Sebastian Szymański byłby w stanie w większym stopniu wziąć na siebie ciężar gry.

Atuty Jodłowca są powszechnie znane – siła, szybkość, świetne warunki fizyczne. Można nawet powiedzieć, że oprócz głowy ma niemal wszystko. Nie mamy wątpliwości, że przy swoich atutach jeszcze wielokrotnie będzie potrafił błyszczeć w ekstraklasie i – tak jak w niedawnym meczu z Arką – demolować przeciwników, a nawet strzelać gole. Ale też nie mamy wątpliwości, że na poważnym europejskim poziomie to nigdy nie będzie piłkarz, który będzie grał tak, jak życzyłby sobie tego Jacek Magiera. W meczach o wysoką stawkę, gdzie zazwyczaj są małe przestrzenie w środku pola, przechodzenie z obrony do ataku przy użyciu Jodłowca wydaje się mniej więcej tak samo skuteczne, jak przechodzenie przez bagno przy użyciu butów narciarskich.

Dziś Thibault Moulin brutalnie obnażył wszystkie słabości Jodłowca. Po wejściu na boisko w niecałe 40 minut zrobił więcej, niż 31-latek na przestrzeni dwóch spotkań. Francuz pokazywał się do gry w każdej strefie, chciał kreować akcje i raz po raz próbował konstruować ataki. To z nim na boisku Legia po raz pierwszy w całym dwumeczu zaczęła dominować na boisku, chociaż oczywiście trzeba tu oddać, że wtedy Ajax miał już swój wynik. To, co po wejściu Moulin rzucało się oczy, to także przebudzenie Vadisa, który wreszcie miał u boku kogoś, komu można bez strachu odegrać piłkę. I po tym także można rozpoznać dobrego piłkarza – że inni czują się przy nim zdecydowanie lepiej.

Reklama

Trudno oprzeć się wrażeniu, że sposób gry Legii Jacka Magiery nie został zaprojektowany pod Jodłowca. Tak jak do drużyny Czerczesowa pasował jak ulał, tak teraz trudno znaleźć logiczne uzasadnienie, dlaczego przy zdrowym Moulin mielibyśmy dalej oglądać tego piłkarza w pierwszym składzie Legii. I jakoś ciężko też wyobrazić sobie, by “Jodła” mógł z powodzeniem grać za dwójką Moulin-Vadis, jako typowa szóstka. Bo na tej pozycji potrzeba zawodnika dobrze wyszkolonego taktycznie, umiejącego przesuwać, asekurować i odpowiednio się ustawiać. A do takiej gry Jodłowiec nawet u szczytu formy niespecjalnie się nadawał.

Rzecz jasna nie próbujemy tu na siłę wskazać kozła ofiarnego porażki z Ajaksem, nie chcemy też gloryfikować zawodów w wykonaniu Kopczyńskiego, które także były bardzo, bardzo słabe. Ale mimo wszystko mamy wrażenie, że to właśnie dzisiejsze występy Jodłowca i Moulin idealnie wyznaczyły Legii ścieżki – tę, którą powinna podążać oraz tę, z której powinna jak najszybciej zejść.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Liga Europy

Liga Europy

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Michał Kołkowski
40
Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Komentarze

28 komentarzy

Loading...