Reklama

Hull postawiło się Arsenalowi, ale i tak wraca do domu z pustymi rękami

redakcja

Autor:redakcja

11 lutego 2017, 16:45 • 3 min czytania 10 komentarzy

Trzeba przyznać, że Kamil Grosicki ma wyczucie czasu, bo w dobrym momencie pojawił się w Premier League, natrafiając akurat na bardzo wymagających i ciekawych rywali. Tydzień temu zagrał z Liverpoolem, a dzisiaj poprzeczka wisiała jeszcze wyżej – punktów trzeba było szukać na Emirates, w spotkaniu z Arsenalem. Lecz jeśli Polak przeciwko The Reds wysokość zaliczył, to w starciu przeciwko Kanonierom próbę już trudno mu uznać.

Hull postawiło się Arsenalowi, ale i tak wraca do domu z pustymi rękami

Oczywiście, Grosik nie zanotował występu kompletnie anonimowego, bo starał się być aktywny, mógł mieć chociażby asystę – świetnie dośrodkował fałszem, ale strzał Niasse był dość przeciętny i Cech sobie z nim poradził. Jednak poza tym Polak zaprezentował mniej niż ostatnio, parę razy próbował szarpnąć, ale Bellerin okazał się trudniejszym rywalem niż Milner. Hiszpan to naprawdę szybki facet i nawet turbo włączone przez Kamila nie robiło na nim wrażenia – panowie ścierali się wielokrotnie i najczęściej Polakowi brakowało ułamka sekundy, jakiegoś detalu, by rywala zaskoczyć.

Między innymi stąd zmiana, Marcos Silva podziękował Kamilowi po godzinie gry i pomocnik jako pierwszy opuścił boisko z graczy Hull. Dla porównania, z Liverpoolem pograł 80 minut i zszedł jako ostatni.

Choć gdybyśmy mieli typować w przerwie, najmocniejszym kandydatem do odstrzału byłby Marković. Serb w pierwszej połowie grał marnie i nie stwarzał żadnego zagrożenia, lecz na drugą część wyszedł odmieniony, a może zwyczajnie schował mniej uzdolnionego brata bliźniaka w szafie. Szalał na skrzydle, mógł mieć asystę – ale znów zawiódł Niasse – i po faulu na nim, Gibbs powinien wylecieć z boiska. Marković przyjął piłkę, miał przed sobą tylko Cecha, ale wpadł na niego Anglik, reszta piłkarzy Kanonierów była wtedy w lesie i na pewno nie nadążyłaby za rywalem, gdyby nie powalił go ich kolega. Clattenburg uznał jednak, że wystarczy wyjąć żółty kartonik i nie była to jego pierwsza kontrowersyjna decyzja tego dnia.

Uznał bowiem bramkę strzeloną ręką przez Sancheza – można się zastanawiać, zagranie celowe czy nie, ale futbolówkę do siatki skierowała ręka Chilijczyka, a w futbolu raczej nie wygląda to dobrze. Błąd i tyle, do czego sędzia przyznał się sam:

Reklama


Mogą więc Tygrysy być rozżalone, sędzia podjął dwie decyzje nie po ich myśli i raczej wbrew przepisom. A goście grali dobrze, nie przestraszyli się Arsenalu i przy odrobinie więcej szczęścia mogli wywieźć z trudnego terenu punkt. No, ale niestety – zamiast jednego oczka na koncie jest zero i bagaż dwóch goli w plecy, bo wynik podwyższył jeszcze Sanchez. Clucas wybijał piłkę ręką z bramki, Clattenburg pokazał mu czerwoną kartkę, podyktował jedenastkę (tutaj decyzje według abecadła, jak najbardziej słuszne), a tę wykorzystał Chilijczyk.

Hull przegrywa 0:2, ale nie ma się co zbytnio martwić – z taką grą da radę się utrzymać. A przecież teraz terminarz będzie dla nich łaskawszy, ponieważ po szlemie Chelsea-United-Liverpool-Arsenal przyjdzie pora na łatwiejszych rywali, gdzie o punkty nie będzie tak piekielnie trudno.

Najnowsze

Anglia

Komentarze

10 komentarzy

Loading...