Choć między wierszami temat jego emerytury przewijał się regularnie, to jakoś nikomu związanemu z Bayernem nie chciało się wierzyć, że kolejny sezon monachijczycy mieliby rozpocząć bez swojego kapitana i etatowego prawego obrońcy. Po wczorajszym meczu pucharowym z Wolfsburgiem Philipp Lahm oficjalnie jednak przyznał przed kamerami, że wiosna roku 2017 jest jego ostatnią wiosną w karierze. Ostatnią na placu, choć niekoniecznie ostatnią na Allianz-Arena.
Urodził się w Monachium, zaczynał w Monachium i w Monachium kończy. 33-latek z seniorskim zespołem FCB związany jest od sezonu 2002/03. Debiut? 12 listopada 2002 roku. Bayern podejmuje u siebie RC Lens, a młodziutki Lahm w ostatniej minucie zmienia Markusa Feulnera.
Po tym epizodzie obrońca łapie jeszcze 90 minut w pucharowym starciu rezerw FCB z Schalke (na szpicy wśród Bawarczyków… Ralph Hasenhüttl, dzisiejszy opiekun Lipska), po czym trafia na wypożyczenie do Stuttgartu. Po dwóch sezonach wraca ograny w rodzinne strony i nieprzerwanie reprezentuje barwy aktualnie urzędującego mistrza Niemiec przez kolejne kilkanaście lat.
Legenda? Bez wątpienia. Jeden z najlepszych bocznych obrońców ostatniej dekady? Z pewnością. Lahm w sobotę rozegrał swój 500. mecz dla Bayernu, a przecież ma jeszcze na koncie aż 113 występów w reprezentacji Niemiec. Klubowy mistrz świata, triumfator Ligi Mistrzów, zdobywca Superpucharu Europy, Pucharu Niemiec, Superpucharu Niemiec, Pucharu Ligi Niemieckiej, wielokrotny mistrz Bundesligi. Do tego mistrz świata i wicemistrz Europy. Wow. Praktycznie wszystkie trofea, o jakich może marzyć zawodowy piłkarz, w swojej gablocie ma 33-latek.
Czy zawieszenie przez niego butów na kołku jest równoznaczne z tym, że zrobi sobie teraz przerwę od futbolu? Niekoniecznie. Wszystko zależy od tego, jak potoczą się jego rozmowy z włodarzami klubu, bo Lahm jest jednym z dwóch głównych kandydatów do objęcia posady dyrektora sportowego. Jeśli nie on, to – jak donoszą niemieckie media – prawdopodobnie Max Eberl rządzący od paru lat w Borussii Moenchengladbach.
Philipp Lahm bez wątpienia należy do tej wąskiej grupy zawodników, którzy ogromny szacunek budzą nawet u kibiców odwiecznych rywali. Zawsze skromny, skupiający się na grze, unikający boiskowych przepychanek i pozaboiskowych prowokacji (ani jednej czerwonej kartki przez całą karierę!). Na zabój wierny czerwonym barwom i praktycznie nigdy nieschodzący poniżej swojego wysokiego poziomu.