Jedyny zawodnik w historii triathlonu, który wygrał zarówno igrzyska olimpijskie, jak i mistrzostwa świata na legendarnym dystansie Ironman. Wielu kibiców i dziennikarzy w Niemczech ceni go bardziej niż Manuela Neuera, Sebastiana Vettela czy Dirka Nowitzkiego. Na swoje sukcesy pracuje nieprawdopodobnie ciężko, czasem trenuje nawet 40 h tygodniowo. Poznajcie jednego z najbardziej wyjątkowych sportowców XXI wieku – Jana Frodeno.
18 sierpnia 2008 roku Frodeno kończy 27 lat. Następnego dnia czeka go start życia – na IO w Pekinie (1,5 km pływania – 40 roweru – 10 biegu). Niemiec marzy o tym, żeby wygrać tę imprezę. Poza najbliższymi mało kto w niego wierzy. Nic dziwnego, przecież Jan jeszcze ani razu nie triumfował w zawodach PŚ. Ba, nie jest nawet mistrzem swojego kraju. A jednak w Chinach dokonuje niemożliwego: na ostatniej prostej wyprzedza o ponad pięć sekund złotego medalistę olimpijskiego z Sydney Simona Whitfielda! Tak zaczyna się naprawdę piękna kariera człowieka, który dziś uważany jest za absolutny numer 1 pośród triathlonowej braci. Co czyni go tak wyjątkowym zawodnikiem? Opowiada Filip Szołowski, były mistrz kraju i trener „LABOSPORT” Polska:
– Przede wszystkim niezwykły upór w dążeniu do celu. By go osiągnąć, potrafi trenować nawet 40 godzin tygodniowo. Jeśli do tej nieprawdopodobnej liczby dodamy fakt, że ma naturalny talent, stanie się jasne, dlaczego Jan jest aż tak dobry.
Do rozmowy włącza się Michał Podsiadłowski. Triathlonista Amator roku 2016 w Polsce podkreśla, że wyniki Niemca to także zasługa nowoczesnej technologii.
– Frodeno dużo czasu poświęca na dopracowanie detali sprzętowych. Jego rower, jak i pozycja na nim, to efekt wielu godzin testów w tunelu i pracy inżynierów. Specjalnie dla Niemca opracowano inne mocowanie kierownicy, by pozbyć się zbędnych elementów, które wprawdzie minimalnie, ale jednak zaburzają aerodynamikę.
Ponad siedem lat po pekińskim sukcesie Frodeno melduje się na Hawajach. To właśnie w tej pięknej scenerii zamierza znowu zadziwić ludzkość i zostać pierwszym złotym medalistą olimpijskim, który wygra mistrzostwa świata na dystansie Ironman (3,86 km pływania – 180,2 roweru – 42,195 biegu). Tym razem sytuacja wygląda inaczej niż na igrzyskach – Niemiec jest faworytem imprezy. Mimo to nie może być pewny swego, przecież czeka go zdecydowanie najtrudniejszy start roku. Na Kailua-Kona zawodnicy muszą radzić sobie z nieprzyjemnymi falami podczas pływania, porywistym wiatrem w trakcie jazdy na rowerze i straszliwym upałem na biegu. Te ciężkie warunki złamały już niejednego mistrza. Jednak Jan nie pęka – ani pogoda, ani olbrzymia presja nie są w stanie go zatrzymać przed wejściem na najwyższy stopień podium. Drugi Andreas Raelert traci do swojego rodaka na mecie dokładnie trzy minuty i trzy sekundy. Po wszystkim Frodeno wypowiada bardzo ważne zdanie, które świetnie definiuje jego karierę:
– Uczucie, jakie towarzyszy wygrywaniu, warte jest tego cierpienia, które przeżywam czasem na treningach i zawodach.
Kocha wygrywać nie tylko imprezy, ale i plebiscyty. Dlatego z wielką radością przyjmuje fakt, że został sportowcem 2015 roku w Niemczech. W 2016 nie powtórzył tego wyczynu, mimo że znów okazał się numerem 1 na Hawajach, a wcześniej zrealizował „Challenge Roth”. To był projekt, który miał na celu pobicie rekordu świata na dystansie Ironman. Frodeno pokonał go w 7:35:39. Tym samym poprawił najlepszy dotychczasowy rezultat wspomnianego Raelerta o prawie sześć minut! Niemiec dokonał tego, mimo że podczas jazdy na rowerze spotkały go dwie niemiłe przygody. Najpierw… nie wyrobił się na zakręcie i wpadł na pobocze, a potem, kiedy już złapał odpowiedni rytm, na trasie kolarskiej jakimś cudem pojawił się samochód. Świetny refleks i niesamowite opanowanie pozwoliły Janowi uniknąć zderzenia.
Skoro już wspomnieliśmy o małej kraksie Frodeno, warto dodać, że nie była to jedyna wpadka wielkiego mistrza w karierze. W 2016 na Lanzarote stracił wygraną z powodu… problemów ze sprzętem.
– Na Youtubie można zobaczyć filmik, na którym uwieczniono jak walczy z szybką od kasku przez ponad dwie minuty. Usiłuje ją przypiąć, a ta ciągle mu wypada – opowiada Michał Podsiadłowski.
Ostatecznie imprezę na Wyspach Kanaryjskich wygrał niejaki Jesse Thomas. Frodeno stracił do niego 125 sekund…
W poprzednim roku głośno było o jeszcze jednej historii związanej z Janem. Tuż po występie na Hawajach Niemiec naobrażał przed kamerami jednego ze swoich rywali:
– Nie mogłem rozerwać grupy na pływaniu, głównie dzięki Harremu Wiltshire’owi. Jeśli mnie oglądasz to musisz wiedzieć, że jesteś chujem. Harry w drodze powrotnej ciągle płynął na moich plecach i prawdopodobnie celowo mi przeszkadzał. To było naprawdę niesportowe zachowanie.
Triathlonowy mistrz szybko przeprosił na Twitterze za te słowa. Tłumaczył, że wypowiedział je będąc pod wpływem postartowej adrenaliny oraz… piwa.
Mimo że Frodeno jest Niemcem, sączenie browarów zdarza mu się jednak naprawdę rzadko, właśnie w tak wyjątkowych chwilach, jak celebrowanie tytułu mistrza świata. Na co dzień Jan w ogóle nie pije alkoholu, jest za to uzależniony od innego napoju, mianowicie kawy. Mała czarna to podczas zwykłego dnia pracy Niemca jedna z niewielu czekających na niego przyjemności. Inną jest rozmowa z małżonką, Emmą Snowsill. Chyba nikogo z was nie zaskoczy specjalnie, że facet, który tak kocha triathlon, ożenił się z dziewczyną uprawiającą tą samą dyscyplinę sportu. Ciekawostka: Australijka również wygrała igrzyska w Pekinie! Wtedy była jednak w związku ze swoim trenerem, Craigiem Waltonem. Z Frodeno spotyka się dopiero od 2010 roku.
Zostawmy jednak życie prywatne niemieckiego mistrza, zamiast tego poszukajmy odpowiedzi na pytanie: czy ktoś pośród triathlonistów jest w stanie zagrozić mu w najbliższym czasie? Zdaniem naszych rozmówców: jak najbardziej.
– Sebastian Kienle dowiódł, że dużo mu nie brakuje do Frodeno. Jeśli Lionel Sanders ogarnie się wreszcie z treningiem i nauczy porządnie pływać, też może dużo pokazać, Kanadyjczyk już teraz jeździ i biega jak wściekły. Patrik Lange też udowodnił, że stać go na wiele – opowiada Michał Podsiadłowski.
– Na igrzyskach w Rio najlepsi byli bracia Alistair i Jonathan Brownlee. Obaj mają olbrzymi potencjał. Jeśli w końcu wezmą się za długi dystans, będą dla Jana godnymi rywalami, podobnie jak Javier Gomez. Hiszpan to wspaniały zawodnik, który ma plany, by zaistnieć na Ironmanie – tłumaczy Filip Szołowski.
A jakie cele na 2017 ma Frodeno? Chciałby trzeci raz z rzędu zdobyć mistrzostwo świata, to oczywiste. Dla Jana ważniejszy niż tytuł jest czas – zamierza być pierwszym zawodnikiem w historii, który „złamie” na Hawajach granicę ośmiu godzin. Ze względu na panujące tam warunki, o których już pisaliśmy, nie będzie to łatwe. Ale przecież Niemiec to taki specjalista od wykonywania „Mission Impossilbe”, że mógłby zawstydzić nawet Toma Cruise’a…
KAMIL GAPIŃSKI