Dla piłkarzy Bayernu to nie jest łagodne wejście w rok 2017. Dwa tygodnie temu Bawarczyków przed wpadką z Freiburgiem uratował serwujący “One Man Show” Robert Lewandowski. Przed tygodniem po bardzo przeciętnym występie i nerwowej końcówce zdołali zgarnąć zwycięstwo z Werderem. Dziś, kiedy zgubili punkty z Schalke, znów możemy napisać: co najwyżej przyzwoici.
A przecież Bayern zaczął z wysokiego C. Po podaniu Vidala z piłką w polu karnym zabrał się Lewandowski i podcinką w stylu Tomasza Frankowskiego pokonał Ralfa Fahrmanna. Polak zdobył piętnastą bramkę w sezonie, zajmuje drugie miejsce wraz z Anthonym Modeste, a do Pierre-Emericka Aubameyanga traci tylko jedno trafienie. Jasne, przed Gabończykiem dziś jeszcze mecz, ale dystans już uległ skróceniu.
GOL dla @fcbayernEN! A strzelcem… co za niespodzianka! @lewy_official! Mecz na żywo w Eurosporcie 2. #bundesliga pic.twitter.com/LonBQJ6IsG
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) February 4, 2017
I niech za potwierdzenie służy statystyka: to ósme trafienie Lewego w siedmiu ostatnich ligowych spotkaniach.
Podopieczni Carlo Ancelottiego nie zdążyli się nacieszyć objętym prowadzeniem i zaktualizować planu, w jaki sposób rozłożą Schalke na łopatki, a już był remis. Naldo uderzył z rzutu wolnego, nieco zasłonięty i spóźniony był Neuer, pod którego bramką zaczynało dziać się coraz więcej. Kolasinac znalazł się w dobrej sytuacji, ale uderzył w zasięgu rąk Neuera, Goretzka raz uderzył mocno nad bramką, raz został zatrzymany w ostatnim momencie, a jeszcze poprzeczkę obił Burgstaller.
Tomasz Hajto miał problemy z zachowaniem emocji dla siebie, już mówił: “Schalke powinno prowadzić 3:1”. Goście po wyrównującym trafieniu poczuli krew, zdali sobie sprawę – jak to ma coraz częściej miejsce w Bundeslidze – że wielki Bayern wcale nie jest poza zasięgiem. Jasne, Bernat też nie wykorzystał dobrej sytuacji, a Lewandowski przycelował w spojenie słupka z poprzeczką, ale z pewnością nie wyglądało to na starcie lidera z dwunastym zespołem.
Co za mecz! Gol za gola, poprzeczka za poprzeczkę! Tym razem piłka prawie wpadła do siatki @s04_en po strzale @lewy_official! pic.twitter.com/iOgAWgXqjh
— Eurosport Polska (@Eurosport_PL) February 4, 2017
Otwartą, emocjonującą grę oglądaliśmy również po przerwie. Lewy miał jeszcze mniej miejsca niż w pierwszej połowie, raz źle podał piłkę do niepilnowanego Robbena, raz też łatwo zatrzymał go Naldo. Tymczasem po drugiej stronie Caligiuri umieścił futbolówkę w siatce – jak słusznie stwierdził sędzia, z pozycji spalonej.
Coraz mniej czasu wprowadzało coraz większą nerwowość w ekipie z Monachium. Pierwszy zszedł Arjen Robben, nakryty dziś czapką przez Kolasinaca. Atakujący z drugiej strony Douglas Costa dawał drużynie niewiele, mimo że po swojej stronie miał więcej miejsca. Thomas Mueller? No, niestety, widać u niego kryzys formy i zachwianą wiarę we własne umiejętności – jeden gol w 16 meczach ligowych robi swoje. A Lewy co mógł zrobić, to zrobił już znacznie wcześniej.
Dlatego piłkę meczową na nodze miał Javi Martinez, który w ostatnich minutach fatalnie spudłował. Powinien być też prawdopodobnie odgwizdany faul w polu karnym na Muellerze, ale – powiedzmy sobie szczerze – z samej gry Bayern wcale nie był lepszy. Remis 1:1 mógłby rozpatrywać nawet w kategoriach małego sukcesu.