Jeszcze bez Kamila Grosickiego, ale już Hull musi walczyć o kolejne ligowe łupy, by za parę miesięcy nie obudzić się z poczuciem żalu, bo jako spadkowicz. Punktować trzeba gdzie się da i nawet Old Trafford nie może być Tygrysom straszne, tym bardziej, że ekipa Mourinho lubi tam pogubić punkty – pięć remisów i porażka w jedenastu meczów to bilans kiepskawy. Mogli mieć goście nadzieję, że dadzą radę tu coś ugrać i tak w istocie się stało.
Oczywiście, mimo marnych statystyk na własnym boisku to wciąż ekipa Mourinho była faworytem, ale… no właśnie. Ich ataki często wyglądały na wolne i na tyle schematyczne, że dobrze ustawione Tygrysy potrafiły sobie z zapędami Czerwonych Diabłów poradzić. A jeśli już któreś ogniwo linii obrony zawiodło, to na wysokości zadania stawał Jakupović. Naprawdę, Szwajcar był dzisiaj w gazie i jeśli został poproszony, ratował dupę kolegom, broniąc uderzenia Pogby, Rojo, Rashforda i Maty. Parada przy próbie Hiszpana to był jakiś kosmos – Mata już pewnie widział te nagłówki, że rezerwowy wchodzi i przesądza o wyniku, ale nic z tego. Jego strzał gdzieś z trzech metrów został wybroniony, a przecież wydawało się to niemożliwe.
Waliło United głową w mur, Hull mądrze się broniło, a miało jeszcze swoje szanse w końcówce, by United pognębić. Pierwsza – kiedy Marković uderzył inteligentnie, ale minimalnie niecelnie, bo piłka uderzyła w słupek, zamiast wpaść do siatki. I druga, kiedy Hernandez dostał piłkę na połowie, nie mając nikogo przed sobą mógł pobiec na bramkę de Gei i wprawić Old Trafford w osłupienie. Niestety, Urugwajczyk wyglądał w tej próbie jak ktoś, kto pierwszy raz gra w futbol, bo opanowywał futbolówkę jakby był pierwowzorem bohatera w grze QWOP, gdzie gracz przy pomocy jednego klawisza steruje jedną kończyną biegacza. Do tego ten mizerny strzał, wyglądający na próbę kogoś bez zjedzonego śniadania… No, dramat.
Jednak nic to, niby fani Hull mogą żałować, że ich snajper zapomniał o co chodzi w tym sporcie albo tego, że w tym miejscu nie było Grosickiego – Polak pewnie skorzystałby ze swojego gazu i stanął oko w oko z de Geą. Lecz jeden punkt to i tak sukces, który może się okazać początkiem udanej kampanii w walce o utrzymanie. A United strzelają sobie w stopę, bo jeśli myślą o Lidze Mistrzów nie mogą non stop remisować, a na pewno nie z takim rywalem. Tymczasem dla MU był to już trzeci podział punktów z rzędu.
***
Na innych boiskach na pewno warto odnotować setną bramkę Petera Croucha w meczu Stoke z Evertonem (1:1) – angielscy chłopcy raczej nigdy nie wywieszali jego plakatu nad łóżkiem, ale Crouch to po prostu bardzo solidny snajper. Przez swoje ponad dwa metry wzrostu może wyglądać nieco karykaturalnie, jednak dopiął swego – w wieku 36 lat wszedł do klubu stu. No i zgodnie z obietnicą, że zrobi to właśnie po tej bramce, zaprezentował taniec robota.
#Crouch‘s celebration on his 100th #PremierLeague Goal!#STOEVE
📽️ @ESPNFC pic.twitter.com/wm4dut87OQ
— FanHoots (@Fan_hoots) 1 lutego 2017
Mocno po dupie dostał za to West Ham – być może City i Guardiola mają już dość kpin ze swojej gry i chcą wziąć się znów do roboty. Ta wygrana przybliża ich do drugiego Tottenhamu już tylko na jeden punkt.
Komplet wyników:
West Ham United – Manchester City 0:4
de Bruyne (17′), Silva (21′) Jesus (39′) Toure (67′)
Stoke – Everton 1:1
Crouch (7′) – Shawcross (s. 39′)
Manchester United – Hull City 0:0