Reklama

Sidor: 40-letnia Williams może wygrać Wielkiego Szlema

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

30 stycznia 2017, 13:02 • 5 min czytania 4 komentarze

Jakim cudem tenisem rządzą ostatnio sportowcy po trzydziestce? Czy Agnieszka Radwańska na fali tej “mody” może być w kolejnych latach lepszą zawodniczką niż obecnie? Dlaczego młodzież w tym sporcie nie radzi sobie tak dobrze, jak za czasów Seles, Hingis, Beckera czy Samprasa? O tym wszystkim rozmawiamy z komentatorem Eurosportu i dyrektorem sportowym ATL Legia Warszawa Lechem Sidorem.

Sidor: 40-letnia Williams może wygrać Wielkiego Szlema

Po finałach singla Australian Open możemy zażartować, że tenis to nie jest sport dla młodych ludzi. Siostry Williams, Roger Federer, Rafa Nadal – wszyscy oni są po trzydziestce.

Hiszpan i Szwajcar byli niesamowicie głodni gry. W ostatnich miesiącach nie występowali za wiele, dlatego kiedy wreszcie pojawili się na kortach, prezentowali się bardzo dobrze. Pomogło im też to, że konkurencja nie była w formie, posypała się. Andy Murray, Novak Djoković i pozostali zawodnicy z czołówki „zapłacili” w Melbourne za trudny poprzedniego sezonu. Tak naprawdę w finale spotkali się najlepiej grający w turnieju tenisiści. OK, ranking ATP tego nie odzwierciedla, ale to nie ma znaczenia. Natomiast za miesiąc-dwa Rafa i Roger mogą robić słabsze wyniki, niewykluczone, że wtedy „odchorują” australijski turniej.

Co wpływa na to, że tenisowe życie tak bardzo się wydłużyło?

Opieka medyczna poszła mocno do przodu, chociażby właśnie podczas wielkoszlemowych imprez. Dziesięć lat temu Nadal po tak krótkiej przerwie między półfinałem a decydującym meczem, chodziłby w nim na czworakach. Teraz zdecydowanie dawał radę. Pomogły mu wanny z lodami, prądy, masażyści. Myślę, że dzięki temu wszystkiemu zyskał w finale jakieś 15% sił.

Reklama

Na długość gry tenisistów wpływa też coraz lepsza świadomość tego, jak się prowadzić. Roger i Rafa stosują specjalne diety, poza tym nie balują, nie chleją, nie chodzą późno spać. W trakcie turnieju zachowują się jak mnisi, tego jestem pewien. W odniesieniu sukcesu pomogła im też rutyna: obaj jak mało kto potrafią odnaleźć się w atmosferze Wielkich Szlemów.

Starsi zawodnicy coraz częściej stawiają też na jakość a nie ilość. Nie zależy im na tym, żeby prowadzić w rankingach tenisistów, zamiast tego wolą skupiać się na wygraniu poszczególnych dużych imprez.

Taką właśnie drogę obrała m.in. Serena Williams. Jak tylko czuje, że coś jest nie tak, że nęka ją jakiś drobny uraz, to w ogóle nie gra. Czasem omija też duże imprezy, takie z pulą nagród powyżej miliona dolarów, bo po prostu chce odpocząć, zregenerować się. Z kolei jeśli jest przygotowana na 100% – tak jak w Australii – to nie ma z kim rywalizować, jest poza zasięgiem wszystkich zawodniczek.

Federer powinien iść jej śladem?

Myślę, że Roger tak właśnie zrobi. Na konferencji po finale w Melbourne coś tam brzęczał, że nie skupi się na walce o ranking, że będzie starannie dobierał występy. To dobre podejście. Szwajcar ma prawie 36 lat, taki turniej jak Australian Open, w którym rozgrywa siedem meczów z czego trzy pięciosetowe, musi zostawić na nim ślad. Wiadomo, że teraz trzeba się zregenerować, myśleć o sobie, a nie o sponsorach, którzy pewnie chcieliby, żeby występował w każdych możliwych zawodach. W ten sposób może jeszcze przez dwa lata pograć, a chyba taki właśnie jest jego cel.

Szwajcar czekał na zwycięstwo w Wielkim Szlemie od Wimbledonu w 2012 roku. Triumf w Australii był jego ostatnim, czy też potrafi pan sobie wyobrazić, że Federer znów wszystkich zadziwi i sięgnie po kolejny prestiżowy skalp?

Reklama

Rogera skreślano w ostatnich miesiącach wielokrotnie. Nie było pytań w stylu: czy wygra jeszcze Wielkiego Szlema? Zamiast nich stawiano tezy, że to się po prostu nie stanie. Jak widać, nie można lekceważyć gościa z taką ręką, z takimi możliwościami. Jeśli ktoś taki jak Szwajcar będzie dobrze przygotowany fizycznie, może notować świetne wyniki, choć oczywiście czasem potrzebne jest też szczęście. Spójrzmy na turniej w Melbourne: Federer nie mógł sobie poradzić w ostatnich latach z Djokoviciem i Murray’em, a tu miał farta, bo panowie odpadli wcześniej, więc nie musiał z nimi walczyć. To naturalnie nie jest decydujący element całej układanki, ale jednak stanowi jej istotną część.

bc49810465dc533ff323c908280e806a

Według pana jest możliwe, żeby wielkoszlemowy turniej singlowy wygrała czterdziestolatka albo czterdziestolatek?

Prędzej dokona tego kobieta w tym wieku. Spójrzmy na Serenę Williams: ergonomia gry tej dziewczyny to jest mistrzostwo świata. Ona gra na tyle dobrze i mocno, że przeważnie nie musi biegać po korcie. Wiem, że brzmi to dziwnie, ale tak jest. Jej argumenty siłowe są niesamowite. Czasem stoi w miejscu, rąbie 60% z samej ręki, a i tak nikt nie jest w stanie do tego dobiec. Wiele meczów wygrywa więc bez większego wysiłku. Jeśli będzie jej się chciało występować do czterdziestki, to sięgnie wtedy po Wielkiego Szlema. Pytanie: czy tak się stanie? Ma narzeczonego, pewnie będzie chciała założyć rodzinę, więc może nie dotrwać.

W tym roku Agnieszka Radwańska skończy 28 lat. Z jednej strony długowieczność Sereny powinna być dla niej dobrą informacją, z drugiej – Polka prezentuje kompletnie inny styl gry od Amerykanki.

No więc właśnie. Panna Williams może się stawiać nowej fali tenisistek, ponieważ ma siłę, o której wspomniałem. Dziewczyny będą grały na nią mocno i dynamicznie, a ona zawsze da sobie radę. Pytanie: czy z Agnieszką będzie podobnie? Czy jej intelekt, technika, taktyka wystarczą, by przez kolejne lata odpierać ataki rywalek? Moim zdaniem grające finezyjnie zawodniczki mogą mieć problemy z młodymi “fizolami” na dłuższym dystansie. Wygrać z nimi jeden czy dwa mecze – OK, to jest możliwe. Ale już pokonanie siedmiu kolejnych silnych rywalek – a tyle trzeba do wygrania Wielkiego Szlema – nie będzie łatwym zadaniem. Na dziś stawiam znak zapytania przy Agnieszce, bo nie jestem w stanie przewidzieć, jak będzie się prezentować za rok czy dwa pod względem fizycznym.

Czy młodzież ma szanse, żeby za jakiś czas rządzić tenisem? Kiedyś wielkoszlemowe imprezy wygrywali nastoletni Martina Hingis, Monica Seles, Boris Becker czy Pete Sampras, teraz takie sytuacje raczej się nie zdarzają.

W tym roku w Eurosporcie komentowałem finał Australian Open juniorów. Grali urodzony w 1999 Węgier Zsombor Piros i rok młodszy Izraelczyk Yishai Oliel. Po dobrym meczu lepszy okazał się ten pierwszy, ale kiedy porównamy tych chłopców do czołowych zawodników seniorskiego AO, trzeba powiedzieć jasno: nie wypadają w tej konfrontacji najlepiej. Więcej: w dorosłym turnieju wielkoszlemowym nie byliby w stanie przejść eliminacji, tak mi się wydaje. Natomiast u kobiet Szwajcarka Rebeka Masarova (rocznik 1999 – przypomina KG), która wystąpiła już nawet kiedyś w półfinale imprezy WTA, uległa Marcie Kostyuk (2002). Ukrainka robi wrażenie, nawiasem mówiąc nie tak dawno przegrała z Igą Świątek. Ale wracając do tematu: te dziewczynki też są jeszcze za słabe, żeby zagrozić najlepszym. Takie jednostki jak młodzi Hingis, Seles i Becker to były fenomeny. Dziś takich nie widzę, zarówno w tenisie żeńskim jak i męskim.

ROZMAWIAŁ KG

Fot. eurosport.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

4 komentarze

Loading...