Gdy Adam Nawałka przejął reprezentację Polski, jedną z pierwszych zasad, jakie chciał za wszelką cenę wpoić kadrowiczom, to że gdy ci marnują sytuację, nie mają łapać się za głowę i przez to wyłączać z akcji. Cały czas koncentracja na piłce i kontrolowanie, czy przypadkiem nie pojawi się okazja do dobitki. Dlaczego wspominamy o tym przy okazji Reading? A no dlatego, że trenujący piłkarzy z Championship Jaap Stam najwidoczniej chciał zbudować w nich podobną postawę. I odniósł przy tym ogromny sukces.
Reading jest w tym sezonie prawdziwym ewenementem. Czwarty zespół zaplecza Premier League został przez sędziów obdarowany aż jedenastoma rzutami karnymi, z których nie wykorzystał aż sześciu.
I nie byłoby w tym nic dziwnego, w końcu w pewnym momencie poprzedniego sezonu równie marną skutecznością legitymowała się choćby Barcelona. Gdyby nie to, że Reading i tak zdobywało gole po 10 z 11 wskazań na wapno.
The numbers that have raised eyebrows this morning!
Japp Stam’s #ReadingFC showing why you should always follow in your penalties… pic.twitter.com/6fXReD8YgR
— Not The Top 20 Pod (@NTT20Pod) January 25, 2017
Pięć udanych dobitek na sześć karnych, które nie znalazły drogi do siatki. Jak wiele znaczyło to dla dorobku Reading w tym sezonie?
– po dobitce Roya Beerensa z Fulham wygrali 1:0
– dobitka Garetha McCleary’ego z Norwich dała prowadzenie 2:1 (wygrana 3:1)
– dobitka McCleary’ego z Bristol City dała prowadzenie 1:0 (wygrana 2:1)
– dobitka McCleary’ego z Barnsley dała prowadzenie 1:0 (wygrana 2:1)
Jedynie gol Yanna Kermoganta w przegranym 1:3 starciu z Aston Villą nie miał żadnego większego znaczenia. Łatwo policzyć, że odejmując tamte bramki po dobitkach, Reading na dziś nie byłby jednym z najpoważniejszych kandydatów do baraży o Premier League i mogłoby pomarzyć o przewadze sześciu „oczek” nad siódmym Derby.
I to, cytując klasyka, to właśnie są te detale.