Ja co roku wiele było analiz i pomysłów i, jak co roku, efekt mamy ten sam – ESA 37 zostaje. Jak poinformowała Ekstraklasa, nie ma przesłanek do zmiany systemu, bo ten spełnił swoje sportowe i biznesowe zadania, więc będzie obowiązywał jeszcze przez co najmniej dwa sezony. Czy to dobrze? Nasze zdanie od lat pozostaje bez zmian – ESA 37 nam się podoba, bo gwarantuje mniejszą liczbę meczów o nic, przez co całe rozgrywki są znacznie bardziej atrakcyjne.
Do systemu z podziałem punktów zdążyliśmy się już przyzwyczaić, co jednak nie oznacza, że jego wpływ na poziom rozgrywek jest już zupełnie mierzalny. Tak naprawdę gramy w ten sposób dopiero czwarty sezon, a to wciąż za mało, by w wymierny sposób ocenić długofalowe skutki. W myśl podjętej dzisiaj decyzji ekstraklasa tak będzie wyglądać przynajmniej do sezonu 2018/19 i mniej więcej wtedy zapewne pojawi się kolejna ożywiona dyskusja. Rzecz jasna danych do analizy będzie wtedy znacznie więcej, ale – jak przypuszczamy – i tak będą padać te same argumenty co dziś.
Przeciwnicy systemu będą wskazywać na niesprawiedliwość podziału punktów, przez co na atrakcyjności traci przede wszystkim początek sezonu. Będą także pojawiać się głosy, że na uprzywilejowanej pozycji znajdują się najsłabsze drużyny. Większość zespołów z dołu i środka tabeli będzie też marudzić na ciągłą grę pod presją, bo – jak pokazał zeszłoroczny przypadek Podbeskidzia – tak naprawdę w żadnym momencie sezonu takie drużyny nie mogą poczuć się bezpieczne. To jednak będzie zarazem argument zwolenników ESA 37, którzy będą się cieszyć większą liczbą meczów o stawkę oraz likwidacją tzw. bezpiecznego środka.
Zarówno dziś, jak i w przyszłości, koronnym argumentem będą jednak pieniądze. Dziś ligę w systemie ESA 37 można po prostu lepiej sprzedać, a alternatywne pomysły rozgrywek z porównywalną liczbą spotkań – jak np. 37 kolejek bez podziału punktów albo 18-drużynowa liga – wciąż nie stanowią atrakcyjniejszych rozwiązań. Zostajemy więc przy tym co było, i do czego nasze kluby są już przyzwyczajone. I naprawdę nie widzimy tu wielu powodów do rozdzierania szat.
Jak już kiedyś napisaliśmy – sport ma przede wszystkim emocjonować, bawić i przyciągać uwagę, a ESA 37 zdecydowanie ułatwia osiąganie każdego z tych trzech celów. Poza tym zdecydowanie wolimy taką sytuację jak dziś, kiedy – po 20 rozegranych kolejkach – wciąż praktycznie niczego nie wiemy. Przy poprzednim systemie można byłoby już tworzyć prawdopodobne scenariusze co do spadku i awansu do pucharów, a dziś wciąż wszystko jest jeszcze przed nami. I tak naprawdę za powrotem do starych czasów – kiedy planowanie ligowych wakacji rozpoczynało się gdzieś w okolicach 25 kolejki – zupełnie nie tęsknimy.
Fot. FotoPyK