Zmiana warty w napadzie Legii, lewy obrońca z młotkiem w nodze w Lechu, powrót Borysiuka do Lechii, dogadywane wyspiarskie wzmocnienia Jagiellonii… Sporo dzieje się w ekstraklasowym okienku transferowym, ale my bynajmniej nie zapominamy i o zapleczu. Gdzie już teraz można powiedzieć, że zadziało się całkiem sporo, a aby zliczyć naprawdę ciekawie wyglądające wzmocnienia trzeba już posługiwać się palcami obu rąk. Przyjrzeliśmy się więc im dokładnie i postanowiliśmy spróbować zgadnąć, które z nich mają największe szanse, by na pierwszoligowe boiska wnieść sporo jakości.
PODBESKIDZIE BIELSKO BIAŁA – Lubos Kolar i Peter Sladek
Jak korzystać z cudzego nieszczęścia, objaśnić postanowiło na własnym przykładzie Podbeskidzie. Do uszu działaczy z Bielska dotarła wiadomość o wycofaniu Spartaka Myjava z ligi słowackiej, a co za tym idzie – możliwość ściągnięcia za darmo zawodników, którzy stanowili o sile tego klubu. Postawiono więc na dwie absolutnie czołowe postaci ofensywy – Lubosa Kolara i Petera Sladka. Duet chciał też u siebie mieć Górnik Zabrze, jednak szalę na korzyść Górali miała przechylić osoba trenera bielszczan.
– Pierwszy swoje zainteresowanie wyraził w ogóle czeski Zlin, jednak do zaawansowanych negocjacji nie doszło. Kolara chciała też Trnava, ale Lubos powiedział, że chce spróbować sił poza granicami kraju – tłumaczył sytuację Słowaków przedstawiciel agencji menedżerskiej HMP-Sport pilotującej oba ruchy, Michal Holescak. – Krótko po rozpoczęciu poważnych negocjacji z Podbeskidziem, do gry wszedł też Górnik Zabrze. Oba kluby zaproponowały naprawdę ciekawe warunki finansowe, z zapisem zwiększającym zarobki obu naszych klientów po awansie do ekstraklasy. Lubos i Peter postanowili, że wybiorą Bielsko-Białą, szczególnie ze względu na obecność w klubie Jana Kociana.
Kolar jesienią zdobył siedem goli i zaliczył dwie asysty, co jest jego osobistym rekordem na przestrzeni całej kariery. Sladek z kolei po znakomitym poprzednim sezonie (11 goli i asysta w 30 meczach), w obecnym nieco spuścił z tonu (2 gole i 2 asysty w 14 spotkaniach), jednak nie przeszkodziło mu to w zajęciu 3. miejsca w klubowej klasyfikacji kanadyjskiej za jesień.
GÓRNIK ZABRZE – Denis Janco
Niepowodzenie w sprawie Kolara i Sladka bynajmniej nie zniechęciło Górnika do poszukiwań na Słowacji. Dokonał więc wzmocnienia, o którym portal pravda.sk napisał wręcz: „Trenczyn puścił swój wielki talent do 2. polskiej ligi”. Mowa o wypożyczonym na razie na pół roku Denisie Janco. Piłkarzu który w AS Trencin miał za zadanie zastąpić godnie Matusa Bero – jeden z największych słowackich talentów, gościa sprzedanego za naprawdę konkretne pieniądze (około 2,5 miliona euro) do Trabzonsporu. Póki co 19-latkowi wychodziło to różnie – zaliczył co prawda trzy asysty, w tym dwie w prestiżowym meczu z Trnavą, ale często po słabszych meczach siadał na ławce czy nawet na trybunach.
– Doszliśmy wspólnie do wniosku, że musi spróbować czegoś nowego. Niewątpliwie to bardzo utalentowany gracz, ale musi pracować w warunkach, które zbliżą go jeszcze bardziej w stronę „męskiego” futbolu. Wierzymy, że nowe środowisko sprawi, że wzrośnie jego wydajność. Jego atuty techniczne i piłkarskie są na bardzo wysokim poziomie, liczymy na to, że za pół roku będzie znacznie dojrzalszym piłkarzem – tłumaczył dyrektor generalny Trenczyna Robert Rybnicek.
Między wierszami można więc wyczytać, że o ile talent jest, o tyle głowa jeszcze nie do końca dojeżdża. Dlatego z oceną tego transferu bylibyśmy ostrożni do momentu, w którym Janco rozegra kilka meczów dla Górników. Że siedzi w nim spory potencjał – co do tego raczej nie ma wątpliwości. Gdy Trencin podpisywał w 2012 roku umowę o współpracy z Ajaksem Amsterdam, Janco był jednym z czterech piłkarzy, których na tygodniowe testy zaprosił holenderski gigant. Dość powiedzieć, że pozostali zaproszeni wtedy to obrońca Martin Sulek mający już za sobą debiut w dorosłej reprezentacji Słowacji, jeden z najlepszych defensywnych pomocników ligi Ivan Diaz z Żyliny oraz Peter Klescik, od siedmiu sezonów podstawowy stoper AS Trencin.
GKS KATOWICE – Kamil Jóźwiak
Na pierwszy rzut oka widać, że to żywe sreberko. Podobać może się fakt, że choć chłopak jest skrzydłowym, to nie trzyma się kurczowo linii, tylko często schodzi do rozegrania i szuka akcji kombinacyjnych (czego często brakuje nam np. u Kamila Mazka). Nie gra na alibi – często wybiera trudne rozwiązania – pisaliśmy o Kamilu Jóźwiaku po jego pierwszym pełnym występie w ekstraklasie – od razu przeciwko warszawskiej Legii. Zaznaczaliśmy jednak, że brakuje mu automatyzmów, które wypracować można jedynie regularną grą i że choć widać u niego przebłyski potencjału, musi się jeszcze mocno rozkręcić.
Zamiast czekać, aż ktoś zakręci korbką i uruchomi go na dobre, po roku nie do końca udanych prób przebicia się do składu, Jóźwiak zdecydował się na wypożyczenie do Katowic. Że tam nie boją się pracować z młodymi, nie do końca ukształtowanymi piłkarski skrzydłowymi? Niech najlepszym dowodem będzie przykład Pawła Mandrysza, o rok starszego od Jóźwiaka, a przy tym o dość podobnych walorach – nie silnego jak tur, ale za to szybkiego i przebojowego.
MIEDŹ LEGNICA – Petteri Pennanen
W Legnicy postanowiono z kolei pójść utartą ścieżką. Petteri Forsell okazał się gwiazdą ligi, pomyślano więc: dlaczego do pomocy nie sprowadzić mu rodaka?
W efekcie w Legnicy wylądował Petri Pennanen, wobec którego – przyznajemy bez bicia – mamy naprawdę spore oczekiwania. Bo tak jak Forsell trafiał do nas z widoczną nadwagą i po nieszczególnie udanych próbach podboju lig zagranicznych, tak jego rodak przychodzi do Polski z podniesioną przyłbicą. Za rok 2016 został wyróżniony nagrodą dla najlepszego zawodnika według sztabu szkoleniowego swojego klubu, a w lidze rozegrał właśnie drugi najlepszy pod względem liczb sezon w swojej karierze:
– Petteri to inteligentny zawodnik z bardzo dobrym przeglądem pola. Dysponuje bardzo dokładnym podaniem, a także nie jest mu obca gra na praktycznie każdej pozycji w drugiej linii. Zdarzało mu się grać i na skrzydle, i na dziesiątce, choć obecnie najczęściej grywał „w sercu” pomocy – charakteryzuje Pennanena Ilkka Laitinen, dziennikarz iltalehti.fi.
ZAGŁĘBIE SOSNOWIEC – Konrad Michalak
Dla Michalaka Zagłębie powinno być papierkiem lakmusowym. Odpowiedzią na kilka kluczowych dla dalszej kariery tego – uważanego za spory talent – skrzydłowego. Duże umiejętności pokazywał na razie tylko w rezerwach i UEFA Youth League, ale czy 19-latek jest już gotowy na przeskok do dorosłej piłki? I ile znaczą dobre występy w Młodzieżowej Lidze Mistrzów na tle gry w seniorach? Póki co w pierwszym zespole Legii jego jedyny występ to ten jesienny, ośmiominutowy z Piastem Gliwice, będący jednak bardziej nagrodą za ciężką pracę i świetną grę w rezerwach niż faktyczną zapowiedzią większej liczby minut na wiosnę.
Co ciekawe, wielce prawdopodobnym jest, że o miejsce w składzie Michalak będzie walczyć z… innym młodym zawodnikiem wypożyczonym z Legii. To na jego pozycji gra bowiem w Sosnowcu Robert Bartczak. Fizycznie odstawać nie powinien, bo nie jest tajemnicą, że wyniki testów szybkościowych skrzydłowego w Legii wyglądały znakomicie. Zresztą – żeby daleko nie szukać. Timing i sprint do piłki w meczu ze Sportingiem, zakończony golem jest tego najlepszym dowodem.