Sporo w tym sezonie mówiło się o rewelacyjnej Nicei, ale wystarczyła tylko chwilowa zadyszka podopiecznych Luciena Favre’a, a ich miejsce na fotelu lidera zajęło rewelacyjne Monaco. Świetnie spisująca się obrona pod dowództwem Kamila Glika oraz niezwykle skuteczna ofensywa dziś nie pozostawiły złudzeń outsiderowi z Lorient. Zespół z południa zmasakrował rywala 4:0 i tym samym w efektownym stylu odskoczył wspomnianej Nicei na dwa punkty.
W kosmicznie dobrej formie są w tym sezonie zawodnicy Monaco o czym świadczą choćby liczby – 15 zwycięstw, 3 remisy oraz 3 porażki, a do tego…
Monaco have now scored 3+ goals in 15 separate games across all competitions this season.
Ridiculous attack. 😳 pic.twitter.com/sDAoFL0HkZ
— Squawka Football (@Squawka) 22 stycznia 2017
Dopiero co przed tygodniem ekipa Leonardo Jardima przejechała się bez problemu po Marsylii, a dziś rozsmarowała zamykające stawkę Lorient – dwa gole Boschilii, dwa Germaina i wobec remisu Nicei w Bastii (już trzeciego z rzędu), ASM zyskało już dwa “oczka” przewagi nad OGC.
Już sam wynik pokazuje, że nie był to najbardziej wymagający mecz dla Kamila Glika – defensywa wspierana przez Polaka spotkanie zakończyła na zero z tyłu i tym samym legitymuje się całkiem niezłą statystyką ledwo 21 goli straconych w tym sezonie. Dla naszego obrońcy było to więc starcie z kategorii tych, które nie wymagają nawet prysznica po ostatnim gwizdku – goście oddali dziś raptem trzy strzały na bramkę i nie mieli jakichkolwiek argumentów, by zagrozić gospodarzom. Polak nie popełnił żadnego błędu, konsekwentnie wywiązywał się ze swoich zadań boiskowych i praktycznie może się już w pełni skupić na nadchodzącej konfrontacji w Paryżu.
***
Również cztery bramki padły we francuskim klasyku, który odbył się w Lyonie. Miejscowy Olympique podejmował ekipę z Marsylii i przyznać trzeba, że nie był wobec OM najbardziej gościnny. Tuż przed przerwą rywali kapitalnym strzałem napoczął tak bardzo znienawidzony na Velodrome Valbuena, a już po zmianie stron dwukrotnie do siatki trafił Lacazette. Urodziwe było zwłaszcza drugie trafienie, kiedy Francuz sprytnym zamarkowaniem uderzenia zmylił bramkarza i wturlał piłkę do pustej bramki.
Na nic nawet zdała się kontaktowa bramka Dorii, bo dziś goście praktycznie w ogóle nie istnieli. Lyon zdominował rywala w każdym sektorze boiska, stworzył sobie więcej sytuacji bramkowych i praktycznie przez całe spotkanie kontrolował wydarzenia boiskowe. W barwach OL zadebiutować zdążył dziś między innymi Memphis Depay, ale raptem 10 minut spędzonych na placu było zdecydowanie zbyt krótkim okresem, by czymkolwiek błysnąć. Zwłaszcza, że dziś trudno było błyszczeć jaśniej od kolegów – kapitalne zawody rozegrał wspominany Lacazette, sporo zamieszania pod bramką Marsylii wywoływali też Fekir z Valbueną, a niewiele brakowało, by cudownym golem popisał się Tolisso, który na początku spotkania sprytnie próbował przelobować Pele.
90 minut na ławce rezerwowych przesiedział dziś Maciej Rybus, który po raz ostatni w wyjściowej jedenastce w meczu ligowym wyszedł jeszcze w 2016 roku, a konkretniej – 30 listopada w Nantes. Od tamtego czasu Polak uzbierał ledwo trzy epizody boiskowe (łącznie 69 minut), a na pozycji lewego obrońcy bardzo przyzwoicie radzi sobie za to doświadczony Francuz Jeremy Morel. Przed Polakiem więc spore wyzwanie, bo odkąd gra we Francji był raczej faworytem do gry, a teraz musi poradzić sobie z sytuacją, kiedy w hierarchii defensorów wyżej jest właśnie Morel, a nowym konkurentem do występów na skrzydle stał się świeżo kupiony Depay.
Poza tym St. Etienne skromnie ograło dziś na własnym stadionie Angers.
***
Monaco – Lorient 4:0
1:0 Boschilia 24′
2:0 Boschilia 28′
3:0 Germain 37′
4:0 Germain 59′
St. Etienne – Angers 2:1 (0:1)
0:1 Pavlovic 17′
1:1 Bamba (sam.) 51′
2:1 Perrin 74′
Olympique Lyon – Olympique Marsylia 3:1 (1:0)
1:0 Valbuena 43′
2:0 Lacazette 61′
2:1 Doria 67′
3:1 Lacazette 75′