Słabo? Mało powiedziane. Fatalnie? Dalej za mało. Agnieszka Radwańska (numer 3. w rankingu) bez walki przegrała 3:6, 2:6 z Marjaną Lucić-Baroni (79. WTA). O skali kompromitacji niech świadczy jeden fakt: dla Chorwatki to dopiero trzeci wygrany mecz w Australian Open w ciągu ostatnich osiemnastu lat.
Marjana Lucić-Baroni zagrała świetny mecz, jeden z najlepszych od dawna. Przypomniała dlaczego prawie 20 lat temu po półfinale Wimbledonu mówiło się o niej jako o przyszłej liderce rankingu. Ale czy kogoś to pociesza? Kibice Realu Madryt oczekują spacerku z Legią, a nie 3:3 i tłumaczenia, że komuś wyszedł strzał życia i mecz dekady.
A Radwańska? Meczu życia – delikatnie mówiąc – nie zagrała. Polka nie miała pomysłu na mocno, szybko i agresywnie grającą rywalkę. Kulawy serwis, podwójne błędy, masa niedokładnych zagrań. Dalej? Zaledwie osiem wygrywających piłek w całym meczu i fatalna, 30-procentową skuteczność drugiego serwisu. Z taką postawą Radwańska przegrałaby z maszyną do podawania piłek. Prawda jest taka, że Polka przeszła sobie spacerkiem obok meczu z 35-letnią zawodniczką, którą powinna zdmuchnąć z kortu. W bardzo rzadkich momentach przyzwoitej gry Polki było widać, że Chorwatka po kilku uderzeniach gubi rytm. Wystarczyło trochę jej utrudnić zadanie, a nie skończyłoby się na żenującej porażce z rywalką, za którą bukmacherzy płacili 6:1…
– Jestem niesamowicie szczęśliwa, nigdy wcześniej nie wygrałam dwóch meczów w Australian Open. Prawdę mówiąc, nie pamiętam, kiedy tu ostatnio wygrałam choćby jeden – stwierdziła po meczu uradowana Chorwatka. Cóż, wypada się cieszyć razem z nią. Jej przynajmniej zależało.
Przed Australian Open publikowaliśmy duży wywiad z Piotrem Radwańskim. Mówił wprost, że jego córka potrzebuje nowego trenera, bo z Tomaszem Wiktorowskim niczego więcej nie osiągnie. – Oczywiście, że Agnieszka ma ambicję. Ale nie wiem, czy jej ekipa też – mówił. – Z dobrym trenerem stać ją na wygranie turnieju wielkoszlemowego i awans na pierwsze miejsce w rankingu.
Faktem jest, że Wiktorowski dziś przeszedł obok meczu, zupełnie tak samo, jak jego podopieczna. Nie zrobił nic, żeby pomóc Radwańskiej odwrócić losy spotkania. Oczywiście, w turniejach wielkoszlemowych, w przeciwieństwie do tych mniejszych, trener nie może pojawić się na korcie. Są jednak inne sposoby na przekazanie rad zawodniczce i inni szkoleniowcy z nich korzystają. Można poprosić o przerwę medyczną, lub zasugerować zawodniczce wyjście do toalety pomiędzy setami. Słowem – zrobić cokolwiek, żeby wybić rywalkę z rytmu. Można też patrzeć z trybun jak kibic i bić brawo po nielicznych dobrych zagraniach. Trochę słabo, jak na doświadczonego trenera trzeciej zawodniczki świata (jeszcze przez chwilę, bo Polka nie obroni punktów za półfinał sprzed roku i wszystko wskazuje, że czeka ją spadek).
W drugiej rundzie odpadł także Novak Djoković. Obrońca tytułu sensacyjnie przegrał w pięciu setach ze 117. w rankingu Denisem Istominem. Podpowiadamy Agnieszce: to się świetnie nada na usprawiedliwienie.