Jeżeli ostatni tydzień miał Kamilowi Grosickiemu pokazać różnicę w grze przeciwko amatorom z Biarritz, a mistrzem Francji z Paryża, zrobił to naprawdę dobitnie. Wszystkie piłki zagrywane przez „Grosika”, wszystkie próby strzału, dziś sprawiały wrażenie sterowanych w taki sposób, by swój lot zakończyć na nodze któregoś z obrońców PSG. A że jego koledzy wcale nie zagrali dużo lepiej i gdy przychodziło co do czego, zrzucali odpowiedzialność za poczynania ofensywne wyłącznie na Polaka – na pokonanie PSG Rennes nie dało dziś sobie większych szans.
Tym bardziej to dla drużyny Grosickiego przykre, że paryżanie byli dziś zdecydowanie do ugryzienia. A jakby tego było mało, dwie mocno sporne sytuacje, po których można było dyktować rzuty karne dla PSG, sędzia rozstrzygał na korzyść gospodarzy. Gości karząc dwiema żółtymi kartkami za symulki.
Penalty ou pas penalty ? #Verratti #SRFCPSG @SimoneRovera @ManuLonjon @mohamedbouhafsi @Nabil_djellit pic.twitter.com/QWHxth0yF6
— Julien Pédebos (@jpedebos) 14 stycznia 2017
Tutaj sytuacja z Verrattim, później była też bliźniaczo podobna z Mottą
Dopiero po przejrzeniu tych akcji po kilka razy, można dostrzec, że piłkarze PSG zaczynają się kłaść jeszcze przed kontaktem z Benoit Costilem. W dynamice meczu, gdy sędzia decyzję musi podjąć w ułamku sekund – nie było to tak oczywiste. Tym większy szacunek dla pana Bastiena.
Mimo to, nawet sokole oko sędziego, który dostrzegł w obu przypadkach znamiona symulki zbyt wiele Rennes nie dało. A to dlatego, że dziś w Ligue 1 debiutował Julian Draxler. Niemiec wygryzł z podstawowej jedenastki słabo ostatnio dysponowanego Angela Di Marię, pokazując szybko, że decyzja Unaia Emery’ego miała naprawdę mocne podstawy. Jeśli Argentyńczyk liczył, że Niemca spali trema i szybko wskoczy z powrotem w jego miejsce, mocno się przeliczył. Dziś jedyną osobą, którą rozczarował, mógł być jedynie jego rywal do miejsca w składzie. Gola wcisnął w narpawdę wielkim stylu.
Bardziej precyzyjnie trafić się tego zwyczajnie nie dało. Zwykle znacznie większe uznanie zyskują sobie trafienia potężne, zrywające siatki gdzieś w okolicach spojenia słupka z poprzeczką, ale tutaj naprawdę niczego nie dało się zrobić ani lepiej, ani ładniej. Wkrętka palce lizać.
Trudno nie odnieść wrażenia, że Draxler zagrał w ogóle swój najlepszy mecz od dłuższego czasu. Wszędzie było go pełno, palił się do uczestnictwa w atakach swojej drużyny, to zresztą on świetnie zagrywał w poprzek linii obronnej Rennes w sytuacji wspomnianej na początku, gdy po minięciu Costila wywracał się Verratti. Lewoskrzydłowy, który kilkakrotnie napędzał akcje swojej drużyny, w dodatku zdobył decydującą bramkę. Łudziliśmy się, że będzie można to napisać o Grosickim, niestety – show skradł jego vis-a-vis.
Nie zrozumcie nas źle, “Grosik” nie zagrał jakiejś tragedii, był aktywny, szarpał, starał się brać na siebie odpowiedzialność. Ale dziś się nie dało, nie z tymi partnerami i nie przeciw takim rywalom.