Andre Agassi kompletował Wielkie Szlemy nienawidząc tenisa. Tyson Fury był mistrzem świata czterech federacji, choć od lat z odrazą patrzy na boks. Michael Jordan doprowadził Chicago Bulls do piątego mistrzostwa NBA walcząc z 40-stopniową gorączką. Geniusz snookera Ronnie O’Sullivan zaliczył rekordową liczbę breaków, mimo iż zmagał się z depresją, a jego życie rodzinne legło w gruzach. Zdrowotną przypadłość tłumaczył skazaniem ojca, Andrzej Czyżniewski próbę samobójczą – syndromem dorosłego dziecka alkoholika. Ludzka psychika przypomina krę na rzece. Pod naporem oczekiwań pęka, większość sportowców nie dociera nawet do połowy obranej drogi. Wybitne jednostki potrafią jednak opanować sekretne mechanizmy i niczym Linsey Vonn – mimo destabilizujących zawirowań – wciąż szczerzą się do nas z wysokości podium.
O kruchości kariery sportowej, jej wyraźnym rozdźwięku z życiem rodzinnym, nieoczekiwanej utracie pasji i konsekwencji porzucenia wykonywanego fachu porozmawialiśmy z rozchwytywanym mówcą motywacyjnym oraz najpopularniejszym psychologiem w Polsce Mateuszem Grzesiakiem.
33-letni pięściarz Maciej Miszkiń jest w szczytowym okresie kariery. Wcześniej jako ekspert boksu i jednocześnie niedoświadczony zawodnik musiał mierzyć się z docinkami. Pozytywnie zweryfikował się jednak na polskim rynku i nikt nie śmie nazywać go już pseudobokserem. Ma realną szansę na walkę o mistrzostwo świata. Co więcej, Giovanni De Carolis jest jak najbardziej w jego zasięgu. I nagle nieoczekiwanie mówi „pas”. Jak to wytłumaczyć?
Odniosę się tu do uniwersalnych demonów, które niczym rak drążą branżę sportową. A jest ich kilka i są powtarzalne. Najbardziej typowym jest brak balansu pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym. Permanentne przenoszenie problemów z pracy do domu i z domu do pracy. Wystarczy, że któryś ze sportowców pokłóci się z żoną i już będzie widać to w ringu. Bo nie da się oddzielić jednego od drugiego. To trochę tak jak z zapachem perfum w windzie. Nie ma znaczenia, że ktoś obok jest wyperfumowany i tak wszyscy je czują. Na takiej samej zasadzie działa życie. Sportowcy, tak jak każdy z nas, są czasem niebywałymi ekspertami w jednym jego kontekście i absolutnymi gamoniami w pozostałych.
Trener Marek Cieślak próbując wytłumaczyć zatrważającą liczbę samobójstw żużlowców, doszedł do wniosku, że na torze to herosi, poza nim często kompletne pierdoły.
To standard u sportowca, który niekiedy niczym rockman nie potrafi ułożyć sobie życia rodzinnego, w związku z czym spotyka się systematycznie z różnymi partnerkami. Co A – nie wpływa pozytywnie na jego wizerunek marketingowy, B – na jego nastrój i poczucie bezpieczeństwa. Pracując ze sportowcami oglądam regularnie powtarzające się wzorce, branie złych przykładów z branży. Zastanówmy się z jakiego względu ciągnie ku sobie piłkarza i modelkę. Odrzucimy kwestie genetyki, bo nie mamy tu żadnych naukowych dowodów. Ale widzimy, że takie prototypy jak Ronaldo dają określony przykład, za którym podążają inni. Zestawmy to z badaniami pokazującymi jasno, że mężczyzna osiąga swój największy potencjał w chwili, gdy ma obok siebie jedną partnerkę. No i nagle mamy dysonans, który rodzi pytania. Jak sportowcy radzą sobie z emocjami? Czy są uzależnieni od podziwu? Czy potrafią grać pod wpływem stresu i presji? Czy rozumieją czym jest inner game?
„Straciłem pasję do boksu. A bez pasji człowiek rozsądny nie podejmuje się boksowania. Każda kontuzja, mocniejsze uderzenie, nieuczciwi promotorzy, brak sukcesu sportowego spowodują, że nic z tego zawodu nie wyciągniesz. Nie będziesz miał żadnych korzyści i umiejętności poza tym, że będziesz potrafić się obronić. To jest bardzo ryzykowny zawód, więc podejrzewam, że bez pasji nikt by go nie zaczął uprawiać na poważnie” – przedstawia powód swej decyzji Miszkiń.
To, o czym mówi, to jest system motywacyjny. Składa się on z paru czynników. Kluczowym – jak rama w rowerze – jest pasja. Ludzie idąc do pracy dodają sobie otuchy: muszę gdzieś pracować, zarabiam fajne pieniądze, mam super kolegów, szef mnie inspiruje, firma ma świetną wizję. Pasja to uczucie, jakim ja darzę czynność, którą wykonuję. To jak z miłością do córki. Nie powiesz, że jesteś nią zapasjonowany, tylko że ją kochasz, ale chodzi dokładnie o to samo.
Co może prowadzić u sportowca do utraty pasji?
Każdy najpierw jako dzieciak rozkochał się w grze. Z czasem dzięki nabytym umiejętnościom zaczął zarabiać pieniądze. I automatycznie zmienił się system motywacyjny. Część sportowców zamiast kochać grać, musi ćwiczyć. Nie chcę, ale muszę. A muszę, bo oczekują wyniku. W tym momencie pojawia się presja. A jak jest stres i ciśnienie, to już nie ma pasji.
Szanse na mistrzowski tytuł pozbawionego pasji pięściarza diametralnie topnieją? To o czym mówi Miszkiń można odwołać do korporacyjnego ADHD?
Weźmy pod uwagę, że jak mamy pasję, to dobrze się czujemy. A jak czujemy się dobrze, to wydzielamy endorfiny. Te uśmierzają ból sto razy lepiej niż morfina. To sprawia, że po ciężkim treningu szybciej dochodzimy do formy. Bez pasji natomiast, produkujemy więcej stresu. Stres wpływa negatywnie na rodzinę, która nam siada. Masz sprzężenie zwrotne – wszystko co jest ze sobą połączone, jest popsute.
Mamed Khalidov po kontrowersyjnej wygranej z Azizem Karaoglu wyznaje, że “rzyga” MMA. Jest niepokonany od 13 pojedynków, aż 9 z nich zakończył w 1. rundzie. Można wysnuć wniosek, że dopadł go kryzys, bo… wygrywał.
Popatrzmy głębiej, zastanówmy się co musiał robić, by wygrywać. Dla zwycięstw zrezygnował z innych części życia. A skoro to zrobił, to nic dziwnego, że dopadł go kryzys. To tak jakbyś poszedł na siłownię i ćwiczył tylko barki. Po pewnym czasie będą imponująco szerokie, ale reszta ciała będzie znacznie odstawać. Często widzimy gwiazdy i myślimy sobie: „Wygrał w pierwszej rundzie, ale mu łatwo poszło”. Nie dostrzegamy, że za tymi 13 sekundami stało 10 lat ciężkiej harówy i wyrzeczeń.
Khalidov odrzucił ofertę najlepszej na świecie UFC, a KSW – odstawiając na bok przypadek Karaoglu – nie było w stanie sprowadzać polskiemu Czeczenowi rywali, którzy stanowiliby dla niego realne zagrożenie.
Czasami jest tak, że wszyscy wokół krzyczą: „Brawo, wygrałeś!”, a ty nie czujesz się zwycięzcą. Zwycięzcą w klatce jest ten, kto nokautuje lub zmusza drugiego do odklepania. Ale zwycięzca wewnętrzny to może być ktoś zupełnie inny. Zastanawiasz się czy wystarczająco się starałeś, czy w gruncie rzeczy miałeś fuksa, bo rywal się poślizgnął. I w ten sposób tworzy się różnica pomiędzy rzeczywistością a twoimi oczekiwaniami.
Diagnoza, którą stawiasz to jedna z możliwości. Tutaj pojawił się wybór. Czy ja w małej społeczności (jaką jest KSW) chcę być absolutną gwiazdą, czy pragnę wypłynąć na wielką wodę, w której pływają też inne rekiny. To jakim blaskiem chcesz świecić, zależy od tego, jak duży plac jest do oświetlenia.
Po niespełna pięciu miesiącach odpoczynku Khalidov wrócił do treningów. Jeszcze szybciej otrząsnął się Bartosz Kurek. Znany z ekspresyjnego okazywania radości po wygranych akcjach siatkarz zrezygnował z lukratywnego kontraktu w Japonii i poinformował media, że czuje się wypalony. Po sześciu dniach związał się jednak umową ze swoim dawnym klubem. Wcześniej psycholog Dariusz Nowicki przekonywał: „O ile ze zmęczeniem fizycznym zawodnik jest się w stanie uporać w przeciągu kilku czy kilkunastu dni, o tyle w przypadku zmęczenia psychicznego może to zając nawet do dwóch lat”.
Na szczęście nie każda teoria psychologiczna ma zastosowanie u wszystkich. Większość sportowców nie może żyć bez sportu, bo to jedyna rzecz, którą robią. Jak odzyskać pasję? Sportowiec musi przypomnieć sobie, czym kierował się w momencie, gdy zaczynał grać. Powinien odrzucić myśli o wyniku, radość sprawiać ma mu sam proces, bo wcześniej grał dla samej przyjemności. Skupiłbym się również na realizowaniu pozaboiskowych potrzeb. Ułożył swoje życie i zadbał o bezpieczeństwo finansowe. Widział w sobie nowoczesnego gladiatora, który jest wzorem do naśladowania dla przyszłych pokoleń. Spójrzmy na Roberta Lewandowskiego. On buduje poczucie wartości Polaków jak mało który biznesmen. O politykach nie wspominając.
O jakich najoryginalniejszych technikach motywacji słyszałeś?
Fascynujący jest przypadek Michaela Jordana. W szkole średniej na jego talencie nie poznał się pewien trener, którzy wyrzucił Jordana z drużyny. On nigdy nie zaakceptował tej sytuacji i przez całą profesjonalną karierę chciał mu udowodnić, jak bardzo się mylił.
Justyna Kowalczyk w głośnym wywiadzie Pawła Wilkowicza przyznała się do depresji i poronienia. Nagle jej forma uleciała. Otwierając się straciła chęć udowodnienia byłemu kochankowi i nieżyczliwym osobom, że jest najlepsza?
Dam ci inny kontekst. Jest sobie dziewczyna. Chce dogryźć facetowi i mści się na nim. A on zamiast wziąć to do siebie, mówi: „Kochanie, cieszę się, że dobrze się bawiłaś”. I ona czuje, że się wygłupiła.
Mamy tu fascynujący case. Ktoś używa toksycznego środka, ale cel jest szczytny. Chcę komuś coś udowodnić, to znaczy – ja od kogoś zależę. Ale robię to, bo chcę wygrać. Jak ojciec, który z miłości krzyczy na dziecko. Jemu zabierzesz złość, Jordanowi udowadnianie – i nagle okazuje się, że wszyscy tracą motywację. Czyli fundamentalny napęd, żeby wstać z łóżka i iść na trening.
Wywiad dla Sport.pl był dla Kowalczyk formą katharsis. Doradzasz sportowcom wydawanie szczerych autobiografii, dzielenie się z opinią publiczną prywatnymi sprawami?
Nie ma tu uniwersalnej zasady. Jeden wyleje emocje i poczuje się dobrze, drugi będzie miał wrażenie, że zrobił z siebie głupka. Ja jestem naukowcem. Dla mnie ludzka psychika to zestaw algorytmów. Poznaję strukturę myślenia sportowców, ich systemy motywacyjne, sposoby budowania relacji z innymi. I sprawdzam co mogę pozmieniać stosując bardzo konkretne techniki.
Bardzo praktyczny case. Przychodzi do mnie piłkarz i mówi, że spada mu umiejętność gry na boisku.
– Od kiedy?
– Odkąd zmienił się trener.
– A jaki jest ten trener?
– Nie lubi mnie.
Wystarczy, że zmienię sposób budowania jego relacji z trenerem, a chłopak zacznie grać. Przestawiasz klocki. To jest jak silnik!
Kiedy Gianluigi Buffon, który w 2003 roku zmagał się z depresją, konsultował się ze swoim lekarzem, ten próbował tłumaczyć mu, że każdy chciałby żyć tak jak on. Włoch odpowiedział: „ale ja nie chcę takiego życia”.
Ten lekarz nie rozumie w jakim potrzasku znajduje się Buffon, czy jakikolwiek inny zawodnik. Ma taką sławę, pieniądze, więc skąd depresja, prawda? To wciąż dla mężczyzn temat tabu, przecież mają być twardzi. Nie widzimy ścieżki cierpień, które muszą przechodzić sportowcy, dostrzegamy wynik. Mówimy: to my poprosimy efekt. A tego nie ma bez codziennej żmudnej pracy z samym sobą.
Sportowcom nie pomaga, że widzimy w nich maszyny?
Ale oni są maszynami! Weźmy pod uwagę z jaką częstotliwością trenują, sport to ich zawód. Nie są jednak większymi maszynami niż ludzie wspinający się po szczeblach korporacji, którzy zasuwają na sukces 14 godzin na dobę.
Ciebie perfekcjonizm doprowadził do problemów z sercem. Zbyt łapczywie goniłeś króliczka?
Nagle zemdlałem w mieszkaniu, miałem migotanie przedsionków. Wylądowałem w szpitalu, gdzie usłyszałem tekst, który nie sądziłem, że kiedykolwiek się pojawi: „Panie Mateuszu, w pańskim wieku”. Po tych słowach przekształciłem swoje życie. Zmieniłem sport (dziś to brazylijskie jiu jitsu), zacząłem medytować, stawiać bardziej na rodzinę. Zamiast pracować na czas, skupiłem się na biznesie. I w ciągu ośmiu miesięcy wyleczyłem się z nadciśnienia. Nie śpię już trzech godzin dziennie, tylko sześć.
Sportowiec powinien czytać komentarze pod artykułami? Dorota Świeniewicz zakończyła przez nie karierę.
Moim zadaniem jest wytworzenie u sportowca takiej psychiki, żeby był odporny na krytykę. Dowcip w przypadku Świeniewicz polega na tym, że ona nie przegrała w sporcie. Ona przegrała w celebryctwie. Tak samo jak „Diablo”, który nie przegrał na ringu tylko w domu.
Odpowiadający za złoty medal MŚ siatkarzy Jakub Bączek powtarza: „Tam gdzie idzie uwaga, podąża twoja energia”.
To słynne hasło i prawdziwe w kontekście motywowania.
Mówiliśmy o Kurku. Matthew Anderson zrywa bajeczną umowę z Zenitem Kazań, bo przez ostatnie lata brakowało mu kontaktu z rodziną. Wspomniany Krzysztof Włodarczyk nie może poradzić sobie z tym, że zdradził żonę i łyka 30 tabletek antydepresyjnych. Mike Tyson wpada w alkoholowo-narkotyczny cug po stracie córeczki. Umiera też dziecko Roberta Enke. W piłce idzie mu wspaniale, ale to wraz z odejściem najbliższej przestaje mieć znaczenie. Rzuca się pod pociąg.
Tak jak nie oddzielimy wschodu od zachodu, tak nie oddzielimy umysłu od ciała, bo ciało bez umysłu robi z nas zwierzęta, a umysł bez ciała nie istnieje. To jest prosta matematyka. Jest sportowiec, który ma po 2-3 treningi dziennie. Niewiele przebywa w domu, a jeżeli już spędza czas z rodziną, jest wycieńczony. W domu nie dostaje takiego podziwu jak gdzie indziej. Zaczynają się kłótnie, pojawia się zdrada. Bycie mistrzem boksu wystarczy na ringu, ale w domu panują inne zasady gry.
Lindsey Vonn wygrywała, choć poza stokiem czuła się jak zombie, jej małżeństwo przeżywało kryzys.
Istnieje bardzo konkretna wiedza na temat zarządzania psychiką i emocjami. Większość sportowców jej nie zna, ale trafiają się wyjątki. Poza uprawianiem technik, które prowadzą do wyrobienia określonego nawyku fizycznego, zawodnik musi pracować nad grą wewnętrzną i mieć wiedzę na temat zarządzania rolami życiowymi. Trzeba umieć oddzielić pracę od roli ojca, męża, syna i czasu wolnego. Potrafić zdjąć piłkarskie buty i iść napić się piwa. W Polsce jesteśmy dopiero na etapie, gdy zaczynamy to rozumieć.
Kiedy rozpoczynałem współpracę z piłkarską ekstraklasą, myślano, że jestem terapeutą, który będzie grzebał w dzieciństwie. „Słuchajcie, przychodzę tu z badaniami” – odparłem. Jak w Manchesterze United skorzystano z kontrolowanego dialogu wewnętrznego (metody nakazującej m.in.mówić „dam radę”, zamiast „rety, to nie dla mnie”), to skuteczność środkowych wzrosła w minimum dwóch z trzech składników: podaniu, przyjęciu, kiwaniu. Ci skupili się na piłce, nie na negatywnym monologu w środku głowy.
Cytując twoje słowa: „Jeżeli znajdziesz kogoś kto nie przejmuje się opinią innych, to prawdopodobnie będzie to na cmentarzu”.
Jesteśmy wrażliwi i się przejmujemy, a przecież krytyka mędrca jest więcej warta niż pochwała głupca. Pamiętam jak rozmawialiśmy na ten temat z Kubą Rzeźniczakiem. Kapitan Legii jest bardzo rozpoznawalny w social mediach. On wie doskonale, że popularność to nie tylko ciemne strony. Daje przede wszystkim duże możliwości wywierania wpływu. Można np. promować sport wśród młodych ludzi, co on też świetnie robi. Dziś bycie sportowcem w sporcie nie jest wystarczające. Musisz być w wielu rolach i umieć nimi zarządzać.
Przypominam sobie, jak brukowe media rozszarpywały przygnębioną wypadkiem samochodowym Otylię Jędrzejczak. Pisano, że jest zabójczynią, że tacy jak ona są wyjęci spod prawa. „Najpierw chciałam się zaszyć. Później się zmobilizowałam, bo wiele osób ulega wypadkom. A nie chciałam, by rodzice stracili też drugie dziecko” – przełknęła gorzką pigułkę mistrzyni.
Bardzo inteligentna reakcja. Dobrze znamy się z Otylią i czasem współpracujemy w zakresie psychologii sportu, którą ona bardzo promuje. Idąc za jej słowami, to co się dzieje w głowie to 50, jeśli nie 60% sukcesu na basenie. Nie żyjemy w czasach „potem wszystko będzie dobrze”, potrzebujemy metody. I psychologia nam te metody daje.
Przywołam inne dane. Jędrzejczak wyszło w badaniach, że aż 70% sportowców zmaga się z depresją. W skali społecznej choroba ta dotyka 15-20% populacji.
Dam ci przykład z innej branży, który też daje do myślenia. Największa liczba samobójstw wśród wszystkich grup zawodowych jest u dentystów i… psychiatrów. Szczególnie ci drudzy powinni przecież radzić sobie z głową.
Potraktujmy obliczenia Otylii jako punkt odniesienia. Dlaczego u sportowców depresja jest tak powszechna? Bo poczucie bezpieczeństwa mają postawione, czasem dosłownie, na jednej nodze. Rozwalenie kolana może oznaczać u piłkarza koniec kariery. Później taki zawodnik wraca do domu, i co? Nie ma żadnego biznesu, innych umiejętności, nagle traci sponsorów. Z bycia bohaterem spada na samo dno. Kojarzysz sytuację, gdy jedna z polskich znanych siatkarek została spotkana na ulicy jako bezdomna alkoholiczna?
Jolanta Molenda. Pamiętam też przypadek Agaty Wróbel, która segregowała śmieci w Anglii.
Właśnie, została bez środków do życia. Wpływ na taki stan rzeczy mają dwa czynniki. Po pierwsze – inwestowanie całego wysiłku i majątku w jeden koszyk, po drugie – polskie niedocenienie sportowców. Ćwiczę zapasy z wielokrotnym mistrzem Polski, który pracuje jako nauczyciel WF-u. Cudowna, wspaniała praca, ale nie oszukujmy się – zarobki są niskie. Państwo łoży na sport niewystarczająco dużo pieniędzy. To powoduje, że tracimy młode talenty, a ci, którym udało się przebić, niejednokrotnie zderzają się z pytaniem: „Kurde, straciłem karierę. To czym ja się teraz będę zajmował?”.
Utrata lub porzucenie czegoś, w czym jest się dobrym, może stać się początkiem końca? Po tym jak zakończenie kariery ogłosił Tyson Fury, jego przyjaciel Billy Joe Saunders dramatycznie podzielił się z mediami: „Martwię się, że bez boksu on nie dożyje trzydziestki”.
Może tak być. Wyobraź sobie, że mamy kobietę. Jest matką, żoną, gospodynią domową – całe jej życie kręci się wokół rodziny. I w jednej chwili wszyscy giną. Jeśli nie ma mocnej psychiki, może mieć nawet myśli samobójcze.
Znamienny jest przypadek Svena Hannavalda. Skończył skakać z powodu stresu, załamania psychicznego i braku motywacji. Jednak dopiero później zaczął myśleć o próbie samobójczej.
O tym dokładnie rozmawiamy. Jest sobie Tyson Fury. 90% jego czasu, energii i siły zabiera boks. Jak z niego zrezygnuje, powstanie 90% pustki. Jeżeli jej nie zapełni, mamy gwarancję depresji. A depresja łączy się z alkoholem, narkotykami, uzależnieniem od seksu. To taka święta trójca, do której często dochodzi hazard. Tacy sportowcy wszelkie zarobione pieniądze zostawiają w kasynach.
Na konferencji prasowej promującej rewanżowy pojedynek Fury-Kliczko, czempion ściąga koszulkę i prezentuje okazałą piwną ciążę. „Właśnie z takim grubasem przegrałeś, Władimir” – śmieje się w kierunku Kliczki. Wszyscy sądzą, że znów chce zniszczyć psychicznie Ukraińca. A może ten osobliwy pokaz to mechanizm obronny?
Oczywiście, bardzo możliwe. Albo kolejny cios, tyle że nie pięścią, ale słowem.
Facet spełnia marzenia. Pokonuje wieloletniego mistrza na jego terenie. Po zakończeniu pojedynku śpiewa żonie rzewny przebój Aerosmith. Dobę wcześniej dowiaduje się, że znów będzie ojcem. Jak wyjaśnić nagłe załamanie?
Może po prostu wie na temat sportu coś, czego inni – oglądając walki w telewizji – nie dostrzegają. Weźmy konflikty z działaczami. Przecież widza to w ogóle nie interesuje, nie chce o tym słyszeć. A to element życia sportowca, który ten musi brać pod uwagę.
„Na świecie panuje nienawiść do travellerów. Polowanie na czarownice zaczęło się odkąd zdobyłem tytuł. Byłem mistrzem świata, ale nie obsługiwano mnie w restauracjach. Po zdobyciu tytułu wziąłem do ręki gazetę i nie przeczytałem o tym, że «pokonał długo panującego mistrza». Przeczytałem tylko co zrobiłem źle. Wszystko po to, aby odebrać mi chwałę” – Fury żali się w Rolling Stone.
Widoczny jest tutaj brak przygotowania do bycia gwiazdą.
Rujnujący wpływ na Brytyjczyka mogą mieć powracające obrazy z trudnego dzieciństwa? Mike Tyson mentalnie nigdy nie wyrwał się z dzielnicy, w której dorastał.
Oczywiście, może to być jedna z przyczyn. Ja patrzę na to inżynieryjnie. Interesuje mnie co mamy zrobić, aby Fury znów zaczął funkcjonować. Anglik stał się mistrzem, ale nie dorósł do miana celebryty. Prasa się nim interesuje, lecz on nie umie sobie poradzić z byciem na świeczniku. Zaczyna się nad sobą użalać.
Przerywa obóz treningowy w Holandii. Zaczyna codziennie pić i wciągać kokainę. To rozpaczliwe wołanie, aby odebrać mu mistrzowskie pasy? Takim są dla niego ciężarem? Wreszcie je zwakował.
To interpretacja. Ogromny stres zmusza nas do ucieczki. W takiej sytuacji nienawidzimy presji, nie jesteśmy w stanie sprostać oczekiwaniom. A te są ogromne. Później karci się tych, którzy brali doping. Nie zadając w ogóle pytania: „Zaraz, a czy przypadkiem system nie mówi, że najważniejszy jest wynik?”. Dawno zatraciliśmy koncept starożytnych igrzysk, gdzie liczył się udział.
„Gdybym nie był chrześcijaninem, zabiłbym się w 5 sekund” – szokuje Fury. Co obok wiary może być przeciwwagą dla myśli samobójczych?
Cel związany z życiem, nie pracą. Powiedzenie sobie: „Muszę żyć dla moich dzieci. Mam żonę, przyjaciół, kilka ciekawych pomysłów”. Przyjmijmy, że na moje poczucie wartości w 20% składa się to, że jestem świetnym ojcem, a w pozostałych dwudziestkach: bycie fajnym mężem, dobrym trenerem, uwielbienie dla brazylijskiego jiu jitsu i pisanie książek. Tracę robotę, nie mogę być już trenerem, ale wciąż mam te 80%, które mnie trzyma. Sportowcy nie tworzą tylu odnóg. Stawiają wszystko na jedną kartę i gwałtownie tracą grunt gdy coś złego się dzieje. To są błędy zarządzania życiem.
Popadający łatwo w stany depresyjne Andrzej Iwan opisał swoją rozmowę z diabłem. Ten często siadał mu na ramieniu i sączył do ucha truciznę.
– Cześć Andrzej.
– Cześć, diabeł.
– Piłeś.
– Tak.
– Wstyd ci chyba?
– Tak.
– Czas na ciebie…
– Już?
– Zrób to.
Ten diabeł to w mechanizmach psychologicznych nic innego jak nasz cień – negatywna strona osobowości. Np. ktoś jest bardzo pewny siebie, ale też arogancki. Silny, ale i agresywny. Tolerancyjny, lecz także pobłażliwy. Wrażliwy i jednocześnie smutny. Iwan prowadzi dialog wewnętrzny ze swoim cieniem. Kibice nie widzą cieni, nie wiedzą co dzieje się w głowie zawodników.
Iwan nazwał diabła swoim przyjacielem.
Tak, bo on zatrudnił go do roboty! Zmieńmy dyscyplinę. Ben Johnson mawiał, że ma na bieżni dwóch przeciwników. „Jednego na zewnątrz, którego się nie boję, a drugiego w środku. I tylko on może mnie pokonać”. Rozmowa z cieniem pozwala poznać konstrukcje naszej psychiki, może działać również skrajnie destrukcyjnie. Ważne, jaką mamy relację z samym sobą. Wspierasz się czy sobie przeszkadzasz. Słyszysz: „Zobacz, znowu zrobisz z siebie idiotę. Wszyscy na ciebie patrzą” i wiesz, co masz z tym dialogiem wewnętrznym zrobić.
Kamil Wódka postuluje nawiązywanie współpracy z psychologiem na etapie sportu najmłodszych. Doktor Dariusz Parzelski idzie krok dalej i proponuje, aby rozwój umiejętności mentalnych Polaków zaczął się w szkole, od specjalnych zajęć w gimnazjum.
Brawo!
„Myślę o takich zajęciach, dzięki którym młody człowiek po zakończeniu edukacji zostanie sportowcem, muzykiem czy biznesmenem, jednocześnie wiedząc, jak reagować na różne trudne sytuacje życiowe. A te na pewno nastąpią” – nakreśla.
To, o czym mówi ten pan, to moja życiowa misja. Od kilkunastu lat działam na rynku polskim i wielu zagranicznych, wykładam w siedmiu językach. Promuję psychologię interdyscyplinarną, czyli praktyczną – zajmującą się marketingiem, sprzedażą, samorozwojem i przywództwem. I bardzo zależy mi na tym, aby weszła do szkół. W Danii np. wprowadzono w przedszkolach obowiązkowe zajęcia z empatii. Edukacja miękka jest równie ważna co twarda. Gwarantuję ci, że z emocjami masz do czynienia przez całe życie, a z budową pantofelka albo stolicą Burkina Faso ledwie przez jego urywek.
ROZMAWIAŁ HUBERT KĘSKA
Foto: Archiwum prywatne, 400mm.pl