Reklama

Na zdjęciu – Paweł Wszołek z ostatnich dni oczami kibiców QPR

redakcja

Autor:redakcja

02 stycznia 2017, 18:18 • 2 min czytania 14 komentarzy

Doliczony czas gry w meczach Manchesteru United funkcjonował niegdyś jako „Fergie Time”. Jeszcze kilka takich występów Pawła Wszołka, jak ten dzisiejszy, a wkrótce brytyjczycy będą musieli do swoich futbolowych słowników dopisywać inne określenie. „Wszołi Time”. Polski skrzydłowy drugi raz z rzędu, po sylwestrowym golu z Wolverhampton, w ostatnim kwadransie meczu zadecydował o jego losach. I o trzech puntkach dla QPR.

Na zdjęciu – Paweł Wszołek z ostatnich dni oczami kibiców QPR

Na spotkanie jego drużyny z Ipswich ostrzyliśmy sobie zęby podwójnie, a jak się okazało, można było to robić nawet potrójnie. Że w bramce gości zagra Bartosz Białkowski – to był pewnik. Ale że w pierwszej jedenastce Rangers zobaczymy nazwisko Ariela Borysiuka, to już było pewnym zaskoczeniem.

Zaskoczeni byli też na Twitterze kibice QPR, gdy Borysiuk został zmieniony po kilkunastu minutach drugiej połowy, a w jego miejsce wskoczył Onuoha. Ale było to raczej rozczarowanie z powodu wstawienia stopera w miejsce defensywnego pomocnika niż spowodowane świetnym występem Borysiuka. W sumie gdybyśmy mieli wymienić kilka argumentów za tym, że po tym meczu powinien zachować miejsce w podstawowym składzie, mielibyśmy przy tym sporo gimnastyki. Jeśli wierzyć statystykom WhoScored, podawał dziś ze słabiutką celnością, na poziomie 47%, oprócz tego dał się zapamiętać za kiks przy strzale, przez co uderzenie wyszło raczej śmiesznie i jedno jedyne groźniejsze zagranie w pole karne, którego jednak nie udało się sięgnąć żadnemu z kolegów.

Dlatego dobrze, że za reputację polskich piłkarzy odpowiada w QPR dwóch zawodników. To znaczy, Wszołek do momentu zdobycia bramki nie imponował, a komentujący mecz Marcin Grzywacz zastanawiał się w pewnym momencie nawet, czy Polak wyszedł na drugą połowę, ale jak już trzeba było wymawiać jego nazwisko, to od razu podniesionym głosem. Skrzydłowy zapakował bramkę na drogę Bartoszowi Białkowskiemu niczym wytrawny snajper. Taki przyczajony w krzakach, niewidoczny, wyczekujący na idealne warunki na ten jeden, czysty strzał i ciągnący za spust raz, za to z zabójczą skutecznością.


Reklama

Skoro już wspominamy o Białkowskim, on dziś akurat nie zrobił tego, do czego zdążył nas przyzwyczaić – nie wybronił Ipswich kolejnego spotkania. Ale też, żeby nie było tak pesymistycznie, przy obu bramkach nie miał za wiele do powiedzenia. Przy golu na 1:0 dla rywali mógł tylko patrzyć, jak piłka niemal rozrywa siatkę po strzale Idrissy Sylli, przy bramce Wszołka – zrobił co mógł sam na sam z rodakiem, ale nie dał rady go ubiec i zapobiec utracie gola. Marne to pocieszenie, ale przynajmniej tym samym wsparł rodaka, który aż do 83. minuty wielkiej furory nie robił i mógł zasiać ziarno wątpliwości w głowie swojego trenera, czy aby warto na niego postawić w kolejnym meczu.

A tak – patrząc na ostatnie efekty – doprawdy nierozważnym byłoby tego nie zrobić.

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
5
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

14 komentarzy

Loading...