Wszyscy trąbią o zabójczej skuteczności naszych eksportowych napastników (nie mówimy, że to źle, w końcu sami to robimy), lecz mamy wrażenie, że trochę uśpiło to naszą czujność i nie dostrzegamy aż tak bardzo problemu, z którym boryjaką się nasi rodzimi strzelcy. Czy Ekstraklasa cierpi na brak dobrych napastników? Gdyby tak prześledzić kadry nazwisko po nazwisku – raczej nie. A jednak uznaliśmy, że półmetek rundy zasadniczej to dobry moment, by lekko uderzyć w dzwon. Może nie od razu bić na alarm, ale przypomnieć trochę, że to nie tak powinno to wszystko wyglądać.
Skuteczność napastników w tym sezonie to bryndza. I to byndza straszna. Zresztą, sami rzućcie okiem, jak to wygląda. Wyselekcjonowaliśmy napastników, którzy pojawiają się na boiskach Ekstraklasy w miarę regularnie (kryterium: ponad 500 minut rozegranych w lidze w tym sezonie) i strzelili maksymalnie trzy bramki (co uznajemy za wynik słaby). Trochę przerażająca jest ta lista…
Bartosz Śpiączka – trzy bramki. Jeden gol na 183 minuty.
Kamil Biliński – trzy bramki. Jeden gol na 247 minut.
Krzysztof Piątek – trzy bramki. Jeden gol na 259 minut.
Wojciech Kędziora – dwie bramki. Jeden gol na 265 minut.
Martin Nespor – dwie bramki. Jeden gol na 271 minut.
Dariusz Zjawiński – dwie bramki. Jeden gol na 360 minut.
Aleksandar Prijović – dwie bramki. Jeden gol na 370 minut.
Paweł Brożek – dwie bramki. Jeden gol na 415 minut.
Zdenek Ondrasek – dwie bramki. Jeden gol na 436 minut.
Mateusz Zachara – dwie bramki. Jeden gol na 445 minut.
Bartosz Szeliga – dwie bramki. Jeden gol na 472 minuty.
Łukasz Zwoliński – jedna bramka. Jeden gol na 580 minut.
Piotr Grzelczak – jedna bramka. Jeden gol na 619 minut.
Michal Papadopulos – jedna bramka. Jeden gol na 779 minut.
Aż o czternastu regularnie grających napastnikach (w szesnastozespołowej lidze, w której większość drużyn gra jednym napastnikiem) możemy powiedzieć, że mają poważny problem z nastawieniem celownika. Oczywiście, gdy ktoś się uprze, za chwilę może dopisać im setkę wymówek. Szelidze na przykład, że jest rzucany po pozycjach i zdarza mu się także wystąpić na prawym skrzydle/wahadle. Nespora, Piątka, Zacharę czy Grzelczaka można próbować usprawiedliwiać wejściem w nowy klub, nowe środowisko. Prijovicia czy Papadopulosa – tym, że rywalizacja w ich klubach jest za wysoka. Napastników Wisły – ogólnym burdelem panującym w ich klubie. Ale sorry, my tego nie kupujemy. Gdy mowa o aż tak słabej skuteczności – takie tłumaczenia stają się wyłącznie absurdalnymi wymówkami.
Panowie, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: te bilanse to lekka żenua. Potraficie przecież strzelać, udowadnialiście to nie raz. Liczymy, że kilku z was podczas tej przerwy na reprezentację rzetelny rachunek sumienia poparło solidnym przeczyszczeniem lufy i ponownym nastawieniem celownika, bo – tak po prostu – stęskniliśmy się za waszymi bramkami. Niestety, w tym sezonie jeszcze nie zdążyliście nas rozpieścić.
Fot. FotoPyK