Reklama

Koniec miodowego miesiąca. Pep na sprawdzianie z zarządzania kryzysem

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

27 października 2016, 15:03 • 4 min czytania 0 komentarzy

Przychodzi, rozgląda się po szatni. Wydaje grube miliony na transfery, udziela kilku wywiadów. W końcu wyciąga czarodziejską różdżkę i  voilà – drużyna gotowa. Problemy? Jeśli już, to dopiero późną wiosną, gdy w Lidze Mistrzów trzeba będzie zagrać o wszystko z klubem o podobnym potencjale. Jeśli ktokolwiek właśnie tak wyobrażał sobie scenariusz historii pt. “Pep Guardiola w Manchesterze City”, to musi być dziś w srodze rozczarowany. 

Koniec miodowego miesiąca. Pep na sprawdzianie z zarządzania kryzysem

Fani “The Citizens” nie mieli prawa mieć takich oczekiwań? Guzik prawda, mieli. Przecież mniej więcej tak wyglądał początek jego pracy zarówno w FC Barcelonie, jak i w Bayernie Monachium. W Hiszpanii przez pierwsze pół roku potknął się trzy razy – z Wisłą w eliminacjach Champions League po wysokiej wygranej w pierwszym meczu, Numancią na inaugurację La Liga i Szachtarem na zakończenie fazy grupowej LM w meczu o pietruszkę. W Niemczech jeszcze podniósł poprzeczkę, jego Bayern w tym samym okresie przegrał ledwie dwa razy – z Borussią Dortmund w Superpucharze Niemiec i Manchesterem City, znów na zakończenie fazy grupowej LM przy pewnym awansie. Mistrzostwo zgarnął już w marcu, najszybciej w całej historii Bundesligi.

A skoro w Anglii zaczął podobnie, tylko podgrzał atmosferę. Od inauguracji ligi przeciwko Sunderlandowi, przez europejskie puchary i Puchar Ligi, aż po mecz szóstej kolejki ze Swansea City – 10 spotkań, 10 zwycięstw. Bilans bramkowy: 30 goli strzelonych, 6 straconych. Potwierdziło się, gość ma patent na mocne otwarcia, potrafi poukładać drużynę piłkarską szybciej niż kostkę Rubika. To naturalne myśli w obliczu takiej serii.

Jednak tym razem obserwujemy wyjście poza schemat. Problemy przyszły nie późną wiosną, a wczesną jesienią. Nieoczekiwanie skończył się “miesiąc miodowy”. A prozie życia najbliżej do dramatu:

– remis 3-3 z Celtikiem w Lidze Mistrzów,
– porażka 0-2 z Tottenhamem w Premier League,
– remis 1-1 z Evertonem w PL,
– porażka 0-4 z Barceloną w LM,
– remis 1-1 z Southampton w PL,
– porażka 0-1 z Manchesterem United w Pucharze Ligi.

Reklama

Sześć meczów bez zwycięstwa. Upokarzające klęski w prestiżowych meczach – w Barcelonie ze względu na rozmiary, w derbach na to, że nie udało się nawet oddać celnego strzału na bramkę Czerwonych Diabłów. To dla Guardioli sytuacja całkowicie nowa. Jego drużyny miewały kryzysy, przegrywały – to oczywiste. Ale nigdy – ani FC Barcelonie, ani w Bayernie – nie zdarzyło się, by niemoc trwała tak długo.

PAY-Pep-Guardiola-takes-first-Manchester-City-training-session

Przed hiszpańskim menedżerem sprawdzian z zarządzania sytuacją kryzysową. Po wczorajszym meczu z Manchesterem United dwa razy powiedział, że jest ze swojej drużyny… dumny. Jednak wcześniej udowodnił, że raczej nie zamierza być dobrym wujkiem i nie będzie udawać, że jedyny problem Manchesteru City to brak skuteczności (choć jest on duży, np. przeciwko Evertonowi The Citizens zmarnowali dwa karne).

Gdy wydajesz w ciągu jednego okienka 213 milionów euro na transfery, musisz liczyć się z tym, że wraz z nowymi zawodnikami do klubu przyjdzie też dodatkowa presja. Na dziś ocena tych ruchów nie może być dla Guardioli korzystna, bowiem żaden ze sprowadzonych piłkarzy nie stał się z miejsca gwiazdą zespołu. Co więcej, ci po których spodziewano się najwięcej po prostu zawodzą. Johna Stonesa Guardiola uczynił najdroższym obrońcą w historii futbolu. Tymczasem 22-latek, który kreowany jest na filar angielskiej reprezentacji w przyszłości, popełnia proste błędy, po których przeciwnicy zdobywają bramki, zbyt wiele ryzykuje, pod okiem hiszpańskiego menedżera coraz mocniej odchodzi o wzoru typowego stopera z Wysp. To budzi niepokój. Ale znacznie mocniej Pep obrywa za roszadę dokonaną w bramce. To od początku był ryzykowny ruch, wszak zrezygnował z najlepszego angielskiego bramkarza. Na jego miejsce ściągnął człowieka, który miał zapewnić płynność w konstruowaniu akcji od tyłu na nieznaną do tej pory w Premier League skalę. Na razie Claudio Bravo zapewnia klopsy – strasznie elektryczny był na dzień dobry w derbach Manchesteru, później w meczu Barceloną. Pomimo tego, że w międzyczasie bronił przyzwoicie, do miana pupilka angielskiej prasy miał dalej niż do rodzinnego Chile.

3697

Czyli może przybić piątkę z szefem. Piłkarska Anglia nie pokochała i raczej już nie pokocha Pepa. Trudno by było inaczej w momencie, w którym lekceważy tamtejsze dogmaty zarówno poprzez wspomniane czyny, jak i słownie (słynna wypowiedź o intensywności Premier League). A przychylność prasy to jednak kwestia, której bagatelizować nie można. Dziś nie dość, że każdy problem City jest rozdmuchiwany, to jeszcze media chętnie kreują kolejne. Przykład: raptem tydzień temu gazety szeroko zaczęły rozpisywać się o końcu kariery w Manchesterze dwóch ważnych piłkarzy – ich zdaniem Guardiola już postawił krzyżyk na Vicencie Kompanym i co ważniejsze na Sergio Aguero. Szybko pojawiło się dementi, ale jak to już bywa w takich sytuacjach – niesmak pozostał.

Reklama

Przywołana na wstępie czarodziejska różdżka nie istnieje, to tylko figura retoryczna. To pomysł, wizja, komunikatywność, ciężka praca – wszystko, co stało za błyskawicznymi sukcesami Pepa w Barcelonie i Bayernie. Mimo fatalnej serii, naiwnie jest sądzić, że tego wszystkiego dziś u Guardioli nie ma. Pytanie, czy Anglia w ogóle zechce się o tym przekonać.

Najnowsze

Hiszpania

Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać

Patryk Stec
2
Mbappe wraca z dalekiej podróży. Taki Real kibice chcą oglądać
Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
5
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

0 komentarzy

Loading...