Reklama

Cztery minuty, które wstrząsnęły Białymstokiem

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

23 października 2016, 19:54 • 2 min czytania 0 komentarzy

Sporo skarg i zażaleń dostaliśmy od was wczoraj, gdy spotkanie Legii Warszawa z Lechem Poznań nazwaliśmy “hitem”. Wielu z was twierdziło, że na to miano w tej kolejce zasługuje nie starcie dwóch ostatnich mistrzów Polski, którzy na razie zawodzą, a spotkanie Jagiellonii Białystok z Zagłębiem Lubin, ekip z czuba tabeli Ekstraklasy. No i OK, mieliście nosa – nie licząc końcówki wczorajszego meczu, to na Podlasiu było ciekawiej. 

Cztery minuty, które wstrząsnęły Białymstokiem

Przede wszystkim na pierwszą akcję, która nadawałby się do skrótów, nie trzeba było czekać 40 minut. W przypadku dzisiejszego meczu wystarczyło 40… sekund. Pierwsze spróbowało Zagłębie. Drużyna z Lubina potrafi grać na wyjazdach, mimo braku Tosika, Cotry i Kubickiego, od początku chciała też pokazać, że nie przyjechała do Białegostoku, by posłuchać dżingla w wykonaniu Zenka Martyniuka. Trochę zaskoczył nas trener gości, który na mocny środek pola Jagiellonii wyszedł tylko z Piątkiem i młodym Jagiełłą.

Ale masakry nie było – co prawda Vassiljev zaliczył szóstą w sezonie asystę, a Góralski strzelił swojego pierwszego gola, ale to konsekwencja dośrodkowania ze stałego fragmentu gry. Konkretniej rzutu rożnego, w 35. minucie – tak padła jedyna bramka w pierwszej części spotkania, w której jednak fajnych akcji i okazji strzeleckich nie brakowało.

Do trzech razy sztuka. Znajomość tego powiedzenia poniekąd tłumaczy fakt, że Piotr Stokowiec długo nie ściągał z boiska Martina Nespora. Czech partolił: a) wysiłek zespołu, b) świetne dogrania Łukasza Janoszki. I przy okazji popracował trochę na notę Mariana Kelemena. Ale zamiast wędki i solidnej bury dostał kolejną szansę, tym razem taką, której nie zepsułby chyba nawet Giorgi Merebaszwili. Rzut wolny wybił Janus, piłkę zgrał Woźniak, a na pustaka futbolówkę wystawił mu Jach.

1-1. Ekstraklasa stałych fragmentów gry.

Reklama

A na dokładkę zobaczyliśmy piękną bramkę z akcji. Wrzutka Dziwniela nie dotarła w punkt, ale po zbyt krótkim wybiciu piłka wylądowała na nodze Woźniaka, a ten błyskawicznym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy.

W cztery minuty Zagłębie przebyło drogę od 0-1 do 2-1.

I niestety mecz, który był bardzo fajnym widowiskiem, trochę nam zbrzydł. Zabrakło pozytywnych bohaterów w szeregach “Jagi”, którzy potrafiliby odwrócić jego losy. Wbrew pozorom sam Vassiljev, który posłał kilka ciekawych piłek, to za mało. Probierz z ławki wpuścił Górskiego, Mystkowskiego, Romanczuka – równie dobrze można by wylicytować wejście na boisku wśród kibiców. A patrząc przez pryzmat klubowych finansów, byłoby z tego więcej pożytku.

Koniec końców to kolejny mecz “Jagi”, po którym wygrana może się czuć Lechię Gdańsk. Przewaga w tabeli urosła już do czterech punktów.

LufemSh

Fot. 400mm.pl

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...