Reklama

Pięć rzeczy, na które warto zwrócić uwagę przed hitem kolejki

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

16 października 2016, 10:27 • 4 min czytania 0 komentarzy

Gdyby ktoś przed startem sezonu powiedział nam, że mecz 12. kolejki pomiędzy Bruk-Bet Termaliką Nieciecza i Jagiellonią Białystok będzie spotkaniem, którego stawką może (choć po wczorajszym zwycięstwie Lechii rzecz jasna nie musi) okazać się prowadzenie w tabeli, prawdopodobnie kilka sekund później jechałaby już po niego erka na sygnale. Tak czy owak – w jakkolwiek oklepany sposób to zabrzmi – tego nie pomalujesz, to jest Ekstraklasa. Na co więc w szczególności zwrócimy uwagę w kontekście dzisiejszego hitu?

Pięć rzeczy, na które warto zwrócić uwagę przed hitem kolejki

Kukurydziana twierdza

Pojechać w pole, ograć wieśniaków, zerwać sobie kilka kolb kukurydzy na drogę powrotną i to by było na tyle. Pewnie niejedna drużyna Ekstraklasy przyjeżdżała do Niecieczy z podobnym nastawieniem. I niejedna srogo się na tym przejechała. Do tego stopnia, że Bruk-Bet jest na ten moment jedynym zespołem w lidze, który nie przegrał spotkania na własnym stadionie. Słoniki wygrywały u siebie z Arką, Cracovią, Górnikiem i Legią oraz zremisowały z Wisłą Płock i Lechem.

Twierdza w Niecieczy? Jasne, brzmi to wciąż trochę komicznie, ale – co tu się rozwodzić – na tę chwilę to po prostu nic innego jak zwykły fakt, z którym trudno w jakikolwiek sposób polemizować. Jedziesz do Termaliki, licz się z tym, że możesz dostać w cymbał.

Najlepsi u siebie kontra… najlepsi na wyjazdach

Reklama

Żeby jednak było ciekawiej, do drużyny niepokonanej u siebie przyjeżdża jednak zespół, który na wyjazdach radzi sobie w tych rozgrywkach naprawdę bardzo dobrze. A w zasadzie najlepiej – Jagiellonia wraz z Lechią, która jednak rozegrała jeden mecz więcej, uzbierała najwięcej punktów poza domem spośród całej stawki. Jedyną wpadkę poza Białymstokiem podopieczni Michała Probierza zaliczyli dwa miesiące temu w Płocku, gdzie przegrali 0:1. Od tamtej pory jednak – wszystko do przodu: 2:0 z Łęczną, 4:0 ze Śląskiem i 2:1 z Koroną. Jeszcze wcześniej zaś zdołali na inaugurację sezonu zremisować w Warszawie (1:1) oraz puknąć przy Bułgarskiej Lecha (2:0)

Futbol totalny kontra totalny minimalizm

Przed dzisiejszym spotkaniem trudno nie ulec wrażeniu, że mamy trochę do czynienia ze starciem ekip, spośród których jedna na szczyt stara się dostać jak najprostszą drogą, drugiej zaś poza pozycją w czubie zależy też na tak zwanym pierdolnięciu. Nieciecza tylko jeden raz w tym sezonie zwyciężyła różnicą więcej niż jednej bramki – na inaugurację z Arką Gdynia. W pozostałych meczach zaś po prostu ograniczała się do trafiania do siatki o jeden raz więcej niż rywale. Słoniki dokumentowały swoją przewagę w ten sposób w potyczkach z Cracovią (3:2), Górnikiem (2:1), Lechią (2:1), Legią (2:1), Ruchem (2:1) i Śląskiem (2:1).

Na Podlasiu wyszli z kolei z założenia, że jak już piąć się ku górze, to tak, żeby nikomu nawet nie przeszło przez myśl, że chodzi wyłącznie o dzieło przypadku i bożej opatrzności. Nie dość, że Jagiellonia może pochwalić się największą liczbą strzelonych bramek (21), to jeszcze do tego dochodzi najszczelniejsza defensywa (siedem straconych goli). 4:1 z Arką, 4:1 z Ruchem czy 4:0 ze Śląskiem stanowią najlepszy dowód na to, co białostoczanie są w stanie zrobić z rywalem, gdy już zacznie im żreć. Albo – jak kto woli – gdy zacznie żreć…

…Konstantinowi Vassiljewowi

Jakkolwiek byśmy się starali, tematu Estończyka w kontekście dzisiejszej potyczki na szczycie po prostu nie da się nie poruszyć. Siedem goli i pięć asyst w 11. kolejkach, co – jak łatwo policzyć – daje średnią nieco więcej niż jednej wypracowanego gola na mecz. Co więcej, jeśli przyjrzymy się bilansowi wykręconemu w tym sezonie przez Niecieczę, okazuje się, że sam Vassiljev miał udział przy zaledwie dwóch bramkach mniej niż zespół rywali strzelił przez cały sezon. Cóż, działa na wyobraźnię.

Reklama

Bałtycki pojedynek

Dziś zresztą na murawie ujrzymy prawdopodobnie komplet przedstawicieli krajów bałtyckich. Do Vassiljeva dochodzą bowiem także Litwin, Fedor Cernych i Łotysz, Vladislavs Gutkovskis. Dwóch ostatnich stoczy dziś ze sobą bezpośredni pojedynek napastników. Obaj jak do tej pory wypracowali bowiem dla swoich zespołów po sześć bramek – Gutkovskis pięć razy trafiał do siatki i raz asystował, Cernych zaś ukłuł czterokrotnie i dwa razy notował ostatnie podanie. Nawet jeśli Cernych siłą rzeczy musi znajdować się w cieniu Vassiljeva, to i tak jest to bez cienia wątpliwości absolutnie kluczowy zawodnik Jagiellonii, który potrafi zdecydowanie więcej niż załadować farfocla z metra.

To samo trzeba zresztą powiedzieć o Gutkovskisie. Choć styl “Polskiego Lukaku” jest nieco odmienny, to jednak trzeba przyznać, że napastnik Bruk-Betu jak na razie niestrudzenie pracuje na to, by jego przydomek nie pozostawał jedynie bzdurną ciekawostką, a znajdował swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Nie będzie chyba wielką przesadą, jeśli stwierdzimy, że gdyby nie Łotysz, dziś prawdopodobnie nie mówilibyśmy w kontekście Niecieczy o starciu na szczycie. W tym sezonie zapewnił on bowiem praktycznie w pojedynkę aż dziewięć oczek. W wygranym 2:0 meczu z Arką strzelił gola i zanotował asystę, w Gdańsku strzelił oba gola z Lechią oraz był autorem jedynego trafienia w potyczce z Ruchem.

niecieczajaga

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

0 komentarzy

Loading...